poniedziałek, 25 listopada 2013

50. "Miasto popiołów" - Cassandra Clare



Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

Opis: Clary Fray chciałaby, żeby jej życie znowu stało się normalne. Ale czy cokolwiek może takie być, skoro dziewczyna jest Nocnym Łowcą, zabijającym demony, jej matka została magicznie wprowadzona w stan śpiączki, a ona sama nagle zaczyna widzieć mieszkańców Podziemnego Świata – wilkołaki, wampiry, wróżki…

 Drugą część o przygodach młodych Nocnych Łowców czytałam już trzy razy. "Zbuntowana" otworzyła mi oczy już po drugim razie, kiedy to dostrzegłam błędy autorki. W tym akurat przypadku nic takiego się nie zdarzyło - wciąż chichotałam podczas czytania, wciąż żyłam emocjami bohaterów. Pochłonęłam tę powieść w zawrotnym tempie. I nadal jestem nią zachwycona.

 Cassandra Clare nie tylko wykreowała wspaniały fantastyczny świat, który przeplata się ze światem realnym, ale stworzyła również cudownych, autentycznych bohaterów. No, magię i Znaki pomijamy. A także wróżki, wampiry, wilkołaki, demony, magów i Nocnych Łowców... Wróć, bez nich właściwie nie ma żadnej opowieści. W takim razie istoty fantastyczne, z super mocami, są łudząco do nas podobne ze swoimi problemami. Bo powiedzcie sami: każdy z nas martwił się kiedyś o swoją rodzinę, przeżywał pierwszą miłość, kłócił się z przyjaciółmi, prawda?

 Historia o Darach Anioła została napisana w trzeciej osobie, co daje nam doskonały wgląd w uczucia każdego ważnego w danej chwili bohatera. Jest to wielki plus. Ponadto mamy klarowny, obiektywny pogląd na całość. Chyba że do akcji wkracza taki Valentine - ten miesza w głowach nie tylko otaczającym go postaciom książkowym, ale i czytelnikowi. Ja sama, choć tyle razy czytałam tę i pozostałe części, i wiem, że to postać negatywna, nieraz łapałam się na tym, że argumenty owego mężczyzny niepokojąco do mnie przemawiają. Tak więc granica pomiędzy dobrem i złem jest wyraźna tylko z pozoru, jeżeli bliżej przyjrzeć się sprawie - nic nie jest już takie, jakie nam się wydawało.

Warto wspomnieć również o Jasie, bracie-nie bracie Clary. Należy on do grona tych tworów literackich, które z impetem wdzierają się w zakochane serca czytelniczek i zostają tam na... długo. Bardzo, bardzo długo. Przystojny, arogancki, z ciętym dowcipem - która takiego nie chce? Jest wiele innych postaci, które zasługują na osobny akapit i z chęcią bym je opisała, ale nie sądzę, żeby istniała taka potrzeba. Po prostu sięgnijcie po tę książkę i zapoznajcie się Clary, Jacem, Alekiem, Izzy, Simonem... Oraz z ich przygodami. Dajcie się ponieść lekkiemu stylowi, którym pani Clare opowiada o trudnych sprawach.

Moja ocena: 6 (rewelacyjna)

piątek, 22 listopada 2013

49. "Sezon burz" - Andrzej Sapkowski



Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

Miecze wiedźmina.

Miecz pierwszy jest stalowy.
Stal syderytowa, ruda pochodząca z meteorytu.
Kuta w Mahakamie, w krasnoludzkich hamerniach.
Długość całkowita czterdzieści i pół cala,
sama głownia długa na dwadzieścia siedem i ćwierć.
Wspaniałe wyważenie,
waga głowni precyzyjnie równa wadze rękojeści,
waga całej broni poniżej czterdziestu uncji.
Wykonanie rękojeści i jelca proste, ale eleganckie.

Miecz drugi, podobnej długości i wagi, srebrny.
Na jelcu i całej klindze znaki runiczne i glify.

Cena wywoławcza tysiąc koron za komplet.

" Wiedźmin wróci z zaświatów! (...) Wróci, by bronić ludzi, gdy znów rozpanoszy się Zło. Dopóki będzie istniała ciemność, dopóty będą potrzebni wiedźmini. A ciemność wciąż istnieje!"

 Nikt, kto kiedykolwiek miał do czynienia z mistrzem nad mistrzami o nazwisku Sapkowski, nie przejdzie obojętnie obok kolejnej powieści o wiedźminie Geralcie z Rivii. A opis, dla laika niepozorny, dla weterana wiedźminowego uniwersum jest prawdziwą gratką. Od razu wprawia w ruch umysłowe trybiki: jak to się stało, że wiedźmińskie miecze trafiły na aukcję? Toć to rzecz święta dla Geralta i jego pobratymców! Więc JAK i DLACZEGO? W co takiego wplącze się główny bohater, że utraci swoje bezcenne relikwie?

"Po prostu taki mamy sezon. Sezon burz."

Nie jest łatwo pisać o czymś, co wywołuje w człowieku takie emocje. Blogerzy doskonale o tym wiedzą. Jak dobrać słowa, aby wyrazić wszystkie swoje uczucia? Dla mnie jest to trudne. Naprawdę. I później rozpisuję się, że ho-ho i jeszcze trochę ;) Ale postaram się. Dla wszystkich tych, którzy wciąż wahają się, czy po "Sezon burz" sięgnąć.

"Dowieść trzeba winy. Nie niewinności."

 Sapkowski jak zwykle intryguje od pierwszej strony. Ba, on intryguje już od samej okładki, która w tym wypadku nie tylko nęci opisem, ale i niezwykłą fakturą - kto miał okazję trzymać ją w ręce, ten wie. Ale wróćmy do wnętrza i jego zawartości. Do czterystu trzech stron zadrukowanych mnóstwem akapitów, zdań, wyrazów i literek. Do czegoś, co dla konesera dzieł Mistrza Nad Mistrzami będzie prawdziwą orgią emocji i przeżyć intelektualnych. Bo choć wiedźmini zabijają potwory, to bezmyślnymi zabójcami nie są. O nie. Sapkowski jak zwykle prezentuje nam świat, w którym Zło walczy z dobrem. Oklepany temat? Nic bardziej mylnego. Bo w tym świecie granica pomiędzy jednym a drugim niebezpiecznie się zaciera. Milion w gotówce dla tego, kto bezbłędnie podzieli bohaterów na dobrych i złych.

"Nie dobywaj bez przyczyny, nie chowaj bez honoru"

 Mamy wiedźmina Geralta z Rivii i jego nieodłącznego kompana - słynnego Jaskra. Mamy piękną rudowłosą czarodziejkę i wspomnienia o pewnej czarnowłosej wiedźmie. Mamy też cięty dowcip i lotne umysły. Intrygi czarodziei, królów i książąt. A jedni bardziej niebezpieczni i bezduszni od drugich. Jest też wszechobecna magia. Magia w każdym tego słowa znaczeniu. Magia, która porwie nas, zachwyci i nie wypuści ze swoich macek nawet po skończeniu książki. Tak było ze mną. I niech tak będzie również z Wami.

"Lęk nigdy nie bywa bezpodstawny (...) Pomijając zaburzenia psychiczne. To jedna z pierwszych rzeczy, której uczyło się małych wiedźminów."

Osoby, które wcześniejszych przygód Geralta nie znają, mogą bez obaw sięgnąć po tę książkę - nie jest ona żadną kontynuacją, nie trzeba wiedzieć, co wydarzyło się wcześniej w jego życiu. A czytelnicy, którzy z naszym ulubionym zabijaką mieli do czynienia, dowiedzą się kilku nowych rzeczy. Naprawdę interesujących. Książkę TRZEBA przeczytać. Jest obowiązkową pozycją dla każdego fana prawdziwej, dobrej, pełnowartościowej fantastyki. Zmusza do przemyśleń, śmiechu, strachu i wzruszeń. Do EMOCJI.

" Wśród polityków się obracałem i licznych poznałem. I przekonałem się, że lepiej przestawać z kurwami, bo kurwy mają chociaż jakiś swój honor i jakieś zasady."

 Andrzej Sapkowski tworzy książki do cna słowiańskie - wyraziste, soczyste, z litrami krwi, bitkami, wszechobecnym honorem i jego brakiem. Przemyślane. Swojskie. A jednocześnie niesamowite. Takie, jakie moja słowiańska dusza uwielbia. Jest autorem, z  którym niewielu mogłoby się równać. Już jakiś czas temu ogłosiłam największej znanej mi fance Pottera, że pani Rowling do naszego rodaka się nie umywa. I zdanie to wciąż podtrzymuję. Nie zrozumcie mnie źle - lubię HP. Naprawdę. Ale przygód wiedźmina Geralta z Rivii, zwanego Białym Wilkiem, nic nie pobije. Rozpanoszył się w moim sercu i umyśle. Po prostu.

Opowieść trwa. Historia nie kończy się nigdy…

Moja ocena: *7 (wybitna)

piątek, 8 listopada 2013

48. "Młot na czarownice" - Jacek Piekara



Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

Z opisu: Młot na czarownice to przeredagowane i uzupełnione wznowienie tomu opowiadań o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie. Czekają go wyzwania, zagadki i zmagania z wiedźmami i demonami oraz często gorszymi od nich heretykami i bluźniercami. Czy aby przetrwać, wystarczą: żarliwa wiara, stalowe nerwy i ostry niczym brzytwa umysł?

 Kolejny raz dziękuję Antoninie za dostarczenie mi prześwietnej książki!

Kolejne spotkanie z naszym uniżonym sługą, kolejne niesamowite przygody, kolejne zagadki z zaskakującymi i nieco kontrowersyjnymi rozwiązaniami... Kościół uznał Harry'ego Pottera za książkę sprowadzającą ludzi na drogę zła i satanizmu. Gdyby cykl o Mordimerze Madderdinie osiągnął międzynarodową popularność, burza wokół niego byłaby pewnie kilka razy większa. 

 "Młot na czarownice" jest już którąś z kolei częścią o pewnym inkwizytorze, którą było dane mi czytać. Niestety nie mam tej przyjemności, by czytać wszystko w kolejności chronologicznej, jednak nijak mi to nie przeszkadza - i bez tego świetnie orientuję się w uniwersum, w którym Chrystus zstąpił z krzyża i wyciął w pień pół Jerozolimy. Każdy tom dostarcza mi nowych informacji o Mordimerze, pozwala zajrzeć głębiej w jego przyszłość, lepiej go zrozumieć. Choć...
nie jestem pewna, czy kiedykolwiek pojmę go mym wątłym umysłem w pełni. Sługa Boży, Młot na czarownice, Miecz w rękach Aniołów... czasami mnie onieśmiela.

 Pięć opowiadań. Pięć różnych historii. Jeden Mordimer. Jeden Kostuch. I dwaj Bliźniacy. Ekipa, na widok której lepiej się ewakuować. Chyba że czyta się o niej książkę; wtedy nie można się od nich oderwać. Dlaczego? Bo Jacek Piekara zachował lekki, dowcipny styl, którym opowiada o sprawach życia i śmierci, o trudnych decyzjach w oblicza zła i większego dobra. A opowiada tak umiejętnie, że czytelnik w pewnej chwili zaczyna wierzyć, iż torturowanie jest dobre. Dzięki niemu przebrzydły heretyk i bluźnierca pojedna się z Bogiem pełen miłości i uwielbienia. 

 Mimo iż rozwiązania zagadek i problemów postawionych przed
Madderdinem jak zwykle mnie zaskoczyły, to tym razem zabrakło mi czegoś w całokształcie powieści. Czego? Właściwie nie jestem pewna, lecz w porównaniu z prześwietnym "Mieczem Aniołów" wypada raczej bladziej. Oczywiście wciąż jest świetna, ale nie zakochałam się w "Młocie na czarownice" miłością bezwarunkową i bezkrytyczną. Pomijając mój drobny niedosyt, gorąco polecam Wam tę książkę, ponieważ jest warta przeczytania jak wszystkie inne książki z tej serii.

Recenzje pozostałych książek o Mordimerze:

Moja ocena: 6- (rewelacyjna minus)


czwartek, 7 listopada 2013

47. "Cień i kość" - Leigh Bardugo



Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 Kiedyś na jednym z portali książkowych natknęłam się na tę książkę, ale nic poza okładką mnie w niej nie zainteresowało - motyw Rosji zawsze mnie przyciągnie. ZAWSZE. Później kompletnie o tej pozycji zapomniałam, aż do czasu, gdy przyniosła mi ją Antonina, która mnie zna i wie, co lubię. Dziękuję Ci za wypożyczenie tej książki, Antosiu i wiedz, że cię uwielbiam!


 Alina Starkov jest sierotą. Wychowała się w sierocińcu prowadzonym przez pewnego szlachcica, później została posłana do wojska. Do Pierwszej Armii, w której służyli zwyczajni ludzie tacy jak ona. Drugą Armię stanowią Grisze - osoby władające magią. Każdy człowiek w wieku dziecięcym przechodzi specjalny test, mający wskazać, czy posiada moc. Ani Alina, ani jej najlepszy przyjaciel - Mal - go nie przeszli. Dlaczego więc podczas przeprawy przez Fałdę Cienia panna Starkov ratuje życie Malowi przy pomocy nadnaturalnych zdolności, o których nie miała wcześniej pojęcia?

 Kiedy przeczytałam, że autorka umyśliła sobie nazywać magów Griszami, poczułam się trochę zniesmaczona. W końcu Grisza to zdrobnienie od imienia Grigorij. Na początku strasznie mnie to mierziło, zwłaszcza, iż, jak się później okazało, w powieści nie ma żadnej wzmianki o pochodzeniu tej nazwy. Wbrew moim pierwszym odczuciom i obawom udało mi się zepchnąć ten fakt na dno umysłu, co zresztą nie było takie trudne, bo książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Dosłownie.

 "Cień i kość" zostało napisane niezwykle lekkim i przystępnym językiem, pomimo pojawiających się stale specjalnych, wymyślonych przez autorką nazw. Jakby nie patrzeć, to te nazwy okazały się ciekawym urozmaiceniem. Pochłonęłam tę pozycję w... niecały dzień. Była niezwykle emocjonująca. Sprawiała, że śmiałam się i wzruszałam, żyłam życiem Aliny, jej emocjami. 

Główna bohaterka jest całkiem ciekawą postacią. Pomimo posiadania wyjątkowej mocy zachowała swoją autentyczność, sprawiając, że miejscami całkowicie się z nią utożsamiałam. Pani Leigh udało się stworzyć bardzo interesujące, złożone i zaskakujące postacie. Weźmy na ten przykład Ivana - prawą rękę najpotężniejszego maga w królestwie (Darklinga) - lubiłam go i czułam do niego dziwny pociąg,
choć w gruncie rzeczy był dupkiem i dokuczał Alinie. Z kolei Mal... nie wzbudził we mnie szczególnych emocji. Pozytywna postać, jednak były lepsze.

 Darklingowi należy się osobny akapit - jest fantastyczny! Musicie przeczytać tę książkę chociażby ze względu na niego. Zastanawiał, zwodził, uwodził, wzbudzał pożądanie i współczucie. Najlepsza postać w książce. Kocham go, mimo że w gruncie rzeczy okazał się... Nie mogę wam tego powiedzieć, bo będzie mega spoiler. Czytajcie, czytajcie, czytajcie!

 Autorka stworzyła wiele żywych, prawdziwych postaci, ale recenzja byłaby dwa razy dłuższa, gdybym chciała je wszystkie wymienić. Już i tak się rozpisałam, jednak to zdarza mi się zawsze, gdy trafię na coś kompletnie cudownego. Wybaczcie mi tę słabość i sięgnijcie po "Cień i kość". Koniecznie! Nie mogę doczekać się drugiej części.


Moja ocena: 7* (wybitna)

niedziela, 3 listopada 2013

46. "Wiedźma.com.pl" - Ewa Białołęcka



Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

Główna bohaterka książki, Reszka, pewnego dnia dowiaduje się, że dostała spadek po ciotce, której w życiu na oczy nie widziała. Teoretycznie jest on dla niej wybawieniem od kłopotów finansowych, praktycznie przysparza mnóstwa problemów: począwszy na tym, że odziedziczony dom znajduje się w wiosce o niegramatycznej nazwie Czcinka, której nie ma na żadnej mapie, a skończywszy na opłacie, którą trzeba uiścić, aby go formalnie przejąć, a na którą kasy też nie ma... W dodatku brak wanny, wredne duchy, brak Internetu, coraz to nowe zwłoki, ogólne zacofanie nie zachęcają do zamieszkania we wsi z małoletnim synkiem.

„Powiedzenie, że moje finanse nie wyglądały różowo, równałoby się stwierdzeniu, że Żydzi za okupacji byli TROCHĘ prześladowani.”

 Ewa Białołęcka wykreowała ciekawą bohaterką główną: pani Krystyna zwana Reszką, jest postacią
niezwykle realną, pomijając fakt, że w pewnym momencie odkrywa w sobie wiedźmie zdolności - nałogowo pije kawę, jest uzależniona od Internetu, chodzi w glanach (za co ją uwielbiam), ma kilkuletniego syna, z którego ojcem się rozstała, cierpi na chroniczny brak gotówki. Jest też miejscami cyniczna, ale chwile uprzejmości i miłość do rodziny łagodzą ten surowy wydźwięk. 

„- Mogę ci przeszkodzić?
 - Nie możesz, ale jesteś córką swojej matki i wnuczką swojej babki, więc przeszkodzisz i tak, no to co ja ci będę zabraniał.”

 Pod względem fabularnym książka raczej nie zachwyca. Powiedziałabym, że jest całkowicie przeciętna, gdyby nie coraz to nowe zaskakujące sytuacje i wątki. Czasami wstrząsające, trochę obrzydliwe, a innym znowu razem zabawne. Ponadto wszystko zostało opisane nad wyraz lekkim i przystępnym językiem, wręcz ocierającym się o potoczny, co raczej mnie nie urzekło. W końcu potocznego słownictwa nasłucham się codziennie, a od książki jednak oczekuję jakiegoś poziomu. Mimo to nie narzekam.


„- Co ty wyprawiasz?! Chcesz, żeby zaczął nas swatać?!
 - Broń mnie, Panie Boże! Ja jestem człek spokojny i nie lubię sportów ekstremalnych.”

 Oprócz Reszki mamy całą gamę przeróżnych postaci. Lubię praktycznie wszystkie, oprócz dwóch: upierdliwego ducha spadkodawczyni i ducha młodego niemieckiego żołnierza. Tego ostatniego po prostu kocham. Erich został tak cudownie wykreowany, że na końcu książki popłakałam się, bo sądziłam, że gdzieś... zniknął. Czy coś. A jak było naprawdę? Przekonajcie się i sięgnijcie po tę książkę! Mamy też kilku doktorków: żyjącego, całkiem młodego alkoholika o nazwisku Kobielak oraz dwóch martwych, o których dowiadujemy się bardzo... hm... interesujących rzeczy, a którzy są sprawcami całkiem sporego zamieszania w Czcince.


" - Die Liebe ist schön (...)
- Der Tod ist auch nicht schlecht (...)"

 W ostatecznym rozrachunku książka okazuje się mieć w sobie to coś, co pozostawiło we mnie pozytywne wspomnienia. No i okazało się, że mój nader kulawy niemiecki w końcu się na coś przydał, bo pani Ewa dodała kilka niemieckich wtrąceń w rozmowach Reszki i Ericha. Książka może i nie wniesie w wasze życie głębokich przemyśleń, ale będzie miłą odskocznią od codzienności. Sięgnijcie po nią i dajcie szansę Czcince oraz jej zawieszonym w czasie mieszkańcom.

Moja ocena: 5 (bardzo dobra)