czwartek, 14 lipca 2016

148. "Harda" - Elżbieta Cherezińska



Opis: Mężczyzna, którego kocha. Ogień, który rozpala. Królestwa, którymi włada.

Świętosława od dziecka była harda. Od najmłodszych lat, wraz z bratem Bolesławem Chrobrym, uczyła się niuansów politycznej gry. Miała stać się pionkiem w układzie sojuszy swego ojca, księcia Mieszka. Jej ambicje sięgały znacznie dalej. Chciała zostać królową.

Los okazał się nieprzewidywalny. W drodze na dwór męża spotkała kogoś, kto zawładnął jej sercem. Czy jest w stanie spełnić swe ambicje i kochać? Stawka jest wysoka – przyjaciele zmieniają się we wrogów, miłość w nienawiść. Sakrament w klątwę.

Harda to opowieść o kobiecie niezwykłej, której losy nierozerwalnie wplatają się w dzieje Polski, Szwecji, Danii, Norwegii i Anglii. Namiętności, walka o tron, krwawe bitwy oraz zniewalające historie to królestwo, po którym Elżbieta Cherezińska porusza się z lekkością i drapieżnością sokoła.

 O Elżbiecie Cherezińskiej słyszałam, natknęłam się na jej powieści, ale jakoś nie złożyło się, żeby którąkolwiek przeczytać, mimo że pisze o tematach mnie interesujących. Tym razem postanowiłam zmienić stan rzeczy i zapoznać się z Hardą. Autorka ujęła mnie tym, że poruszyła temat, który skrzętnie ignoruje się nie tylko w książkach, ale też w polskiej szkole. Nie ukrywajmy, że historia Polski jest mocno okrojona, wspomina się głównie o królach, w porywach o ich braciach. Ale o siostrach? Nigdy.

 Nie czytałam żadnej z książek pani Cherezińskiej, więc nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Podeszłam do tej pozycji bez większych wymagań, ot, chciałam tylko, żeby dało się ją przeczytać bez bólu oczu. Tymczasem... Zostałam mocno zaskoczona. Już od pierwszych stron zrobiło się intrygująco, choć o tytułowej hardej nie było mowy. Spytacie: Jak to tak? Historia zaczyna się bez głównej bohaterki? Że co? No właśnie to. Autorka stawia na wprowadzenie nas w sytuację polityczną ówczesnej Polski, na przedstawienie nam postaci księcia Mieszka, pozwala nam wczuć się w klimat powieści. I powiem Wam, że był to strzał w dziesiątkę! Jeżeli ktoś nie interesuje się historią, to prawdopodobnie będzie kojarzyć tylko datę chrztu Mieszka, a zatem wyjaśnienie niuansów politycznych tamtych czasów jest bardzo przydatne. I spokojnie, jeśli lubicie historię i nie jesteście z nią na bakier, to też nie będziecie się nudzić. 

 Wkuwanie na pamięć suchych dat, imion królów, ich dokonań jest nudne, nie oszukujmy się. Na szczęście pani Elżbieta przywróciła naszych władców do życia, nadając im indywidualne charaktery, bynajmniej nie idealne. Targają nimi emocje takie same jak nami: miłość, złość, nienawiść, zazdrość... I tak dalej, i tak dalej. Mają swoje słabości i mocne strony, to ludzie jak my. No ale ja tu o władcach, a co z kobietami? Co z naszą Świętosławą Hardą? Zdecydowanie odbiega od stereotypu wychuchanej, cichej i uległej księżniczki. To niezwykle barwna postać, o której aż chce się czytać. Z pewnością wszyscy kojarzycie rudowłosą Hurrem ze Wspaniałego Stulecia - Świętosława to taki jej odpowiednik sprzed kilku wieków, tylko że skupiła w swoich rękach jeszcze więcej władzy, zdobyła miłość ludu i włożyła na głowę koronę więcej niż jednego państwa. I nie, ona też nie była bez wad. Zdarzył się nawet moment, kiedy byłam jej zachowaniem zniesmaczona, niemniej szybko minął i w dalszym ciągu mogłam podziwiać jej poświęcenie dla ojczyzny. Nie wątpię, że gdyby Harda została następczynią Mieszka I, Polska nic by nie straciła.

 Na tytułowej bohaterce jednak postacie w tej książce się nie kończą. Drogie panie, będziecie miały tu do wyboru cały wachlarz książąt i królów - nic tylko nienawidzić albo kochać któregoś z nich! Sama miałam ogromną słabość do Olava - norweskiego władcy - niestety, tylko do pewnego momentu, ponieważ później... wiecie, że nie mogę Wam tego zdradzić, musicie koniecznie przeczytać tę książkę. Jest warta każdej poświęconej jej chwili. W każdym razie, jak już mówiłam, Elżbieta Cherezińska wspaniale radzi sobie z wskrzeszaniem władców, czyniąc z nich nadzwyczaj zajmujące postacie. 

 Historia to bardzo wdzięczny temat dla pisarzy, zwykle jest tak ciekawa, że nie trzeba nawet ubarwiać jej dodatkowymi wydarzeniami, ale wtedy otrzymalibyśmy taką uwspółcześnioną kronikę, prawda? Tak więc autorka również popuściła wodze fantazji, włączając w powieść wątek miłosny. Niejeden. O nieee - jęknięcie. - Tylko nie to! Otóż spokojnie, nie przyćmi to surowego klimatu chrześcijańsko-pogańskiego świata, w którym będziemy się poruszać. Pani Elżbieta kunsztownie połączy miłość z władzą, śmierć z dawaniem życia, przyjaźń z nienawiścią. Zostaniecie poruszeni i zaskoczeni niejednokrotnie. Intrygi i zwroty akcji będą wyskakiwać zza rogu ze złośliwą miną, by kopnąć nas w tyłek i przypomnieć, że życie jest trudne, a już zwłaszcza życie ówczesnej księżniczki czy królowej. Naprawdę, bywały chwile, kiedy byłam wdzięczna, że mogę być zwyczajną recenzentką, a to wszystko dzięki pieczołowitemu odtworzeniu realiów historycznych przez autorkę. I tylko jedno mi przeszkadzało - okładka.
W środku cudowna, z mapami z przodu i z tyłu, które były świetnym pomysłem, bo pomagały odnaleźć się w sytuacji, ale na zewnątrz... Została wykonana z tego niewdzięcznego materiału, który może ładnie wygląda, ale na którym widać każdy odcisk naszego palca. Chyba że to celowy zabieg - okładka będzie historią naszego czytania, wtedy zwracam honor wydawcy za pomysłowość.


Harda to powieść dla każdego, kto nie boi się potłuc podczas bitwy z poganami.
Dla każdego, kto nie lęka się chłodnej Skandynawii i jej okrutnych bogów.
Tak więc książka w dłoń i do boju!

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!

Moja ocena: 10/10

czwartek, 28 kwietnia 2016

147. "Dobry Niemiec to martwy Niemiec" - Nikodem Pałasz


Opis: Powieściowe losy oficera Wehrmachtu i warszawskiego powstańca, które splotły się w niezwykłą historię.
W lipcu 1944 roku Warszawa przygotowuje się do powstania. Janek Brodawski (Szakal), młody żołnierz niepodległościowego podziemia, marzy tylko o tym, żeby dobrać się wreszcie do skóry Niemcom. Przypadkowe spotkanie z tajemniczym oficerem Wehrmachtu, Ansgarem Reuschem, wywraca jego świat do góry nogami. Ich
regularne mecze tenisowe przeradzają się w  dziwną, podszytą przyjaźnią i  wzajemną fascynacją relację katai ofiary. Tylko kto zostanie katem, a kto ofiarą?
Tymczasem śledztwo w sprawie zabójstwa szefa SD i policji na dystrykt warszawski Generalnego Gubernatorstwa zatacza coraz szersze kręgi. Reusch musi stawić czoło podejrzeniom i  lawirować między przełożonymi, żeby przetrwać i nie trafić na pierwszą linię zbliżającego się do Warszawy frontu. 
Nieudany zamach na Adolfa Hitlera uruchomi lawinę zdarzeń, która wchłonie Reuscha i  Szakala, stawiając ich przed najtrudniejszymi w życiu wyborami. 


 Burzliwa historia naszej ojczyzny nieodmiennie pozostaje dla mnie tematem interesującym, który uwielbiam zgłębiać. Nie ukrywam jednak, że jeszcze do niedawna II wojna światowa była dla mnie mało atrakcyjna, zdecydowanie miłowałam się w czasach wielkości Rzeczpospolitej, szlachty i mojej największej miłości - husarii. Coś jednak sprawiło, że oswoiłam się z latami ostatniego heroicznego zrywu Polaków i dlatego zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję. Czy była to dobra decyzja i czy aby nie zmarnowałam tych okruchów wolnego czasu, które mi pozostały?

 Nie byłam pewna, czego spodziewać się po tej pozycji. Wiadomo, że okupacja niemiecka to do dzisiaj bardzo drażliwy temat, a przyjaźń Polaka z AK i oficera Wehrmachtu... Z tego mógł zrobić się niezły ambaras. Wystarczyło drobne potknięcie, by intrygujący pomysł wywołał shitstorm. Czy tak się stało? Nie. Nikodem Pałasz stworzył porywającą, niezwykle emocjonującą pozycję, której po prostu nie chciałam kończyć. Pochłonęłam ją w... no, może półtora dnia, rezygnując nawet z nauki. Wierzcie mi na słowo, że w tym przypadku naprawdę warto zaufać zapewnieniom na skrzydełkach okładki i czytać tylko wtedy, gdy dysponuje się odpowiednią ilością czasu, inaczej skończycie jak ja - nieprzygotowani do szkoły, ale pełni słodko-gorzkich uczuć po zakończeniu tej książki, targani silnymi emocjami.

 Książki wojenne rzadko należą do powieści lekkich, tak też było tym razem. Poważny temat, poważnie potraktowany, poważnie odebrany. A mimo to... powieść tę czyta się naprawdę szybko, pochłania w momencie. Nie ma rozdźwięku między oboma punktami widzenia - Janka
i Ansgara - co często się zdarza w takich sytuacjach. Historia obu zapiera dech w piersiach, a już zwłaszcza od momentu, gdy łączy się w całość. Warto jednak wspomnieć raz jeszcze
o rozbieżności w oglądzie świata. Kompletnie różnej, a jednak podobnej. Nikodem Pałasz,
w moim odczuciu, znakomicie oddał psychikę okupanta. Nie Hitlera czy jego generałów, nie. Psychikę Niemca, którego niemal wywleczono z domu i zmuszono do robienia brzydkich rzeczy. Czy znaczy to, że był niewinny? Nie. I o tym najpiękniej mówi zakończenie tej książki - wzruszające, sięgające duszy. Bez wstydu przyznaję, że uroniłam niejedną łzę.


 Autor ma talent, nie ukrywajmy. Pieczołowicie oddał klimat okupowanej Warszawy, zadbał nawet o takie detale jak przedwojenne nazwy ulic. Przez chwilę mogłam poczuć się częścią tamtego świata, pięknego i strasznego zarazem. Pałasz równie misternie skonstruował psychikę także postaci drugoplanowych - przyjaciele Janka zostali nakreśleni żywo, dynamicznie, na moment niemalże stajemy się nimi. To osoby takie jak my. Mniej więcej w naszym wieku. Los postawił je w obliczu największej z prób, kiedy wolności i niepodległości ojczyzny musieli bronić za cenę życia, a pan Nikodem z brutalną finezją sprawił, że związujemy się z jego bohaterami emocjonalnie, przeżywamy każde ich wzloty i upadki.

 Cóż mogę rzec... Pisanie tej recenzji było trudne ze względu na to, że powieść Pałasza wywołała we mnie ogrom różnorodnych emocji, na czele z postanowieniem, że przeczytam tę książkę jeszcze raz. Zapewne niejeden raz... Bo warto. Po to, by poczuć tchnienie okupowanej Polski, by stanąć ramię w ramię z ówczesnymi powstańcami, a dzisiejszymi bohaterami. A w końcu, mając świadomość bestialstwa Niemców, żeby zadać sobie to najważniejsze pytanie: Czy ja byłabym/byłbym w stanie poświęcić siebie dla ojczyzny? Zostawiam Was z tą refleksją i nadzieją, że sięgniecie po tę pozycję - jest to jedna z najlepszych i najbardziej wartościowych pozycji, które w ostatnim czasie ukazały się na polskim rynku.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!


Moja ocena: 9/10 (wybitna)

niedziela, 17 kwietnia 2016

Wiosenna wyprzedaż/wymiana książek!

Moi drodzy, nadeszła wiosna, czas na porządki. 
Zwłaszcza, że powoli znowu kończy mi się miejsce na półkach... 
Tak więc szukam domu dla książek, które u mnie stoją smutne, samotne i nieruszane. 
Podarujcie im nowy dom i nowe życie!

SPRZEDAM LUB WYMIENIĘ


Dying light. Aleja koszmarów - Raymond Benson - cena: 15zł
Niepokoje wychownka Torlessa - Robert Musil - cena: 20zł

* Niepokoje... - okładka twarda, z dodatkową obwolutą 
* obie pozycje stan bardzo dobry


Dziedzictwo mroku - Bree Despain - cena: 18zł (stan bardzo dobry)
Przepowiednia - P.C. Cast - cena: 16zł (stan dobry +)


Numery 2. Chaos - Rachel Ward - cena: 17zł
Statek - Stefan Mani - cena: 15zł

* obie pozycje stan bardzo dobry


Monster High - Lisi Harrison - cena: 15zł
Świat Nocy 1 - L.J. Smith - cena: 17zł

*obie pozycje stan bardzo dobry


Leokadia w Krainie Czarów - Agata Agnieszka Włodarczyk - cena: 15zł
Dziewięć żyć Chloe King. Upadła - Liz Braswell - cena: 15zł

*obie pozycje stan bardzo dobry


Wróg - Charlie Higson - cena: 15zł (stan dobry)
Lewa ręka Boga - Paul Hoffman - cena: 18zł (stan bardzo dobry)

W ceny książek została wliczona przesyłka listem poleconym według cennika poczty polskiej. 
W przypadku zakupu większej ilości książek cena do negocjacji
...choć negocjować można zawsze. ;)

KONTAKT: paticzova989@interia.pl
Facebook

sobota, 16 kwietnia 2016

146. "Łańcuch pokarmowy" - Wiktor Noczkin



Opis: Ślepy obiecywał sobie, że już nigdy więcej. Że to koniec, że on ze stalkerstwem skończył.
Ale zawsze jest ten ostatni raz.

Duża polityka z Dużej Ziemi wlewa się do Zony i stawia wszystko na głowie. Bandyci z wysypiska, zabójca z wielkiego miasta, Stwór z zapomnianego laboratorium… a w oku cyklonu nasz bohater, jak zwykle trochę zagubiony, ale z uśmiechem na ustach i głową pełną dykteryjek.

Po raz kolejny wkrocz ze Ślepym do Zony i zobacz, jak wygląda Jej łańcuch pokarmowy.

Czekałam na tę książkę jak na przysłowiowe boskie zmiłowanie. Nie. Nawet bardziej. Stęskniłam się za Ślepym i jego poczuciem humoru, za kłopotami, w które się pakuje. Za niebanalnymi pomysłami Noczkina. No i doczekałam się. Ale czy było warto? Czy autor sprostał wysoko postawionej poprzeczce?

Już pierwsza strona powieści jasno daje czytelnikowi do zrozumienia, że tym razem będzie inaczej niż w poprzednich częściach. Otóż narracja nie jest pierwszoosobowa, nie opowiada o naszym dotychczasowym głównym bohaterze. Kto ma słabsze nerwy i nie przeczytał opisu książki, ale dorwał się do jej fragmentu, może mieć lekki zawał. No bo... S.T.A.L.K.E.R. Noczkina bez Ślepego? To jak Zona bez mutantów. I bez wódki. Na szczęście wkrótce do akcji wkracza i Ślepy. Z typową dla siebie narracją, z dowcipem na każdą okazję. A potem jeszcze kilku bohaterów oraz Stwór. W sumie mamy możliwość oglądu sytuacji z trzech różnych punktów widzenia, w porywach nawet czterech. Jeżeli przeraża Was taka ilość, powstrzymajcie się przed sięganiem po uspokajające ziółka - Wiktor Noczkin wspaniale wybrnął z sytuacji, ba, od razu widać, że doskonale koncept przemyślał. Nie ma chaosu, czytelnik nie gubi się w akcji, nie zostaje mu zdradzone ani za dużo, ani za mało. Za to obrana przez autora forma bardzo urozmaica powieść, nadaje fabule głębi.

 No dobrze, narracja udana, ale co z akcją? Na tym polu również się nie zawiodłam. Mogę wręcz powiedzieć, że byłam mile zaskoczona, bo TAKIEGO pomysłu w życiu bym się nie spodziewała. Zaręczam - jeżeli ktoś jeszcze waha się, czy po trylogię autora sięgnąć - że warto to zrobić, chociażby dla samego zakończenia. Sytuacja komplikuje się na wielu polach, robi się dosyć poważnie, a zarazem... jeszcze zabawniej niż poprzednio. Humor Ślepego nie opuszcza, w najgorszych opałach nie omieszka rzucić ciętym dowcipem. Nawet, jeśli przyjdzie zakpić sobie z Powinności. Która śmieje się, mimo że nie ma rozkazu. Czytałam i stresowałam się - Co to będzie? Co to będzie? Dumałam, jak Ślepy i jego nowa-stara kompania wybrnie z opałów, czy uratują świat, czy... Dobra, rozpędziłam się. Bez spoilerów. Przeczytajcie i też się emocjonujcie. Przy czym ostrzegam, że podkochujące się w naszym stalkerze panie, zostaną ugodzone w samo serce. Jak ja.

 Łańuch pokarmowy to zdecydowanie najbardziej poważna, a zarazem zabawna powieść o Ślepym. Tytułowe zagadnienie przewinie się w treści nie raz i nie dwa, w różnych znaczeniach i konfiguracjach. Śledzenie przemyśleń bohaterów o łańcuchu pokarmowym, jeszcze nieświadomych nadciągającego niebezpieczeństwa, było naprawdę interesujące. Miało w sobie jakiś pokrętny urok. Tak jak jeden z nowych bohaterów - Budda. Był tak charakterystyczną, a zarazem niespodziewaną w Zonie postacią, że zapamiętam go na dłuuugo. Za wykreowanie tego bohatera mogłabym bić Noczkinowi owacje na stojąco. Chętnie też poczytałabym o nim więcej. Tak jak o samym Ślepym, bo na myśl, że to może być ostatnia część jego przygód, przeszłam lekkie załamanie nerwowe. Żyję nadzieją, że jeszcze spotkam się z moim ulubionym bohaterem w Zonie.

Moja ocena: 8/10 (rewelacyjna)

poniedziałek, 15 lutego 2016

145. "Chłopcy. Największa z przygód" - Jakub Ćwiek


Opis: Epicki finał bestsellerowej serii Chłopcy!

Po traumatycznych wydarzeniach z części trzeciej Cień i Piotruś wreszcie stawiają na swoim – oto w realnym świecie trwa wielka, nieprzerwana zabawa. Sporą rolę w ich planie mają odegrać Chłopcy, wciąż pozbawieni pamięci i tkwiący w zwyczajnym, nudnym życiu. Czy Dzwoneczek jest w stanie jeszcze coś zmienić, czy tylko mimowolnie realizuje kolejne założenia Cienia? 

Droga wzywa, a największa z przygód – ta, z której nie da się wyjść cało, ale i której nie sposób uniknąć, czeka! Dzwoneczek i Chłopcy jeszcze nigdy nie byli tak blisko niej… Kiedy trzeba, bawi wyszukanymi żartami i ciętymi bon motami. Innym razem wyciska łzy i zmusza do refleksji. Wspaniałe zakończenie wspaniałej serii.

 Chłopcy należą do grona moich ulubionych serii, nie jest to żadną tajemnicą. Tak, to właśnie z tej historii podebrałam nazwę bloga. Stworzyłam sobie moją własną Drugą Nibylandię. Jaka jest - każdy widzi. Ale jaka jest ta, którą wykreował Jakub Ćwiek w ostatnim tomie przygód Zagubionych Chłopców? Czy znacząco różni się od tej, którą poznaliśmy w części pierwszej?

 Z dobrymi książkami otwierającymi serię jest jeden problem - autor już na wstępie wysoko stawia sobie poprzeczkę. Czasami tak wysoko, że nie daje rady jej przeskoczyć, nie jest w stanie utrzymać poziomu. Na szczęście Ćwieka to nie dotyczy. Jego książki można kupować w ciemno, bo wiadomo, że będą dobre. Z tego też powodu nie martwiłam się, czy kolejne przygody moich ulubionych bohaterów będą dobre. Martwiłam się tylko jednym: czym tym razem autor ich skrzywdzi. A skrzywdził ich okrutnie...

 Kto czytał poprzednie części - albo chociaż ich recenzje/opisy - ten wie, że Chłopcy nie są zwyczajną opowiastką ku rozrywce. Owszem, bawią ciętym dowcipem, balansują na granicy dobrego smaku, obficie sypią się wulgaryzmy, ALE to przede wszystkim mądre książki opowiadające o jednej z największych tragedii tego świata: o dorastaniu. Ta chwila czyha na każdego z nas, a kto zbyt długo jej się opiera, ten... przeczytajcie. I dopowiedzcie sobie sami. Nie będę narzucać Wam własnej interpretacji, ta historia zasługuje na to, aby każdy przeżył ją po swojemu. Aby jeszcze po jej zakończeniu czytelnik rozmyślał nad tym, co autor chciał nam przekazać oraz jak życiowa jest ta kontynuacja przygód Piotrusia Pana. Uczy więcej niż niejedna szkolna lektura, a i przyjemność z czytania jest nieporównywalnie większa.

 Największa z przygód faktycznie była największą z przygód, które przeżyłam z tymi dużymi dziećmi. W takim czy innym znaczeniu. Trzymała w napięciu, bawiąc, ucząc, wzruszając. Jakub Ćwiek z właściwym sobie talentem i dowcipem pisze o trudnych tematach, wciągając czytelnika w wir wartkiej akcji. Byłam zachwycona, wróciwszy do moich literackich przyjaciół, byłam też zdruzgotana, widząc, co autor im zafundował, przerażenie nieustannie mieszało się z ulgą lub na odwrót. Nie zabrakło mu emocjonujących pomysłów do samego końca. Sprawił, że po skończeniu znalazłam się w stanie "Nie wiem, co zrobić ze swoim życiem". Wciąż trudno pogodzić mi się z myślą, że póki co to koniec podróży z Chłopcami. Koniec Drogi, koniec Skrótu. Pozostaje jednak nadzieja, że tak jak pisarz wrócił do Kłamcy, tak i kiedyś wróci do tej powieści. Czekam z niecierpliwością.

 Zdecydowanie nie polecam zamknięcia serii osobom o słabych nerwach, słabym sercu, czy ogólnie o kiepskim zdrowiu - można dostać zawału albo wylewu z nadmiaru emocji.
Kto zaś czuje się na siłach - niech czyta!
Bo warto.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu SQN!


Moja ocena: 10/10


sobota, 21 listopada 2015

144. "Wybrana o zmroku" - C.C. Hunter


Książka do kupienia TUTAJ

Opis: W Wodospadach Cienia Kylie odkryła świat o wiele dziwniejszy, niż kiedykolwiek mogłaby się spodziewać. Czy kiedykolwiek wyobrażała sobie, że jej najlepszymi przyjaciółkami będą wampirzyca i czarownica? Czy myślała, że będzie uciekać przed wrogiem i mierzyć się z własnym dziedzictwem i mocą? Czy kiedykolwiek śniła o dokonywaniu wyboru między wilkołakiem, który złamał jej serce, ale za wszelką cenę chce ją odzyskać, a półelfem, który był przy niej, ale wycofał się, zanim los dał im szansę?

Kylie musiała opuścić Wodospady Cienia ze swoją rodziną. Gdy jej trop wpada najpotężniejszy wróg, dziewczyna widzi przed sobą tylko jedną możliwość: musi przejść przemianę i w pełni zawładnąć swoją mocą. Tylko to pozwoli jej powstrzymać Maria. Jej podróż ku własnej tożsamości nie zakończy się jednak, dopóki jej serce nie dokona ostatecznego wyboru. Wszystko zmierza ku tej decydującej chwili, gdy Kylie ostatecznie przypieczętuje swój los i na zawsze odda komuś serce.

 Być może pamiętacie moje początki z Wodospadami Cienia i pierwsze, niespecjalnie pochlebne recenzje książek z tej serii. Owszem, były to lekkie i przyjemne opowiastki, ale brakowało w nich tego, co czyniłoby je pełnowartościowymi powieściami. Jednak każda kolejna część była lepsza, aż dotarłam do ostatniej. Do zakończenia, które mogło stać się godnym ukoronowaniem historii Kylie albo kompletnie zniweczyć wszystkie postępy autorki. 

 Wybrana o zmroku już od pierwszych stron zaskakuje. Czym? Stylem, któremu daleko do początkowej grafomanii pani Hunter, a przede wszystkim: główną bohaterką. Kylie dorastała z każdym kolejnym tomem, znikała jej infantylność, a pojawiała się dojrzałość. Myślę, że można pokusić się o określenie jej postacią dynamiczną. No ale na niej powieść się nie kończy, prawda? Jej przyjaciółki pozostały takie, jak były: zabawne, zadziorne i niepokorne, chłopcy wciąż uroczy, a Holiday, opiekunka całej tej paranormalnej zgrai... też została bez zmian. I to błąd, bo z doświadczenia wiem, że ktoś tak dziecinny nie poradziłby sobie z bandą nastolatków, ale to powieść paranormalna. Tutaj wszystko jest możliwe.

 C.C. Hunter znakomicie poradziła sobie z rozwijaniem akcji i wyjaśnianiem poszczególnych wątków z poprzednich tomów. Fabuła trzymała w napięciu, zaskakiwała zwrotami akcji oraz tym, że zrobiło się brutalniej i naprawdę niebezpiecznie. Nie spodziewałabym się tego po tak cukierkowej serii, a tu taka niespodzianka! Ponadto swoje miejsce w tym wszystkim znalazły także istoty, o których dotychczas pojawiały się wyłącznie wzmianki i właściwie nie było wiadomo, czy są one faktycznym bytem, czy to autorka robi nas w balona. O co chodzi? Sięgnijcie po książkę i przekonajcie się! 

 Wyjaśnione zostały także różne inne wątki, jak już wspomniałam. Między innymi relacje Kylie z wieloma osobami. Tak! Dowiemy się, kogo wybrała nasza bohaterka - czy wilka, czy elfa. Przyznajcie, czekałyście na to tak samo jak ja! Cóż... Nie tylko jej miłosne przygody wykrystalizowały się. Losy wielu innych par mocno Was zaskoczą - w tej kwestii niczego nie można być pewnym. Podobnie jak tego, kto dotrwa do samego finału...

 Przyznaję, że docierając do końca książki, było mi przykro. Z jednej strony koniecznie chciałam poznać zakończenie, a z drugiej pragnęłam, żeby historia się nie kończyła. Tak, są jeszcze przygody Delli, ale to nie to samo. Rozpoczynając swoją podróż z Kylie, nie sądziłam, że przy zakończeniu będę towarzyszyły mi takie, w gruncie rzeczy, pozytywne emocje. Teraz jestem pewna: z czystym sumieniem mogę polecić Wam Wodospady Cienia - są idealne na te deszczowe, jesienne wieczory. Uśmiechniecie się i wzruszycie nieraz!

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Feeria!

Moja ocena: 8/10 (rewelacyjna)


sobota, 5 września 2015

143. "Klątwa Neferet" - P.C.Cast + Kristin Cast



Opis: P.C. i Kristin Cast odkrywają mroczną tajemnicę najwyższej kapłanki Domu Nocy.

Szesnastoletnia Emily Wheiler dorastała w XIX-wiecznym Chicago, otwartym na świat za sprawą zorganizowanej tam Wystawy Światowej. Nagła śmierć matki diametralnie zmienia jej życie. Skrzywdzona, lecz wciąż pragnąca miłości i swobody Emily ucieka z domu, by zacząć wszystko od nowa. Przybiera odmienne imię, a w jej umyśle rodzi się pragnienie, by zemścić się na mężczyźnie, któremu kiedyś ufała.



 Od pewnego czasu nowelki do bestsellerowej serii Dom Nocy to najlepsze, co się w owej serii ukazało. Jak już wspominałam, uwielbiałam DN do... którejś z kolei części. Wkrótce rozwlekanie pomysłów dla kasy sprawiło, że książki pań Cast zaczęły mnie nużyć. Na półce wciąż stoi przedostatnia, nietknięta część. Kiedyś ją przeczytam, jestem tego pewna. Póki co postawiłam na krótkie formy, w których poruszono bardziej interesujące wątki.

 Każdy, kto przeczytał chociażby kilka pierwszych powieści o Zoey Redbird (głównej bohaterce DN), z pewnością zgodzi się ze mną, że Neferet to jedna z najciekawszych postaci obok upadłego boga. Smaczku wszystkiemu dodaje fakt, iż jest to postać na wskroś negatywna. Czy jednak była taka od początku? Oczywiście, że nie. I tutaj wielki plus dla autorek za to, że opowiedziały historię nie tyle młodej wampirzycy, co dziewczyny, która miała się takową stać, podobnie jak w Ślubowaniu Lenobii. Obie dziewczyny miały trudną młodość, przeżyły burzliwą miłość i dramat - najwidoczniej autorki trzymały się przy pisaniu pewnego schematu...

 Bez obaw, podczas czytania nie jest to uderzające, sama zauważyłam ten fakt dopiero teraz, pisząc tę recenzję. Chociaż schemat wygląda podobnie, możecie być pewni, że historie są zupełnie różne. Klątwa Neferet porusza pewną niebywale trudną kwestię. Niestety, nie mogę zdradzić, o jaką chodzi, by nie spoilerować, wiedzcie jednak, iż jest to temat powszechnie uznany za tabu. O tym zwyczajnie nie mówi się głośno. Te autorki powiedziały i zrobiły to w pięknym stylu. Z ofiary uczyniły kata, pozwalając zgłębić psychikę tytułowej postaci, wyjaśniły, co pchnęło ją do późniejszych knowań z ciemną stroną mocy.

 Nowelka ta, podobnie jak trzy inne z tej serii, liczy zaledwie 158 stron. Tyle wystarczyło paniom Cast. aby porwać czytelnika do XIX-wiecznego Chicago i wciągnąć go w wir emocjonujących zdarzeń. Z właściwą sobie lekkością opisały tematy przyjemne, jak pierwsza młodzieńcza miłość, oraz trudne, jak śmierć matki. Nie popadały przy tym w skrajności, czyniąc z Emily, głównej postaci, ofiarę czy bohaterkę. To była dziewczyna jakich w tamtych czasach wiele. Dzisiaj mogłaby być jedną z nas. I dzisiaj także mogłaby przeżyć nieszczęścia, które dotknęły ją prawie 200 lat temu. Duet pisarek, Phyllis i Kristin, matka i córka, kolejny raz wpakowały w wampirzą opowiastkę ponadczasowe dramaty ludzi, nie tylko młodych, czyniąc z niej coś więcej niż pustą historyjkę fantasy. Być może nieco dały ciała z Domem Nocy, ale w nowelkach pokazują klasę pierwszych części serii, ba, można skłaniać się ku opinii, że są jeszcze lepsze niż wtedy, gdy spisywały historię Zoey, a Klątwa Neferet to jedno z ich najbardziej udanych dzieł.

 Jak to w przypadku bestsellerów na światową skalę bywa, i Klątwa... doczekała się zagranicznych wydań, a w tym różnych okładek. Polska, niemal taka sama jak jedna z anglojęzycznych wersji, wypada chyba najkorzystniej. Mowa tu o wersji strice graficznej, bo w rzeczywistości wydawnictwo dorzuciło tłoczenia oraz różne faktury na okładce, co daje naprawdę zachwycający efekt!

 Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi papierowypies.pl!


Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra)