sobota, 26 lipca 2014

95. "Obsydianowy motyl" - Laurell. K. Hamilton


Opis: Ożywiłam siedmiu nieboszczyków w ciągu jednej nocy.
To był rekord, nawet jak dla mnie.
 - Anita Blake

 Edward, bezlitosny zabójca, rywal Anity Blake i jej osobliwy przyjaciel, zamierza się ustatkować, ale na jego terenie, w Santa Fe w Nowym Meksyku, dochodzi do serii okrutnych zbrodni i okaleczeń.
Anita Blake, egzekutorka, nigdy dotąd nie widziała, aby Edward, zwany przez wampiry Śmiercią, bał się czegokolwiek. Jednak w Nowym Meksyku jest coś, co zdołało wzbudzić lęk nawet tak wytrawnego zbójcy jak Edward.
Chcąc nie chcąc, Anita Blake musi spłacić wobec niego zaciągnięty dług i pospieszyć mu z pomocą na obce terytorium, na teren będący domeną innej Mistrzyni Miasta,
której metody działania są równie dwuznaczne i perfidne jak pokrętne plany Jean-Claude’a, wampirzego kochanka Anity Blake.

 Ujrzawszy Obsydianowego motyla w paczce, sądziłam, że przez pomyłkę przysłano mi dwie książki. Dopiero po paru sekundach zorientowałam się, że to jedna książka. Jedna, licząca ponad 900str. powieść. Zaskoczyło mnie to i nieco przeraziło, gdyż nie miałam dotychczas do czynienia z Anitą Blake. Co jeśli ta książka okaże się do kitu?, pomyślałam. Sięgałam więc po nią z pewną obawą, nie ukrywam. Czy była to obawa uzasadniona? Czy była to droga przez mękę, czy też raczej droga do raju?

 Powiedziałabym, że wybieram drugą opcję: droga do raju, ale byłoby to prawdziwe kłamstwo. W końcu trudno dotrzeć do Edenu u boku najprawdziwszego socjopaty i egzekutorki wampirów będącej na najlepszej drodze do stania się socjopatką, prawda? Nakłonienie świętego Piotra do otwarcia niebiańskich bram jest raczej niemożliwe, gdy za tobą ciągnie się szlak krwi, bólu, cierpienia i trupów. Nie tylko trupów wampirów. Trupów wszystkich możliwych stworzeń...

 Laurell K. Hamilton wykreowała zdumiewająco realny świat, biorąc pod uwagę, że żyją w nim istoty magiczne. Coś takiego mogłoby funkcjonować w rzeczywistości. Zwłaszcza z Edwardem i Anitą, parą bohaterów stworzonych na mistrzowskim poziomie. Każdy z nich móglby być naszym sąsiadem, a my nawet nie wiedzielibyśmy, że jeden zabija bez mrugnięcia okiem, a druga zabija, mrugając coraz rzadziej. Edwarda pokochałam od samego początku. Cóż, taki już mój urok, że mam słabość do niegrzecznych chłopców. Zwłaszcza kiedy są oni fikcyjnymi psychopatami. No bo kto się takiemu oprze...?

 Nie mogę porównać, jak wypadła ta część na tle poprzednich, gdyż zwyczajnie ich nie czytałam. Mogę za to powiedzieć, że brak znajomości wcześniejszych tomów w niczym nie przeszkadza: szybko odnalazłam się w sytuacji, ogarnęłam historię Anity oraz współczesnego jej świata i na bieżąco cieszyłam się porywającą, trzymającą w napięciu akcją, doprawioną szczyptą miłości, dowcipu oraz sporą dawką pożądania. Teraz już wiem, że z całą pewnością sięgnę także po pozostałe przygody tej nekromantki i egzekutorki w jednym.

 Styl autorki jest wyśmienity. Nie tylko umiejętnie utrzymuje Czytelnika w napięciu, ale raczy go kilkoma problemami jednocześnie, robiąc to w sposób lekki i przyjemny. A na pewno plastyczny: opisu obdartych ze skóry i wciąż żyjących ludzi nie zapomnę nigdy. Były to bodajże najbardziej upiorne i odpychające fragmenty powieści.  Do teraz cieszę się, że nie śniły mi się po nocach, choć podczas czytania uznawałam to za niemal pewne. Pomyliłam się... Na szczęście.

Obsydianowy motyl godny jest miana jednej z najlepszych książek, jakie było dane mi przeczytać w tym roku. Liczba stron bardziej cieszy, niż przeszkadza; wiadomo: im więcej szczęścia, tym lepiej! Powieść pani Hamilton polecam każdemu, kto potrzebuje rozrywki przy dobrej książce.

Za egzemplarz recenzencki dziękuje wydawnictwu Zysk i S-ka!

Moja ocena: 10/10 (arcydzieło)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)