Opis: Rafał wraca po paru latach emigracji do Polski i próbuje na nowo odnaleźć się w obcej mu rzeczywistości. Wynajmuje mieszkanie, które miało być azylem, a stało się przekleństwem. Stopniowo, dzień po dniu, w życiu mężczyzny dokonuje się przewrót. Najpierw odnosi wrażenie, że kiedyś już spotkał poprzednich mieszkańców tego domu, później narasta w nim przekonanie, że ich życie stale się przeplata, a na końcu jest pewien, że tworzą jedność. Zaczyna żyć, równolegle, swoim i ich życiem... Pamięta wydarzenia, w których nigdy nie brał udziału, miejsca, w których nigdy nie był, ludzi, których nigdy nie znał. Zaczynają rządzić nim emocje niemające uzasadnienia, pragnie dziewczyny, o której istnieniu do niedawna nie miał pojęcia...
Tak oto mocno stąpający po ziemi lekarz, nauczyciel etyki zawodwej wkroczył w świat weneckiej legendy, zmieniejącej jego życie w koszmar...
Są różne rodzaje powieści. Jedne przeczytamy i zaraz o nich zapomnimy, przy innych polegniemy na starcie, a jeszcze inne pozostaną w naszym sercu już na zawsze. Zmienią nasze spojrzenie na pewne sprawy, wzruszą, rozbawią... Wywołają lawinę prawdziwie głębokich emocji. Do tej ostatniej kategorii zaliczam właśnie Déjà vu. Książki pani Kosowskiej nie czyta się, ją się przeżywa. Podobnie jak Wenecję.
Pani Jolanta intrygowała mnie od samego początku. Nie potrafiłam oderwać się od jej dzieła, nieustannie pragnąc poznawać życie Rafała, Anki oraz Marca. A także Paola. Bo też co wspólnego może mieć powracający z Zachodu lekarz z kolegą po fachu, który zmarł, nim ten zdążył go poznać? Wydawałoby się, że nic. Owszem, nic. Nic bardziej mylnego! Mają wiele wspólnego. Wszystko mają wspólne...
Już na samym początku uwagę zwracają bardzo rozbudowane opisy. Pozwalają one na dokładne wyobrażenie sobie miejsc, w których nigdy się nie było, ale... Miejscami bywają nużące. Wtedy chce się je zwyczajnie pominąć i pójść dalej. Jednak mimo wszystko posiadają pewien urok, klasę, naznaczone są poetyckim stylem autorki. Bez nich powieść nie byłaby taka sama.
Wyżej wspomniałam o poetyckim stylu autorki. Cóż miałam na myśli, używając określenia: poetycki? Otóż to, że książka Jolanty Kosowskiej jest jak wiersz. Prawdziwa poezja najwyższych lotów. Piękne zwroty i sformułowania, przesłanie ukryte między nimi, klasa, magia i to coś, co trąca najwrażliwsze struny duszy, sprawiając, że się wzruszamy. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z powieścią autentycznie napisaną emocjami, w której na pierwszy rzut oka widać, że autor włożył w nią całe serce i zawarł na stronicach kawałek własnej duszy. Czytanie takiej książki jest wyjątkowymi przeżyciem pozostawiającym swoje piętno w umyśle bibliofila już na zawsze.
Postacie są niezwykle realistyczne, choć jednocześnie... magiczne. Pełne nieodpartego uroku, podobnie jak opisywana przez panią Kosowską Wenecja. Wcześniej odnosiłam się do tego miejsca z pewną dozą pogardy. Ot, oklepana przez turystów miejscówka. Po lekturze Déjà vu pokochałam to miasto i wiem, że kiedyś je odwiedzę, zobaczę miejsca, które zwiedzała Anka z Paolem, wśród których wychował się Marco Marconi, żywa legenda Wenecji. Legenda, do której w umiejętny sposób nawiązała autorka, oparła na niej całą fabułę, choć czytelnik orientuje się o tym dopiero po dłuższym czasie. Pani Jolanta wykazała się zdumiewającą subtelnością, choć intrygę poprowadziła jak wytrawna autorka kryminałów, sprawiając, że zakończenia nie można przewidzieć. Jestem pełna podziwu i chylę czoła przed podobnym geniuszem.
Déjà vu polecam... WSZYSTKIM!
Jest lekturą obowiązkową dla literackich smakoszy.
Ucztą dla duszy.
Z pewnością sięgnę po inne dzieła autorki!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję autorce!
Moja ocena: 10/10 (arcydzieło)
Ta okładka wzbudziła we mnie niepokój... i tym właśnie z drugiej strony przyciągnęła. Jestem w szoku, że polska autorka otrzymała tak wysoką notę O.o Koniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Chętnie przeczytam!Zaskoczyłaś mnie tą recenzją! :))
OdpowiedzUsuń