poniedziałek, 31 marca 2014

73. "Gdy panna Emmie była w Rosji" - Harvey Pitcher


Opis: Wyjazd do carskiej Rosji i podjęcie tam pracy nie były łatwymi krokami w życiu, jednak decydowało się na nie wielu przybyszów z Zachodu, w tym i guwernantki. Wszedłszy dzięki temu do środowisk rosyjskiej arystokracji i klasy średniej, osiągnęły rangę, której odmawiano im w kraju rodzinnym. Oczarowane, ale i przytłoczone nieznanym i odległym zakątkiem świata, próbowały odnaleźć się w obcej kulturze. Pokonanie różnic stało się ich wspólną pasją. Poznały Rosję przyziemną, zajętą codziennymi sprawami, problemami i troskami. Chociaż słynącą także z przyjęć oraz wystawnych balów.

Gdy na początku XX wieku anarchia i chaos ogarnęły Rosję, panna Emmie Dashwood znajdowała się w samym epicentrum tych wydarzeń. Wspomnienia jej i innych angielskich guwernantek układają się w niezwykłą opowieść o prawdziwym obliczu dwóch rosyjskich rewolucji i wojny domowej.

Te unikatowe relacje z pierwszej ręki zebrał i ocalił Harvey Pitcher.

 Żyjemy w czasach, kiedy kultura anglojęzyczna zalała nas jedną wielką falą, nie pozostawiając nawet chwili na oddech. Angielskie filmy, seriale, książki, gwiazdy... A nawet historia ukazywana na małym czy wielkim ekranie. Ale czy ktoś jeszcze pamięta, jak ciekawą historią pochwalić się mogą nasi wchodni sąsiedzi? Rosjanie stworzyli prawdziwe imperium, którym władała jedna osoba. Car. Umiłowany batiuszka, który w opisywanych przez Pitchera latach został zesłany na Syberię i rozstrzelany wraz z rodziną. Święty diabeł, Rasputin, który przeżył otrucie arszenikiem, a nawet postrzały i dopiero topiel rzeki wyrwała mu ostatnie tchnienie. Wielkie, sławne postacie, a pomiędzy nimi szary rosyjski lud i energiczne angielskie guwernantki. Jak wyglądało ich życie? O tym właśnie opowiada nam Harvey Pitcher.

 Autor w bardzo lekki, przyjemny i dowcipny sposób opisuje trudną sytuację guwernantek w Anglii oraz powody, które skłoniły je do opuszczenia rodzinnego kraju i udania się w daleką podróż do mroźnej Rosji. Nie jest łatwo przedstawić w logiczny sposób, dlaczego nastoletnia dziewczyna pozostawia rodzinę (i dlaczego owa rodzina się na to zgadza), by wyjechać w nieznane, ale panu Harvey'owi się to udało. W perfekcyjny sposób zapoznaje on czytelnika z realiami tamtych czasów, co pozwala na lepsze zrozumienie opisywanych historii.

 Gdy panna Emmie była w Rosji opowiada nie tylko historię tytułowej bohaterki, ale też przedstawia nam losy kilku innych młodych guwernantek. Ktoś mógłby pomyśleć, że będzie to nudna opowieść o życiu codziennym młodych dziewczątek w obcym kraju. Że będziemy czytać o ich obawach, żalach i miłościach. O nie! Żadnej z tych rzeczy w książce Pitchera nie uświadczymy. On zabiera nas do Rosji ogarniętej rewolucyjnym szałem, gdzie Angielki pracujące najczęściej u rosyjskiej arystokracji wykazywały się nie tylko rozsądkiem i inteligencją, ale też lojalnością i odwagą, jakich wielu mogłoby im pozazdrościć.

 Z wielkim zainteresowaniem poznawałam życie codzienne Rosjan, jednak czasami miałam wrażenie, że zaprezentowane mi relacje są trochę przekoloryzowane. Rola angielskich guwernantek miejscami wyolbrzymiona, codzienność ocierająca się o absurd. Bo czy naprawdę młodzi szlachcice prędzej uczyli mówić się po angielsku niż w ojczystym, rosyjskim języku? W tej kwestii pozostaję sceptyczna. Z kolei wspomnienia z tego, jak wyglądała rewolucja są znacznie bardziej przekonujące. Surowe, by nie powiedzieć brutalne, wydarzenia. Czytało się o nich z napięciem, jak podczas zagłębiania się w dobry kryminał.

 Pomimo tych drobnych mankamentów wymienionych wyżej, uważam, że książka Harvey'a Pitchera jest warta poznania. Naprawdę trudno było mi się z nią rozstać, dlatego też polecam ją gorąco Wam wszystkim z nadzieją, że tak samo zawładnie Waszymi sercami!

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka!

Moja ocena: 8/10 (rewelacyjna)

wtorek, 25 marca 2014

72. "Krwawy umysł" - Adrian Zawadzki


Opis: Życie członków trzeciego pokolenia eXst eXiste to uzależnienie od środków odurzających, seksu, zniszczenia i zatracenie własnej osobowości. Młodzieńcza naiwność i ufność wobec wizji zmiany świata odwodzi bohaterów od tego, co najprostsze i osiągalne – miłości, rodziny i spokoju.

Główny Przewodniczący widzi i kontroluje wszystko ze swej siedziby ΔDQ. Organizuje podziemne, ukryte przed oczami świata, spotkania do czasu, kiedy pojawia się szkodnik – Krwawy Umysł – nieznajome i nieprzewidywalne zło. Niszczy życie członków eXeX, dokonując w ostatecznym ruchu drastycznej, masowej zbrodni.

Powieść ukazuje, jak jednostka może mieć wpływ na życie wielu oraz jak niszczycielską siłą jest zła interpretacja własnych snów, lęków i reakcji na bodźce z zewnątrz i wewnątrz.

 Pierwszy raz w życiu przy wyborze książki kierowałam się okładką - owszem, opis również mnie zaintrygował, ale decydującym czynnikiem była okładka. Moja nieposłuszna bibliofilska natura sprawiła, że musiałam, po prostu MUSIAŁAM mieć ten egzemplarz na swojej półce.   I gdybym nie dostała go do recenzji, to kupiłabym go sobie sama. Jak sądzicie, czy dokonałabym dobrego wyboru?

 Biorąc Krwawy umysł do ręki, nie byłam pewna, czy nie zgubi mnie własna chęć posiadania, jednakże... Już sam fakt, że będę miała taką perełkę w swojej biblioteczce wprawiał mnie w dziwne zadowolenie. Treść. Czy aby na pewno nie pozostawiała zbyt wiele do życzenia?     Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie, choć książka Adriana Zawadzkiego nie jest pozycją dla każdego. Zaczyna się naprawdę ciekawie, mimo iż z początku trzeba być naprawdę uważnym, by nie pogubić się podczas zmian narratora. Później już łatwo zrozumieć kto, kiedy i gdzie.

 Styl autora jest nadzwyczaj specyficzny. I nie chodzi tu nawet o język, którym powieść napisano - pod tym względem nie można na nic narzekać, czyta się bardzo dobrze. Mam na myśli raczej ogólny klimat, niektóre dosyć szokujące sceny... Zawsze sądziłam, że lubię książki balansujące na granicy dobrego smaku, silnie odzdziałujące na psychikę, jednak w tym wypadku zdarzały się chwile, gdy sądziłam, że oto trafiłam na chłam i nie dam rady tego czegoś skończyć. Ale książki nie odłożyłam, bo jakaś chora ciekawość kazała mi zagłębiać się w nią dalej i dalej. I nie żałuję, gdyż ostatecznie doceniłam talent pana Adriana. 

 Krwawy umysł intryguje od samego początku, aż do końca utrzymując czytelnika w napięciu. Pozwala nam zgłębić tajemnice bogatych idealistów, lepiej poznać ludzką psychikę... Bohaterzy są skrajnie różni, pomimo nieprzemierzonych bogactw realni. Nie trzeba się wysilać, by zrozumieć, co nimi kierowało w takiej czy innej sytuacji, choć nie wszystko zawsze jest takie jasne i proste, jakby się to mogło wydawać. I mimo iż czasami miałam problem, by przejrzeć zamiary autora, to jednak jego dzieło mnie na swój sposób porwało. Po jego skończeniu chorobliwie pragnęłam więcej.


Jeśli tylko odnajdziecie w sobie odrobinę choroby psychicznej i pozwolicie ponieść się historii Zawadzkiego, docenicie kunszt pisarski autora. Być może Wasz zdrowy rozsądek pewnych rzeczy nie pojmie, ale wewnętrzny wariat pogodzi się z tym i zaakceptuje wszystko. Po skończeniu Krwawego umysłu czułam się chora jak jego bohaterowie. I było mi z tym dobrze. Było mi dobrze z tym uzależnieniem, z pragnieniem kolejnej działki, którą - mam nadzieję - pan Adrian niedługo mi zaserwuje!

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Novae Res!

Moja ocena: 8/10 (rewelacyjna)

poniedziałek, 10 marca 2014

71. "Plan" - Patrycja Gryciuk


Opis: Anna i Lorcan. Wszystko byłoby jak w słodkim love story, gdyby nie pojawił się tajemniczy Siergiej ze swoim aksamitnym głosem i milionami na koncie. Świat bohaterki staje na głowie. Zamiast akademika jest luksusowa rezydencja, dżinsy zamieniają się w kreacje Diora, a uzyskane właśnie prawo jazdy staje się niepotrzebne, skoro do dyspozycji jest limuzyna z szoferem. Jednak już wkrótce dziewczyna z disnejowskiej bajki trafia do koszmarnej rzeczywistości. Rozpoczyna się niezwykła gra o miłość, gdzie niespodziewanie stawką staje się życie. Walka o dominację w biznesie biopaliw i świecie ekoterroru, seks, polityka, emocjonalna szarpanina, chore ambicje i mafia. Do tego zbyt częste ucieczki przed śmiercią...
 Anna Smith. Anna Taredov. Anna Williams. Może Anna Maidley... Wiele nazwisk. Jedna kobieta. Dwóch mężczyzn. Jedna decyzja. A jeżeli to wszystko było już z góry ukartowane? Miłość, dynamiczna akcja, intryga. Happy end? Sam sobie odpowiedz na to pytanie.

Nie oderwiesz się nawet na chwilę!

 Biorąc do ręki Plan, byłam szczerze przekonana, że oto czekają mnie 574 strony czystej przyjemności, zabawy, wzruszeń, emocji, wypieków na twarzy. Skąd ta wiara? Ano stąd, że co i rusz natykałam się na recenzje, których autorki zachwycały się ww. książką. Taka cudowna, świetna... Prolog utwierdził mnie w tym przekonaniu. Ale czy dalej też było tak pięknie? I czy moja własna recenzja dołączy do grona tych pozytywnych... Czy wręcz przeciwnie? 

 Zacznijmy od najważniejszej rzeczy, która jako pierwsza rzuca się czytelnikowi w oczy: od okładki. Ta wyjątkowo przypadła mi do gustu za sprawą swojej prostoty, ale też swoistej klasy i elegancji. Ponadto opis umieszczony z tyłu okazał się całkiem intrygujący, choć nie brakuje w nim elementów znanych z innych powieści... Poza tym pojawia się pytanie: wierzyć temu Nie oderwiesz się nawet na chwilę!, czy nie wierzyć? Po skończeniu tej lektury stwierdzam definitywnie: NIE WIERZYĆ. 

  Dlaczego nie wierzyć? Ponieważ miałam wielki problem, żeby się przemóc i nie rzucić Planu w kąt tuż po skończeniu prologu. Odrywałam się od książki co chwilę i nadszedł moment takiej desperacji, że nawet podręcznik do geografii wydał mi się nie tylko ciekawszy, ale też bardziej logiczny, a przede wszystkim ukoił moje zszargane bezsensownością tej powieści nerwy.

 Najbardziej bolesne w Planie było... Wszystko. Styl autorki, który drażnił mnie niesamowicie, sprawiając, iż doszłam do wniosku, że wolę czytać wypracowania moich kolegów z klasy niż TO. Główna bohaterka, która była nad wyraz irytująca, dziecinna, pusta, głupia, schematyczna i zwyczajnie nijaka, jeśli pominąć poprzednie cechy, a i tak wszyscy inni bohaterowie zachwycali się jej dojrzałością, co do teraz nie mieści mi się w głowie. Nie cierpię Anny. Jej mąż jest dosyć ciekawą postacią, jednak szału nie ma, tyryry nie urywa, że się już tak wyrażę. Z kolei kochanek Anki był tak samo dziwny i niedojrzały jak ona. Odniosłam wrażenie, że cała jej dorosłość polegała to na seksie z jednym facetem, to na seksie z drugim facetem. Najbardziej intrygujący był dla mnie Borys i strasznie żałuję, że nie powiedziano o nim nic więcej...

 Plan okazał się dla mnie jedną wielką drogą przez mękę, zwłaszcza że dostrzegłam potencjał pomysłów pani Patrycji. Szkoda tylko, że wykonanie poległo już na starcie. Ogólnie cała fabuła była pozbawiona większego sensu i tylko kilka strzępków trzymało ją w całości... Ponadto powiało schematem: młoda, nijaka główna bohaterka, w której zakochuje się obłędnie przystojny, bogaty, starszy mężczyzna. No i oczywiście niebezpieczne przygody etc. Z wielkim bólem muszę powiedzieć, że gorszej książki już dawno nie czytałam i mam nadzieję, że nie będzie mi dane czytanie czegoś podobnego w najbliższym czasie. A najlepiej już nigdy...

 Osobiście nie polecam Planu, jednak wiem, iż ma sporo pozytywnych recenzji, więc... Może któreś z Was i tak się skusi.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Autorce!

Moja ocena: 1/10 (beznadziejna)

czwartek, 6 marca 2014

70. "Angelus" - Anna Gręda


Opis: Gdy jesteś siedemnastolatką po przejściach, nagłe zmiany to ostatnie, czego potrzebujesz. Tak myślą przygotowujące się do szkolnego apelu Anka i Monika z katowickiego liceum. Gdy w ich klasie pojawi się nowy uczeń, oficjalnie syn producenta muzycznego, wszystko ulegnie zmianie. I ruszy lawina nadprzyrodzonych zdarzeń, tajemnic oraz zaskoczeń. Czy to, co wydarzyło się kilka stuleci temu, naprawdę wpływa na życie grupy nastolatków z dwudziestego pierwszego wieku? I co ma z tym wspólnego tajemniczy... kruk?

 Okładka i opis widniejący na jej tyle to połowa sukcesu książki. W tym przypadku... Wyszło, jak wyszło. Z jednej strony jest niezwykle intrygująco, z drugiej trochę schematycznie: nastolatka, nowy chłopak w szkole, oczywiście przystojny i bogaty... Bla,bla,bla... Ale jest też tajemnica z dalekiej przeszłości oraz kruk, czyli jedno z najchętniej branych na warsztat zwierząt w szeroko pojętej fantastyce. Czy opis oddał wnętrze powieści? Przekonajmy się...

 Pierwsze strony zdecydowanie mnie nie porwały, ale też jakoś niespecjalnie zraziły, choć czułam, że ze stylem autorki mogę mieć problem. No i się nie pomyliłam... Dlaczego? Ponieważ odniosłam wrażenie, że nie czytam książki, ale co najwyżej szkolne wypracowanie, ewentualnie opowiadanie wstawiane na bloga, który nie posiada nawet własnej bety. Pani Anna wydała Angelusa, mając lat 16, co w żaden sposób jej nie usprawiedliwa. Aktualnie sama jestem w tym samym wieku, co ona wtedy, i jej styl, nieścisłości, brak logiczności po prostu mnie rażą.

 O jakich nieścisłościach, o jakim braku logiki mowa? Weźmy prosty przykład: główna bohaterka, Anka, urodziła się i wychowała w Polsce. Nie ma ani słowa o tym, że kiedykolwiek zetknęła się z językiem rosyjskim, a tu nagle bez problemu odczytuje rosyjski akt urodzenia. Znacznie później wyszło na jaw, że Angelus mówią różnymi językami, ale efekt nieścisłości pozostał. Idąc za ciosem: akt urodzenia z XVII wieku? Sprawa do dyskusji... Podobnie jak sami Angelus, którzy są pół-Upadłymi i pół-ludźmi, ale absolutnie nie mają nic wspólnego z Nefilim, gdyż ci ostatni to dzieci ludzi i aniołów. W fantastyce utarło się, używać pewnego cytatu z Biblii, który rzekomo świadczy o istnieniu Nefilim (z czystej ciekawości kiedyś to sprawdziłam, cytat faktycznie istnieje, nie jest wymyślony), a który jasno mówi, że Synowie Boży, którzy zeszli na ziemię i związali się z ludzkimi kobietami, upadli. Tak więc biorąc to czysto na logikę: anioł (taki, który nie upadł) dziecka mieć nie może. Niektórych rzeczy należy trzymać się nawet w fantastyce, a jeśli już się je zmienia, to należy robić to umiejętnie.

 Sama główna bohaterka była opisywana z pewną uporczywą, w końcu aż irytującą, manią. Mianowicie autorka ciągle rozwodziła się nad spokojem Anki. Anka miała wszystko spokojne: wyraz twarzy, spojrzenie... A potem nagle wydzierała się i przeklinała kompletnie bez powodu. Do chwili obecnej jej zachowanie pozostaje dla mnie zagadką. Prawdę powiedziawszy, nie sądzę, by udało mi się je kiedykolwiek pojąć.

 Kruk. Myślałam, że będzie czymś ciekawym, podczas gdy właściwie nie odegrał żadnej znaczącej roli w powieści. Ot, można powiedzieć, że taki dodatek ściągnięty od amerykańskich pisarzy. Generalnie całokształt nieudolnie imituje amerykańską powieść dla nastolatek. Choć to co najgorsze, zostało zachowanie: brak logiki i irytujący bohaterzy...

Nie mogę Wam polecić tej książki z czystym sumieniem, ponieważ kłóciłoby się to z moją opinią o niej, ale też nie odradzam sięgnięcia po nią: a nuż komuś z Was się spodoba i będziecie mieli całkiem odmienne zdanie od mojego?

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Autorce!

Moja ocena: 3/10 (słaba)