Opis: Mężczyzna, którego kocha. Ogień, który rozpala. Królestwa, którymi włada.
Świętosława od dziecka była harda. Od najmłodszych lat, wraz z bratem Bolesławem Chrobrym, uczyła się niuansów politycznej gry. Miała stać się pionkiem w układzie sojuszy swego ojca, księcia Mieszka. Jej ambicje sięgały znacznie dalej. Chciała zostać królową.
Los okazał się nieprzewidywalny. W drodze na dwór męża spotkała kogoś, kto zawładnął jej sercem. Czy jest w stanie spełnić swe ambicje i kochać? Stawka jest wysoka – przyjaciele zmieniają się we wrogów, miłość w nienawiść. Sakrament w klątwę.
Harda to opowieść o kobiecie niezwykłej, której losy nierozerwalnie wplatają się w dzieje Polski, Szwecji, Danii, Norwegii i Anglii. Namiętności, walka o tron, krwawe bitwy oraz zniewalające historie to królestwo, po którym Elżbieta Cherezińska porusza się z lekkością i drapieżnością sokoła.
O Elżbiecie Cherezińskiej słyszałam, natknęłam się na jej powieści, ale jakoś nie złożyło się, żeby którąkolwiek przeczytać, mimo że pisze o tematach mnie interesujących. Tym razem postanowiłam zmienić stan rzeczy i zapoznać się z Hardą. Autorka ujęła mnie tym, że poruszyła temat, który skrzętnie ignoruje się nie tylko w książkach, ale też w polskiej szkole. Nie ukrywajmy, że historia Polski jest mocno okrojona, wspomina się głównie o królach, w porywach o ich braciach. Ale o siostrach? Nigdy.
Nie czytałam żadnej z książek pani Cherezińskiej, więc nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Podeszłam do tej pozycji bez większych wymagań, ot, chciałam tylko, żeby dało się ją przeczytać bez bólu oczu. Tymczasem... Zostałam mocno zaskoczona. Już od pierwszych stron zrobiło się intrygująco, choć o tytułowej hardej nie było mowy. Spytacie: Jak to tak? Historia zaczyna się bez głównej bohaterki? Że co? No właśnie to. Autorka stawia na wprowadzenie nas w sytuację polityczną ówczesnej Polski, na przedstawienie nam postaci księcia Mieszka, pozwala nam wczuć się w klimat powieści. I powiem Wam, że był to strzał w dziesiątkę! Jeżeli ktoś nie interesuje się historią, to prawdopodobnie będzie kojarzyć tylko datę chrztu Mieszka, a zatem wyjaśnienie niuansów politycznych tamtych czasów jest bardzo przydatne. I spokojnie, jeśli lubicie historię i nie jesteście z nią na bakier, to też nie będziecie się nudzić.
Wkuwanie na pamięć suchych dat, imion królów, ich dokonań jest nudne, nie oszukujmy się. Na szczęście pani Elżbieta przywróciła naszych władców do życia, nadając im indywidualne charaktery, bynajmniej nie idealne. Targają nimi emocje takie same jak nami: miłość, złość, nienawiść, zazdrość... I tak dalej, i tak dalej. Mają swoje słabości i mocne strony, to ludzie jak my. No ale ja tu o władcach, a co z kobietami? Co z naszą Świętosławą Hardą? Zdecydowanie odbiega od stereotypu wychuchanej, cichej i uległej księżniczki. To niezwykle barwna postać, o której aż chce się czytać. Z pewnością wszyscy kojarzycie rudowłosą Hurrem ze Wspaniałego Stulecia - Świętosława to taki jej odpowiednik sprzed kilku wieków, tylko że skupiła w swoich rękach jeszcze więcej władzy, zdobyła miłość ludu i włożyła na głowę koronę więcej niż jednego państwa. I nie, ona też nie była bez wad. Zdarzył się nawet moment, kiedy byłam jej zachowaniem zniesmaczona, niemniej szybko minął i w dalszym ciągu mogłam podziwiać jej poświęcenie dla ojczyzny. Nie wątpię, że gdyby Harda została następczynią Mieszka I, Polska nic by nie straciła.
Na tytułowej bohaterce jednak postacie w tej książce się nie kończą. Drogie panie, będziecie miały tu do wyboru cały wachlarz książąt i królów - nic tylko nienawidzić albo kochać któregoś z nich! Sama miałam ogromną słabość do Olava - norweskiego władcy - niestety, tylko do pewnego momentu, ponieważ później... wiecie, że nie mogę Wam tego zdradzić, musicie koniecznie przeczytać tę książkę. Jest warta każdej poświęconej jej chwili. W każdym razie, jak już mówiłam, Elżbieta Cherezińska wspaniale radzi sobie z wskrzeszaniem władców, czyniąc z nich nadzwyczaj zajmujące postacie.
Historia to bardzo wdzięczny temat dla pisarzy, zwykle jest tak ciekawa, że nie trzeba nawet ubarwiać jej dodatkowymi wydarzeniami, ale wtedy otrzymalibyśmy taką uwspółcześnioną kronikę, prawda? Tak więc autorka również popuściła wodze fantazji, włączając w powieść wątek miłosny. Niejeden. O nieee - jęknięcie. - Tylko nie to! Otóż spokojnie, nie przyćmi to surowego klimatu chrześcijańsko-pogańskiego świata, w którym będziemy się poruszać. Pani Elżbieta kunsztownie połączy miłość z władzą, śmierć z dawaniem życia, przyjaźń z nienawiścią. Zostaniecie poruszeni i zaskoczeni niejednokrotnie. Intrygi i zwroty akcji będą wyskakiwać zza rogu ze złośliwą miną, by kopnąć nas w tyłek i przypomnieć, że życie jest trudne, a już zwłaszcza życie ówczesnej księżniczki czy królowej. Naprawdę, bywały chwile, kiedy byłam wdzięczna, że mogę być zwyczajną recenzentką, a to wszystko dzięki pieczołowitemu odtworzeniu realiów historycznych przez autorkę. I tylko jedno mi przeszkadzało - okładka.
W środku cudowna, z mapami z przodu i z tyłu, które były świetnym pomysłem, bo pomagały odnaleźć się w sytuacji, ale na zewnątrz... Została wykonana z tego niewdzięcznego materiału, który może ładnie wygląda, ale na którym widać każdy odcisk naszego palca. Chyba że to celowy zabieg - okładka będzie historią naszego czytania, wtedy zwracam honor wydawcy za pomysłowość.
Na tytułowej bohaterce jednak postacie w tej książce się nie kończą. Drogie panie, będziecie miały tu do wyboru cały wachlarz książąt i królów - nic tylko nienawidzić albo kochać któregoś z nich! Sama miałam ogromną słabość do Olava - norweskiego władcy - niestety, tylko do pewnego momentu, ponieważ później... wiecie, że nie mogę Wam tego zdradzić, musicie koniecznie przeczytać tę książkę. Jest warta każdej poświęconej jej chwili. W każdym razie, jak już mówiłam, Elżbieta Cherezińska wspaniale radzi sobie z wskrzeszaniem władców, czyniąc z nich nadzwyczaj zajmujące postacie.
Historia to bardzo wdzięczny temat dla pisarzy, zwykle jest tak ciekawa, że nie trzeba nawet ubarwiać jej dodatkowymi wydarzeniami, ale wtedy otrzymalibyśmy taką uwspółcześnioną kronikę, prawda? Tak więc autorka również popuściła wodze fantazji, włączając w powieść wątek miłosny. Niejeden. O nieee - jęknięcie. - Tylko nie to! Otóż spokojnie, nie przyćmi to surowego klimatu chrześcijańsko-pogańskiego świata, w którym będziemy się poruszać. Pani Elżbieta kunsztownie połączy miłość z władzą, śmierć z dawaniem życia, przyjaźń z nienawiścią. Zostaniecie poruszeni i zaskoczeni niejednokrotnie. Intrygi i zwroty akcji będą wyskakiwać zza rogu ze złośliwą miną, by kopnąć nas w tyłek i przypomnieć, że życie jest trudne, a już zwłaszcza życie ówczesnej księżniczki czy królowej. Naprawdę, bywały chwile, kiedy byłam wdzięczna, że mogę być zwyczajną recenzentką, a to wszystko dzięki pieczołowitemu odtworzeniu realiów historycznych przez autorkę. I tylko jedno mi przeszkadzało - okładka.
W środku cudowna, z mapami z przodu i z tyłu, które były świetnym pomysłem, bo pomagały odnaleźć się w sytuacji, ale na zewnątrz... Została wykonana z tego niewdzięcznego materiału, który może ładnie wygląda, ale na którym widać każdy odcisk naszego palca. Chyba że to celowy zabieg - okładka będzie historią naszego czytania, wtedy zwracam honor wydawcy za pomysłowość.
Harda to powieść dla każdego, kto nie boi się potłuc podczas bitwy z poganami.
Dla każdego, kto nie lęka się chłodnej Skandynawii i jej okrutnych bogów.
Tak więc książka w dłoń i do boju!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!
Moja ocena: 10/10