sobota, 26 lipca 2014

95. "Obsydianowy motyl" - Laurell. K. Hamilton


Opis: Ożywiłam siedmiu nieboszczyków w ciągu jednej nocy.
To był rekord, nawet jak dla mnie.
 - Anita Blake

 Edward, bezlitosny zabójca, rywal Anity Blake i jej osobliwy przyjaciel, zamierza się ustatkować, ale na jego terenie, w Santa Fe w Nowym Meksyku, dochodzi do serii okrutnych zbrodni i okaleczeń.
Anita Blake, egzekutorka, nigdy dotąd nie widziała, aby Edward, zwany przez wampiry Śmiercią, bał się czegokolwiek. Jednak w Nowym Meksyku jest coś, co zdołało wzbudzić lęk nawet tak wytrawnego zbójcy jak Edward.
Chcąc nie chcąc, Anita Blake musi spłacić wobec niego zaciągnięty dług i pospieszyć mu z pomocą na obce terytorium, na teren będący domeną innej Mistrzyni Miasta,
której metody działania są równie dwuznaczne i perfidne jak pokrętne plany Jean-Claude’a, wampirzego kochanka Anity Blake.

 Ujrzawszy Obsydianowego motyla w paczce, sądziłam, że przez pomyłkę przysłano mi dwie książki. Dopiero po paru sekundach zorientowałam się, że to jedna książka. Jedna, licząca ponad 900str. powieść. Zaskoczyło mnie to i nieco przeraziło, gdyż nie miałam dotychczas do czynienia z Anitą Blake. Co jeśli ta książka okaże się do kitu?, pomyślałam. Sięgałam więc po nią z pewną obawą, nie ukrywam. Czy była to obawa uzasadniona? Czy była to droga przez mękę, czy też raczej droga do raju?

 Powiedziałabym, że wybieram drugą opcję: droga do raju, ale byłoby to prawdziwe kłamstwo. W końcu trudno dotrzeć do Edenu u boku najprawdziwszego socjopaty i egzekutorki wampirów będącej na najlepszej drodze do stania się socjopatką, prawda? Nakłonienie świętego Piotra do otwarcia niebiańskich bram jest raczej niemożliwe, gdy za tobą ciągnie się szlak krwi, bólu, cierpienia i trupów. Nie tylko trupów wampirów. Trupów wszystkich możliwych stworzeń...

 Laurell K. Hamilton wykreowała zdumiewająco realny świat, biorąc pod uwagę, że żyją w nim istoty magiczne. Coś takiego mogłoby funkcjonować w rzeczywistości. Zwłaszcza z Edwardem i Anitą, parą bohaterów stworzonych na mistrzowskim poziomie. Każdy z nich móglby być naszym sąsiadem, a my nawet nie wiedzielibyśmy, że jeden zabija bez mrugnięcia okiem, a druga zabija, mrugając coraz rzadziej. Edwarda pokochałam od samego początku. Cóż, taki już mój urok, że mam słabość do niegrzecznych chłopców. Zwłaszcza kiedy są oni fikcyjnymi psychopatami. No bo kto się takiemu oprze...?

 Nie mogę porównać, jak wypadła ta część na tle poprzednich, gdyż zwyczajnie ich nie czytałam. Mogę za to powiedzieć, że brak znajomości wcześniejszych tomów w niczym nie przeszkadza: szybko odnalazłam się w sytuacji, ogarnęłam historię Anity oraz współczesnego jej świata i na bieżąco cieszyłam się porywającą, trzymającą w napięciu akcją, doprawioną szczyptą miłości, dowcipu oraz sporą dawką pożądania. Teraz już wiem, że z całą pewnością sięgnę także po pozostałe przygody tej nekromantki i egzekutorki w jednym.

 Styl autorki jest wyśmienity. Nie tylko umiejętnie utrzymuje Czytelnika w napięciu, ale raczy go kilkoma problemami jednocześnie, robiąc to w sposób lekki i przyjemny. A na pewno plastyczny: opisu obdartych ze skóry i wciąż żyjących ludzi nie zapomnę nigdy. Były to bodajże najbardziej upiorne i odpychające fragmenty powieści.  Do teraz cieszę się, że nie śniły mi się po nocach, choć podczas czytania uznawałam to za niemal pewne. Pomyliłam się... Na szczęście.

Obsydianowy motyl godny jest miana jednej z najlepszych książek, jakie było dane mi przeczytać w tym roku. Liczba stron bardziej cieszy, niż przeszkadza; wiadomo: im więcej szczęścia, tym lepiej! Powieść pani Hamilton polecam każdemu, kto potrzebuje rozrywki przy dobrej książce.

Za egzemplarz recenzencki dziękuje wydawnictwu Zysk i S-ka!

Moja ocena: 10/10 (arcydzieło)

środa, 23 lipca 2014

94. "Sherlock Holmes t.1" - Arthur Conan Doyle


Opis: KOMPLETNA EDYCJA PRZYGÓD NAJSŁYNNIEJSZEGO DETEKTYWA WSZECH CZASÓW!

Z ORYGINALNYMI ILUSTRACJAMI SIDNEYA PAGETA!

 Nowe, ekskluzywne wydanie w 3-tomach. Nowe tłumaczenie!

STUDIUM W SZKARŁACIE
Doktor Watson i Sherlock Holmes, po raz pierwszy razem w akcji, rozwikłują zagadkę dwóch niezwykłych zbrodni w Londynie. Odkryte na ścianie tajemnicze napisy krwią prowadzą ich ku dalekiej przeszłości i motywie zemsty za niegdyś popełnione zło...

ZNAK CZTERECH
Leniwe życie przy Baker Street przerywa przybycie pięknej młodej kobieta, która prosi o odnalezienie zaginionego dziesięć lat wcześniej ojca. Błahe z pozoru zlecenie staje się śmiertelnie niebezpieczne wraz z pojawieniem się tytułowego znaku czterech oraz znalezieniem w zamkniętym od wewnątrz pokoju ciała zabitego w dość makabryczny sposób mężczyzny…

PIES BASKERVILLE'ÓW
Sherlock Holmes i doktor Watson na tropie tajemnicznych zabójstw w rodzie Baskerville’ów. Według legendy na przedstawicielach tej rodziny ciąży klątwa, która jest skutkiem zbrodni i gwałtów, jakich dopuścił się jeden z protoplastów rodu, sir Hugon. Rodzinę prześladuje ponoć diabelski czarny pies, który zionie ogniem z pyska i zabija kolejnych jej członków…


 Już niejednokrotnie chwaliłam wygląd książek wydanych przez Zysk i S-kę, ale tym razem przeszli samych siebie. Otóż najnowsze wydanie przygód najsłynniejszego detektywa wszechczasów TRZEBA mieć! W końcu Sherlocka nigdy za wiele, a i każdy bibliofil lubi dołączać do swej biblioteczki nowe perełki. Kiedy więc ujrzałam ową książkę, zakochałam się od pierwszego wejrzenia, wiedząc, że będzie to jedna z moich ulubionych pozycji zarówno pod względem zawartości jak i wyglądu.

 Wcześniej miałam do czynienia z Holmesem, jednakże była to raczej sporadyczna przygoda. Teraz z kolei mogłam poznać historię jego i Watsona od podstaw, przejść z tą niesamowitą dwójką przez kolejne z ich przygód, a to dzięki temu, że w jednym pokaźnym tomie zawarto aż 3 historie. Uważam to za doskonały pomysł! Cóż, jak już zdążyliście zauważyć, o ww. powieści będę się wypowiadać w samych superlatywach. Tu po prostu nie ma do czego się przyczepić.

 Arthur Conan Doyle to niezaprzeczalny mistrz kryminałów. Jego historie - pomimo upływu lat, zmiany sposobów prowadzenia śledztw - wciąż trzymają w napięciu, zaskakują rozwiązaniami. Geniusz Holmesa, jego arogancja i kontrowersyjność... Wciąż urzekają. Wciąż przyciągają.Wciąż nie pozwalają porzucić książki, bo chce się poznać nawet nie tyle zakończenie, które bez dwóch zdań okazuje się zdumiewające, ale sam proces dochodzenia do rozwikłania mrocznej zagadki.

 W opowiadaniu pt. Pies Baskerville'ów możemy oglądać ilustracje. Małe, ładnie i schludnie umieszczone w tekście. Bardzo mi się ten pomysł spodobał, tylko... podpisy spoilerowały. Był to jeden, malutki mankamencik, który w sumie nieco mnie bawił. Dlaczego? Nie mam pojęcia, tak jakoś wyszło. W każdym razie myśl świetna! I żałuję, że w pozostałych utworach również nie zastosowano podobnej koncepcji.

Sherlocka Holmesa polecam KAŻDEMU!
Genialna powieść genialnego autora o genialnym detektywie. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich szanujących się fanów S.H.
Z pewnością sięgnę po inne dzieła Doyle'a.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka!

Moja ocena: 10/10 (arcydzieło)

sobota, 19 lipca 2014

93. "Wyspa dreszczowców" - Piotr Surmaczyński


Opis: Seryjna morderczyni i święta w jednej osobie, zagubiona modelka z prowincji, sfrustrowany absolwent politologii, lubieżny doktorant z toruńskiej uczelni ojca dyrektora i zakochany bez pamięci masochista. Dla historii opowiadanych przez te postaci wspólny mianownik stanowi tytułowa wyspa – Ziemia Obiecana Polaków z początku XXI wieku. Często jednak bardziej wymarzona niż przyrzeczona, a przecież nie wszystkie nadzieje się spełniają. W każdym razie nie zawsze tak, jakbyśmy sobie tego życzyli…

Piotr Surmaczyński proponuje nam inteligentne opowiadania, pełne niebanalnych i przewrotnych aż do perwersji pomysłów fabularnych. Przy okazji portretuje w przenikliwy sposób pokolenie współczesnej emigracji zarobkowej.

Sięgając po Wyspę Dreszczowców, w gruncie rzeczy nie miałam pojęcia, co też zafunduje mi autor. Na pewno nie spodziewałam się tego, co dostałam: czytałam w biały dzień, wtedy jeszcze w szkole, siedząc z koleżanką w ławce i czułam zimny dresz przebiegający mi po grzbiecie. Czułam obrzydzenie, ale też niezdrową fascynację. Do wywoływania takich odczuć w Czytelniku trzeba mieć nie tylko dar; trzeba również myśleć logicznie, by każdy, najmniejszy nawet szczegół, był na swoim miejscu. Bez tego cała misterna intryga i akcja nie miałyby racji bytu.

Piotr Surmaczyński zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Dostałam książkę, idealnie trafiającą w moje gusta: perwersyjni psychopaci, zabójstwa, surowe życie, element nadnaturalny, który nie sprawił, że owe życie nagle stało się uroczo tęczowe. Nie... Autor na żadnym ze swoich bohaterów nie zostawił suchej nitki i jeśli któryś coś zdobył, to tylko i wyłącznie dzięki złu. Bo jak się okazuje, Londyn rajem dla Polaków nie jest... a Lucy Feer czyha wszędzie.

 Surmaczyński jest żywym dowodem na to, że Polak potrafi. Nie wiem, skąd opinia o infantylności naszych rodaków w kwestiach tworzenia literatury. Owszem, znajdzie się kilka kompletnych grafomanów, jednakże wśród autorów z Zachodu, tak chętnie przecież u nas czytanych, jest ich znacznie więcej. Sama polskich pisarzy uwielbiam i jestem zachwycona, widząc, że ich geniusz nie ogranicza się do jednego gatunku. Pan Piotr udowadnia, że potrafi stworzyć kryminał/thriller/horror na miarę zagranicznych kolegów po fachu. Ba, potrafi ich pobić na głowę!

 Autor funduje nam dokładnie to wszystko, o czym mówi opis z tylnej okładki i jeszcze więcej. Nie boi się wkraczania na grząski grunt religijny; idzie za ciosem i z psychopatycznej morderczyni czyni świętą. Oglądanie pornosów w katolickiej uczelni? Ot, sprawdzało się, czy system bezpieczeństwa działa właściwie. Surmaczyński zaskakuje nieustannie, nie stroniąc od perwersji i obrzydliwości, ale zachowuje umiar. Tworzy z klasą i inteligencją, zachwycającą przewrotnością. Jak już powiedziałam: ma dar. Ma talent. I dlatego sięgnę po jego kolejne książki, jeśli takowe wyda.


Wyspę dreszczowców polecam wszystkim osobom żądnym mocnych wrażeń. Nie dla romantyków i nie dla wrażliwców Surmaczyński, a dla tych, co nie ugną się przed perwersją, kontrowersją i wszystkim tym, co czyni tę powieść tak wyjątkową.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Novae Res!

Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra)

poniedziałek, 14 lipca 2014

92. "Przebudzona o świcie" - C.C. Hunter


Opis: Kylie Galen przebywa w Wodospadach Cienia już od jakiegoś czasu. Choć wśród tych wszystkich niezwykłych istot jej życie już nigdy nie będzie takie samo, czuje, że jej miejsce jest właśnie tutaj. Wciąż jednak nie ma pojęcia, kim jest naprawdę. Desperacko pragnie ustalić swoją tożsamość i zrozumieć, dlaczego nawiedzają ją duchy.
Jeden z nich twierdzi, że ktoś bliski Kylie umrze przed końcem lata. Nie wiadomo, kto to będzie ani jak go uratować.
Kylie dręczą też problemy sercowe. Nie potrafi zdecydować, czy zostać z wilkołakiem Lucasem, związek z którym nie należy do usłanych różami, czy być z półelfem Derekiem, który zaczyna coraz bardziej na nią naciskać. Dziewczyna wie, że musi dokonać wyboru…
Romanse jednak muszą zejść na dalszy plan, gdy ciemna strona świata istot paranormalnych zaczyna zagrażać wszystkiemu, co jest dla Kylie drogie.

 Pierwsza część serii Wodospady Cienia - Urodzona o północy [recenzja] - zasłużyła na ocenę dobrą, choć w sumie była przeciętna. Stwierdziłam jednak, że po kolejną część siegnę i to właśnie zrobiłam; byłam ciekawa, czy Przebudzona o świcie okaże się lepsza od swojej poprzedniczki, czy też nie bardzo. Oraz czy wydawnictwo kolejny już raz zaskoczy błędami ortograficznymi. Zaskoczyło? Zaskoczyło. Choć mniej dramatycznie.

 Schematyczność została utrzymana: mamy więc śliczniutką nastolatkę, która żyje sobie spokojnie, aż nagle spada na nią nieszczęście, później okazuje się, że posiada magiczne moce (oczywiście najbardziej wyjątkowe i najpotężniejsze, bo jakżeby inaczej?), ma kilku chłopaków, oddane przyjaciółki, ratuje innych od śmierci, wszyscy ją uwielbiają, blablabla... Kylie jest tak superekstracudownainteligentamądraiwogóle, że aż wcale. Dziecinna, głupia, schematyczna - tak bym ją określiła. Naiwna. Ale nic poza tym.

 Jedyną postacią, którą lubiłam w tej części był pewien wampir. Jako jeden z nielicznych został dobrze, dorośle wykreowany. Reszta bohaterów cechuje się zaskakującą wręcz dziecinnością. Mam wręcz wrażenie, że C.C. Hunter jest takim przeciwieństwem naszego Jacka Piekary: jego złe postacie czytelnik kocha, a jej dobrych nie znosi, bo irytują. No ale rozmawiamy o autorach na kilu różnych poziomach...

 Mimo znanych już nam wad książka ta ma i zalety. Bez wątpienia jedną z owych zalet jest fakt, że pochłania się ją w błyskawicznym tempie dzięki lekkiemu, przyjemnemu stylowi pisania pani Hunter. Czyta się, czyta... I nagle koniec. Tak to wygląda. Kolejny plus to o wiele bardziej rozbudowana fabuła i akcja. W końcu działo się coś poważnego. Szkoda tylko, że nawet trzymającą w napięciu sytuację sprowadzono do poziomu zwykłej grafomanii... I tak to wygląda przez większość czasu: pomysły świetne, wykonanie marne. Typowe amerykańskie czytadło, po które sięga się, gdy potrzebujemy odpoczynku od myślenia.

 Wydawnictwo Feeria w poprzedniej części zaskoczyło mnie jakże uroczym błędem (powtórzonym kilkanaście razy), który brzmiał wyksztusić. Tym razem korektor uparcie ignorował fakt pisania "nie" z przymiotnikiem w stopniu najwyższym razem, a więc niejednokrotnie trafiło się coś w stylu: nienajlepiej. Przed nami jeszcze kilka części - po które zamierzam sięgnąć mimo wszystkich mych utyskiwań, bo jestem ciekawa dalszych przygód panny Galen - wydawca pewnie zaskoczy nas kolejnymi błędami. Śmiać się, czy płakać? Oto jest pytanie!

Przebudzoną o świcie ostatecznie mogę Wam polecić.
Jeśli czytaliście poprzednią część.
Jeśli chcecie odprężenia przy zwyczajnym czytadle ze śliczną okładką.
Ja sięgnę po resztę serii z nadzieją, że autorka się poprawi.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Feeria!

Moja ocena: 6/10 (dobra)

czwartek, 10 lipca 2014

91. "Klub Karmy" - Jessica Brody


Opis: Madison przyłapała chłopaka na zdradzie z najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Każdą inną nastolatkę ten fakt by załamał. Jednak nie Madison. Ona, bowiem woli planować zemstę. I to nie tylko na frajerze, z którym jeszcze do niedawna była.

Równowaga musi zostać zachowana, a skoro wszechświat o to nie dba, zajmie się tym Klub Karmy.

 Któż z nas nie zna miłosnych rozczarowań? No właśnie, znamy je wszyscy. Niestety. Każde boli najbardziej, ale już wszystkie inne przebija to, kiedy po długim i udanym związku ukochana osoba zdradza nas z kimś, kogo nienawidzimy. Cios poniżej pasa? A co Wy na to, by rzeczony ukochany osobnik związał się z naszym największym wrogiem? Zemsta! Bo skoro Karma ociąga się z wymierzeniem sprawiedliwości, trzeba wziąć sprawy we własne ręce.

 Biorąc Klub Karmy do ręki, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to okładka. OKROPNA. Tak samo na zdjęciu, jak i w rzeczywistości. Nie wiem kto i dlaczego, taką ją uczynił, ale my, czytelnicy książek wydanych przez Fabrykę Słów, obiecujemy, że od tej chwili będziemy grzeczni. Nie trzeba nas już więcej karać takim paskudztwem... Jednakże nie ocenia się książki po okładce, więc zabrałam się do czytania bez zbędnych uprzedzeń. No, może tylko z pewnym przekonaniem, że oto wpadło mi w ręce kolejne hamerykańskie czytadło dla nastolatek. Już pierwsze strony powieści mnie w tym utwierdziły...

 Jessica Brody zaserwowała mi historię miłosną jakich wiele: ona kocha na zabój, on, Ideał-Nad-Ideały, okazuje się kłamliwą szują, do gry wkracza ładniejsza i popularniejsza oraz wierne przyjaciółki. Ach! Jakżeby mogło się obyć bez zakazanego związku? Spokojnie, i taki tutaj znajdziemy. Wygląda schematycznie, jednak bez obaw: autorka ma naturalny dar pisania w sposób, lekki, przyjemny i dowcipny, co sprawia, że powieść "połyka się" w momencie i nawet drobna przewidywalność nie jest aż takim mankamentem. Klub Karmy zresztą przewidywalny jest jedynie do pewnego stopnia, gdyż nie można odmówić pani Brody umiejętności zaskakiwania. Ona doskonale wie, co znaczy nieoczekiwany zwrot akcji!

 Historia Madison posiada zarówno plusy i minusy. Plusami bez wątpienia jest wspomniany już styl pisania autorki oraz fakt, że potrafi zaskoczyć. A także coś, co mnie lekko zdumiało, bo nie spodziewałam się znaleźć tego w tej książce: mądre zakończenie. Okazuje się, że pozornie puste czytadło może w prosty, przyjemny i intrygujący sposób pouczać człowieka, jak żyć. Mówi wprost: bądź dobry dla innych, inni będą dobrzy dla Ciebie. Karma odda Ci z nawiązką to, co sam ofiarowałeś światu. Minusem z kolei jest naiwność wszystkich występujących w książce postaci oraz amerykańska mentalność, której nie jestem w stanie pojąć: masz 16 lat i jeszcze nie uprawiałaś/eś seksu? Musisz to jak najszybciej zmienić. Koniecznie! To zjawisko można zaobserwować w wielu powieściach młodzieżowych pochodzących z USA. Strasznie mnie ono zniesmacza...


 W ostatecznym rozrachunku mogę polecić Klub Karmy każdemu, kto oczekuje od książki nie tylko dobrej rozrywki, ale też tematu do rozmyślań. Bo Jessica Brody pod płaszczykiem taniej młodzieżówki skrywa talent pisarski, który nieśmiało wygląda spomiędzy wersów, oczekując, że czytelnicy go zauważą.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi PapierowyPies.pl *
*recenzja powstała dla portalu papierowypies.pl

Moja ocena: 6/10 (dobra)

czwartek, 3 lipca 2014

90. "Ślepa plama" - Wiktor Noczkin


Opis: Pierwsza rosyjskojęzyczna powieść z uniwersum S.T.A.L.K.E.R. przetłumaczona na język polski.

Tajemniczy sektor Zony
Ślepy jest chyba jednym z najbardziej pechowych stalkerów. A jednak to właśnie jemu zaproponowano, by  został przewodnikiem wybitnego uczonego Dietricha van de Meera.
Dietrich nie płaci nazbyt hojnie i porywa się na niemalże samobójcze ryzyko – ale Ślepy, szczerze mówiąc, nie za bardzo ma w czym przebierać.
Wkrótce tej dość dziwnej drużynie przychodzi się zetknąć z cokolwiek nietypowym problemem – zbadaniem sprawy tajemniczych zniknięć stalkerów, wciąż ginących w jednym i tym samym sektorze Zony. Co takiego im się przydarzyło? Jaki spotkał ich los? Tego nie wie nikt.
Jedynym tropem Ślepego i Dietricha są pijackie opowieści byłego stalkera, przysięgającego na wszystkie świętości, że to właśnie tam znajdują się szczególnie bogate pola artefaktów…

 Za podzielenie się ze mną Ślepą Plamą dziękuję Tobie, Dawidzie :D

 Kiedy kolega zapytał, jaką książkę ma sobie kupić, bez wahania odpowiedziałam: Ślepą plamę! Kupił. A ja po wielu miesiącach oczekiwania na wolny czas, w końcu wykorzystałam go i pożyczyłam ją od niego. Tym oto sposobem zaczęła się moja przygoda z pierwszą rosyjskojęzyczną książką z uniwersum S.T.A.L.K.E.R. wydaną w Polsce. To był mój pierwszy krok w Zonę, pierwsza wycieczka u boku innych stalkerów. Czy Zona skradła moje serce? Kto czytał Ewangelię według Artema, ten już wie...


 Na pierwszych stronach znajduje się stalkerska piosenka "Za kordon", oczywiście pisana cyrylicą. A że Wasylisa fanka wielka wszystkiego co ruskie, z jakże pięknym ruskim językiem na czele, to od razu jej dusza rozpłynęła się w zachwycie i już wiedziała, że swoje serce oddała Noczkinowi. Uspokajając tych, co kulfonów naszych wschodnich sąsiadów nie panimaju: w środku książki znajduje się tłumaczenie owej piosenki. A jeśli ktoś chce posłuchać jej w wersji rosyjskiej, to odsyłam do jej wykonania przez współpracujący z Fabryką Słów zespół El Voltage. [KLIK]

 Noczkin pisze językiem prostym i nieskomplikowanym, jednakże na poziomie, zachowując pewną klasę. Mężczyzn pełno, przekleństw mało - to już mówi samo za siebie. Narrację prowadzi główny bohater - Ślepy - doświadczony stalker, daltonista (przy okazji dowiadujemy się co nieco o owym defekcie). Oglądanie świata z jego punktu widzenia jest nad wyraz interesujące, zwłaszcza że co i rusz zdobywamy nowe informacje o Zonie, więc nawet tacy laicy jak ja nie mają problemu ze zrozumieniem sytuacji.

 Ale czy uroczy główny bohater, ujmujący język i Zona to jedyne zalety tej książki? Nie! Jest jeszcze wartka akcja, wielowarstwowa intryga, tajemnice Strefy, emocjonujące bieganie za/przed mutantami (w zależności, czy akurat się je goni, czy przed nimi ucieka). A do tego wszystkiego dochodzi szczypta dowcipu, która nadaje powieści polotu i sprawia, że pochłania się ją w błyskawicznym tempie. Będąc przy dowcipie, nie mogę nie wspomnieć o anegdotkach o stalkerze Pietrowie. Pojawiały się w najmniej spodziewanych momentach, wymyślane przez Ślepego, i choć nie zawsze zabawne, to zawsze celne - jak sam mówi o nich ich autor. Uwielbiam je! Miały w sobie coś... swojskiego. Pietrow przywodził mi na myśl Jakuba Wędrowycza, ale... Tego skojarzenia nie mogę pojąć nawet ja. :D Cóż, Kubuś wkręci się wszędzie...

 Po zakończeniu Ślepej plamy i odłożeniu jej na bok, z trudem powstrzymałam się przed przeczytaniem jej kolejny raz. Ma w sobie coś, co sprawiło, że mogłabym czytać ją w kółko. Na szczęście za jakiś czas wychodzi druga część - Czerep mutanta - więc moje pragnienie spędzenia kolejnych chwil ze Ślepym zostanie ugaszone. I choćby świat się walił, choćby odwiedził mnie Wędrowycz we własnej osobie, druga część wpadnie w moje ręce!


Ślepą plamę polecam nie tylko stalkerskim weteranom, ale też wszystkim, którzy pragną zacząć swoją przygodę z Zoną. A jeśli nie pragnęliście tego do tej pory, to mam nadzieję, że zapragniecie po tej recenzji. Będzie emocjonująco, krwawo i z trzeszczeniem licznika Geigera. 
Czego chcieć więcej?

Moja ocena: 10/10 (arcydzieło)

środa, 2 lipca 2014

89. "O tym, który raz już umarł" - Dawid Waszak


Opis: Pamiętacie Dawida Waszaka, autora „Narodzin zła”? Wrócił… 

Tak jak poprzednio rozpycha się z całych sił, uderza, rujnuje od dawna ustalony porządek. Jest obrazoburczy i brawurowy. Waszak nie pozwoli Ci odejść od swojej książki, nie da Ci zapomnieć historii, która wciąga niczym czarna dziura, zostanie z Tobą na dłużej. Zostaniesz jednak z kilkoma pytaniami: Kto mordował prostytutki? Czy to możliwe, że policjant nie miał o niczym pojęcia? Czy ten ksiądz jest księdzem? Czytelniku, daj się wciągnąć! „O Tym, który raz już umarł” to sensacyjna historia z elementami grozy, spisana w formie wspomnień księdza spowiednika. Seryjny morderca w każdy piątek atakuje kobiety, a jego tropem podąża policjant odpowiedzialny za skomplikowane śledztwo. Prowadzący dochodzenie sam ma wiele na sumieniu, a dla awansu jest w stanie dokonać rzeczy makabrycznych.

 To moje pierwsze spotkanie z panem Waszakiem. Prawdę mówiąc, nieco obawiałam się owego spotkania ze względu na - paradoskalnie - wiele pozytywnych opinii o jego najnowszej książce. Wiadomo: im lepsze opinie, tym większe oczekiwania i zawód. Ale czy w tym wypadku można mówić o zawodzie? Czy na niespełna 100 stronach można zmieścić historię emocjonującą, trzymającą w napięciu?

 Można! Czego pan Dawid jest najlepszym przykładem. O Tym, który raz już umarł przeczytałam w nieco ponad godzinę. A czy byłam zadowolona? Jak mało kiedy! Nie spodziewałam się, że książka kompletnie mnie pochłonie, a kiedy już tak się stało, odłożyłam ją dopiero, kiedy dotarłam do ostatniej strony. Odłożyłam, będąc pod jej wrażeniem, będąc usidloną przez talent autora do budowania napięcia, zawiłych intryg, ukazywania ludzkiego okrucieństwa...

 Pan Dawid Waszak, jak wspomniałam, w niebywale umiejętny sposób buduje napięcie, zgrozę, wprowadza czytelnika w atmosferę psychozy, jaka zwykle towarzyszy ludziom podczas kolejnych ataków seryjnego mordercy, którą przeżywają także policjanci na miejscu zbrodni. Ale co jeśli... Jeden z policjantów także jest psychopatą? Jeśli obawia się, że to on sam popełnia owe zbrodnie? I co wspólnego ma z tym ksiądz - jego przyjaciel i spowiednik przy kielichu wina mszalnego? Aby zdobyć odpowiedź na te pytania, sięgnijcie po O Tym, który raz już umarł!

 Narratorem jest ww. ksiądz. Opowiada on historię Grzegorza, rzeczonego policjanta. Robi to w sposób prosty, na pozór szczery, bez zbędnych ubarwnień, górnolotnych słów czy pięknych opisów. Nie stroni i od wulgaryzmów, co nadaje jeszcze bardziej realistyczny wydźwięk powieści. Zarówno owy ksiądz jak i również policjant są postaciami, które mogłyby żyć tuż obok nas. Swojskie, prawdziwe. A jednocześnie na wskroś złe, chore i... zepsute. W niemal perfekcyjny sposób obrazują charakter postaci socjopatycznej i takiej popadającej w obłęd. Ale który z nich jest psychopatycznym mordercą, a który balansuje na granicy szaleństwa? Przekonajcie się sami! Bo po tę książkę warto sięgnąć. Ma wszystko to, czego oczekuje się od dobrego kryminału czy thrillera.

 O tym, który raz już umarł bez dwóch zdań nie jest powieścią dla dzieci. Ale czy tylko - z naciskiem na tylko - dla dorosłych? Co z młodzieżą, osobnikami zawieszonym w dziwnym pomiędzy, balansującymi na granicy? Sięgną po tę książkę z czystej ciekawości, przekorności. Ale czy w tej pozycji znajduje się coś, czego nie znajdziemy gdzie indziej? Nie. Jest przemoc, seks, niebywałe okrucieństwa... Wszystko to już było, dlatego też uważam, że owym napis "tylko dla dorosłych" to uroczy chwyt marketingowy. Osobiście umieściłabym na okładce tekst w stylu: "osobom wrażliwym i romantykom nie polecam!". Myślę zresztą, że takie osoby odstraszy już nad wyraz oryginalna i przykuwająca wzrok okładka. Przyznaję, że ma ona swój specyficzny "urok" oraz stwierdzam, że doskonale oddaje surowy klimat książki.

 O tym, który raz już umarł nie jest przeznaczone dla co wrażliwszych dusz. Ale dla cyników czy osób zwyczajnie rządnych emocji i rozlewu krwi - jak najbardziej! Ja bawiłam się przy powieści pana Waszaka doskonale, dlatego też z pewnością sięgnę po pozostałe jego dzieła!

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Autorowi!


Moja ocena: 8/10 (rewelacyjna)