środa, 31 lipca 2013

10. "Kroniki krwi" - Richelle Mead


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 "Akademię Wampirów" pokochałam od pierwszej strony i kiedy już dobrnęłam do końca serii, było mi niezwykle przykro. Aż tu nagle gruchnęła wieść, że nadchodzą "Kroniki krwi" -  kontynuacja! Pewnie poleciałabym po nie jak na skrzydłach, gdyby nie fakt, iż główną bohaterką miała być najmniej lubiana przeze mnie postać... alchemiczka Sydney. Ba, mało tego! Ponoć autorka umyśliła sobie, żeby związać ją z moim ukochanym Adrianem! No i Jill... Do niej też nie zapałałam szczególną miłością. 


 Wybacz mi, Panie, bo zgrzeszyłam niewiarą w tę prześwietną autorkę.

  Do książki podchodziłam ostrożnie, jednak starałam się wykrzesać z siebie entuzjazm. Jakież było moje zaskoczenie, gdy powieść wciągnęła mnie od pierwszych stron! Wciąż jednak nie pozwalałam sobie na optymizm, wszak do końca zostało jeszcze dużo... 

 Sydney nigdy nie lubiłam, więc obawiałam się jej pierwszoosobowej narracji, jednak niepotrzebnie. Richelle Mead wiedziała, co robi i to widać. Alchemiczka ukazuje nam się z bardziej ludzkiej strony, poznajemy jej relacje rodzinne, relacje z pracodawcami, motywy, którymi kierowała się podczas swoich działań. Czasami pokazuje różki, a i poczucie humoru ma!

 Jill mnie nie zachwyciła, ale nie było źle. Do teraz jednak nie rozumiem jednego - dlaczego autorka postanowiła, że wszyscy mężczyźni będą ją uwielbiać? UWAGA: spoiler - EDDIE?! No litości, to było po prostu i zwyczajnie głupie. Ona ma tylko 15 lat... Omal nie dostałam zawału (ale takiego pozytywnego), zobaczywszy, co autorka wymyśliła w związku z nią i jej przyjaźnią z Iwaszkowem. To było naprawdę dobre i mocne. Nie zdradzam nic więcej, musicie koniecznie przeczytać!

 Kiedy już sądziłam, że domyślam się, co będzie dalej, pani Mead wyskakiwała z czymś takim, że szczęka opadała. Przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo pokochałam tę autorkę za "Akademię...". Ot, ósmy cud świata! No i chwalę sobie jeszcze jedno - póki co autorka pozwoliła mi żyć spokojnie, gdyż między Adrianem a Sydney nie wydarzyło się nic ekstra, jak sugeruje tylna okładka. 

 Gorąco zachęcam Was do przeczytania tej książki. Sama na pewno sięgnę po kolejne części. Mam tylko nadzieję, że mnie zawiodą i dorównają pierwszej.


Moja ocena: *7 (wybitna)

poniedziałek, 29 lipca 2013

9. "Szubienicznik" - Jacek Piekara


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2 - słaba
3 - przeciętna 
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 "Szubienicznik" idealnie wpasował się w moje przygody z Komudą - miałam porównanie XVII wiecznej Polski u obu panów. Jak wypadło? Bardzo korzystnie dla nich obu. Piekara przede wszystkim zaskoczył mnie faktem, iż ta powieść kompletnie odbiega od pozostałych jego dzieł: w porównaniu z nimi okazała się dziwnie spokojna i nieszczególnie cyniczna. A i główny bohater jest poprawny politycznie. 

 Pierwsze strony nie wyróżniają się niczym szczególnym: ot, wizyta młodego podstarościego Zaremby u dawnego przyjaciela. Całodzienne jedzenie, chlanie i zabawa. Jak to w dworze bogatego szlachcica. Ale później nadchodzi wątek kryminalny - ktoś wysyła listy w imieniu stolnika Ligęzy do różnych szlachciców, obiecując im wynagrodzenie win, których kiedyś doznali. Ligęza i Zaremba muszą wysłuchać opowieści każdego z nich i wyciągnąć wnioski. Przy okazji dramatycznych przygód będą zabawne komentarze, dyskusje na temat polityki, a także liczne toasty. 

 Interesujący okazał się zamysł, w jaki pokrzywdzeni szlachcice przedstawiali swoje nieszczęśliwe przygody - przenosiliśmy się  w czasie i byliśmy bezpośrednimi świadkami wydarzeń. Bynajmniej nie przeszkadzało to w orientacji, wręcz przeciwnie. Dodatkowo dyskusje panów braci dopowiadały nam resztę. Poza tym nieocenione okazały się inteligencja i doświadczenie podstarościego Zaremby, kiedy to w prywatnych rozmowach z Ligęzą zwracał uwagę na szczegóły, o których my, szaraczki, nawet byśmy nie pomyśleli.

 Warto zwrócić uwagę na fakt, że oprócz wciągającej zagadki kryminalnej, mamy również świetne wejrzenie w Polskę szlachecką; zajazdy, zwady, pojedynki, podgolone czerepy oraz nieodłączne wąsy i szable. Gdyby Piekara uczył w szkole, historia byłaby ulubionym przedmiotem każdego ucznia. W końcu który nauczyciel ośmieli się nazwać Marysieńkę, żonę Jana III Sobieskiego, "francuską murwą"? Ano żaden...

Nie ocenia się książki po okładce, ale ta wyjątkowo przypadła mi do gustu. Po prostu ma w sobie to coś, co stanowi świetną zapowiedź treści i jest bardzo klimatyczne. Co prawda nie wiem, jak tytuł ma się do ogółu, ale liczę na to, że następne tomy mi to wyjaśnią. 

 Ostatni rozdział "Szubienicznika" jest najkrótszy, ale najbardziej tajemniczy, zaskakujący, wręcz... szokujący? Na pewno sprawia, że trudno przestać o nim myśleć. Jedyne, co mnie zasmuciło to to, że nie ma żadnych informacji na temat kontynuacji tomu pierwszego. Nie zważając na tę drobną niedogodność, gorąco i z całego serca polecam wam tę książkę!


Moja ocena: 6 (rewelacyjna)

czwartek, 25 lipca 2013

8. "Przysięga Smoka" - P.C. Cast + Kristin Cast


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

Smok Lankford nigdy nie był moim ulubionym bohaterem serii "Dom Nocy", więc miałam mieszane uczucia, sięgając po tę książkę, choć podejrzewam, że mimo to bym ją kupiła. No cóż, nie musiałam, ponieważ była nagrodą w wygranym przeze mnie konkursie. Wierzyłam w duet pań Cast i dobrą opinię mojej mamy, która "Przysięgę..." zdążyła przeczytać przede mną. Najwyraźniej wiara czyni cuda, gdyż powieść okazała się wyśmienita. No i niemal tak samo dobrze pachnie ;)

 "Przysięga Smoka" mówi nie tylko o tytułowym bohaterze, ale także o jego przyszłej żonie, Anastasii. Na tych stu kilkudziesięciu stronach jesteśmy świadkami rozkwitu wielkiej miłości, młodzieńczej buty, a także walki z pradawnym złem, w starciu z którym pomaga bogini wampirów - Nyks. Panie Cast zabierają nas w magiczny świat Domu Nocy, gdzie podjęte przez jego adeptów decyzje wpłyną na wydarzenia, które będą miały miejce kilka wieków później... Czy wyniknie z tego coś dobrego, o tym musicie przekonać się sami! 

 Duet pań Cast pokazuje się tutaj z najlepszej strony, urzekając intrygującą świeżością bohaterów, przedstawiając nam ich nie jako istoty wieczne i potężne, lecz jako postacie zmagające się z bagażem bolesnych doświadczeń. Podejrzanie ludzkie, o czym świadczyć może chociażby fakt, iż najwyższa kapłanka jest lesbijką i ma partnerkę. Zaszokowało mnie to, gdyż w tamtych czasach homoseksualistów potępiało się, a nie przyjmowało ich orientację za naturalną. Jednak jestem w stanie wybaczyć to niedociągnięcie, ponieważ bądź co bądź, akacja toczy się w środowisku wampirów. 

 Powieść rzuca nowe światło na postacie pary nauczycielów oraz ich prawdziwą, czystą miłość, pozwalając nam spojrzeć na zachowanie Smoka po utracie ukochanej z całkiem nowej perspektywy. Tylko... czy aby na pewno kieruje nim zranione serce? A może doszedł do punktu, kiedy rozpacz niebezpiecznie miesza się z zapiekłą, bezmyślną nienawiścią? Jedno jest pewne: ta historia miłosna nie trąci współczesnym oklepaniem, lecz wywołuje na naszych ustach uśmiech, a później już tylko łzy cieknące po policzkach... 

 Warto również wspomnieć o pięknych ilustracjach, które znajdują się w książce. Naprawdę ucieszyłam się, zobaczywszy je. Są bardzo interesującym urozmaiceniem. Każda zajmuje dokładnie całą stronę, nawiązuje do treści i jest znakomicie wykonana. Aż żałuję, że w całej serii takich nie ma. Po prostu coś świetnego!

 Tę nowelę czytało się naprawdę dobrze, wciągała i nie pozwalała oderwać się ani na moment. Przypomniała mi, za co pokochałam "Dom Nocy", przywróciła mi wiarę w jego świetność, gdyż zaczęłam ją tracić  w miarę tego, jak autorki coraz bardziej rozwlekają serię. Mam nadzieję, że pozostałe dodatki również zostaną wydane w Polsce. 


Moja ocena: *7 (wybitna)

środa, 24 lipca 2013

7. "Opowieści z Dzikich Pól" - Jacek Komuda


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

"Wiecznie odtąd będziem tęsknić za opowieścią o Dzikich Polach."

 "Będę tęsknić? Czy nie będę?" - zastanawiałam się, 

z powątpiewaniem patrząc na okładkę. Teraz już wiem: TĘSKNIĘ.

 Jacek Komuda ma dar podobny temu Jacka Piekary - obaj panowie potrafią sprawić, że czytelnik zakocha się w bohaterze, nawet jeśli jest on zabijaką i hultajem. Być może Jacusie po prostu już tak mają ;) 



"Bo gdzie indziej szukać tak wytrwałych kochanków i tak zaciekłych pojedynków?"  

 Jacek Komuda maluje przed nami niezwykle realny świat XVII wiecznej Rzeczypospolitej, gdzie pojedynki między szlachtą są codziennością i pojawiają się praktycznie na każdej stronie, a nobile verbum poświęca się cały rozdział. Od razu widać, że zna się na rzeczy, bo nawet język jest stylizowany na staropolski, o czym niektórzy autorzy często zapominają. No i dzięki panu Komudzie mogę teraz wymienić kilka rodzajów broni białej bez problemu! 


  W moim wydaniu opowiadań było siedem. Muszę przyznać, że nieco mnie zaskoczyły, bo w porównaniu z poprzednimi książkami autora, ta okazała się nad wyraz poważna, odzierająca rzeczywistość do szpiku, ukazująca ludzkie charaktery z każdej strony,melancholijna... Szczególne silne wrażenie wywarło na mnie opowiadanie pt. "Veto", gdzie polska załoga usiłowała utrzymać Kreml za wszelką cenę. Nawet za cenę zjadania ścierw własnych przyjaciół... Pomiędzy oszalałymi z głodu żołnierzami znalazł się jeden człowiek - szlachcic, któremu przysługuje prawo liberum veto; nie zgadzał się na otaczającą go rzeczywistość i usiłował ją zmienić. Ba, on nawet znalazł miłość... A jak potoczyły się jego losy? Przeczytajcie!


  Nawet jeśli w pewnych momentach było wesoło, to kończyło się tak, że po prostu rzedła mi mina. Pan Jacek sprawił, że na tych kilkunastu czy kilkudziestu stronach zżywałam się z bohaterami, a później robił takie coś, że nic tylko wyć! Choć muszę przyznać, że mimo wszystko tytuł opowiadania pierwszego: "Nie trać waszmość głowy!" wciąż wywołuje u mnie uśmiech, gdy przypomnę sobie jak dosłownie to powiedzenie zostało potraktowane. 


 Jeżeli ktoś lubi powieści z wartką akcją, krwistą walką i honorem ponad wszystko, to "Opowieści z Dzikich Pól" są dla niego stworzone. Nie zabraknie w nich również miejsca na miłość i... demony, Zło czyhające na chwilę słabości. 


 Moja ocena: 6 (rewelacyjna)


wtorek, 23 lipca 2013

6. "Ja, diablica" - Katarzyna Berenika Miszczuk


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna    

Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. 

 Kiedy czytelnik raz wstąpi do Los Diablos, już nigdy nie zechce opuścić... Piekła i diabłów. Tak właśnie było ze mną po lekturze "Ja, diablicy". Mało tego, ja się po prostu w dwóch diabełkach zakochałam! Dobra zabawa, głośny śmiech i ukradkowe westchnienia gwarantowane. Trzymajcie się mocno, bo jazda będzie ostra!

 Wiktoria Biankowska jest młodą studentką, która zostaje zamordowana podczas powrotu do domu z imprezy. Dziewczyna trafia do Piekła i akcja od razu rusza jak huragan, wciągając w ten wir nas, czytelników - Wiktoria zostaje zakontraktowana na 66 lat jako diablica (diablice to towar deficytowy, oprócz niej tę funkcję pełni jeszcze Kleopatra; wszystkie diabły to mężczyźni), dostaje moc i zaczyna swoją pracę przy kuszeniu śmiertelników. 


 Główna bohaterka jest dobrze wykreowaną postacią, narracja w pierwszej osobie ani trochę nie przeszkadza. Jedyne chwile irytacji przeżyłam, kiedy panna Biankowska uparcie nazywała Piotra (śmiertelnika, dla którego stale powracała na Ziemię) "Piotrusiem". No i może jeszcze wtedy, gdy odtrącała Beletha. Toż to ideał! *bynajmniej nie jest to ironia czy sarkazm*  Co z tego, że jest nieśmiertelnym diabłem, czasami kłamie i prawdopodobnie jest zamieszany w jej przedwczesną śmierć? Poza tym ma same zalety. W przeciwieństwie do Piotrusia, jego nie lubię... 


 Akcja pędzi na złamanie karku, obficie tryskając humorem w nawet najpoważniejszych sytuacjach. W dużej mierze za piekielne zamieszki odpowiedzialny jest Azazel. Ten diabeł praktycznie dominuje wszystkie inne postacie, to on najdłużej pozostaje w pamięci i to jego autorka najlepiej wykreowała. To mocna, wyrazista postać, której utarte schematy się nie imają. Jego psychopatyczne pomysły napędzają wszystkie wydarzenia.


 O postaciach można mówić wiele, bo poznajemy również Śmierć, która sama siebie określa jako bezpłciowe "ono", uroczego blondyna, który ma na tapecie komputera Angelinę Jolie - czyli Lucyfera oraz jego sekretarkę. Owa sekretarka tak naprawdę jest mężczyzną przebranym za kobietę. Ot, ta piekielna swoboda i tolerancja!


 Sięgnijcie po tę książkę i przekonajcie się, jakie jeszcze kryje niespodzianki! Świetna okładka powinna was tylko do tego zachęcić. Szczególnie ta tylna ;)


Moja ocena: *7 (wybitna)



poniedziałek, 22 lipca 2013

5. "Klątwa tygrysa. Wyzwanie" - Colleen Houck


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna




„Pamiętaj, nieważne na jakie natrafisz przeszkody. Nawet jeśli będą bolesne i przysporzą trudności, nie wolno ci tracić nadziei. Utrata nadziei to jedyne, co naprawdę może cię zniszczyć.” 

 To moja druga przygoda z tą serią i na pewno nie ostatnia. W końcu na półce czekają dwie kolejne części. Po trzecią sięgnę z jeszcze większą ciekawością niż po drugą i nadzieją, że każda kolejna będzie lepsza od poprzedniej. 

 Początek nie ma w sobie ani krztyny magii, to zwyczajne życie amerykańskiej dziewczyny ze złamanym sercem. Owa dziewczyna przez całe 50 stron mówi o swoim eks chłopaku  per "on". Tak, zabawiałam się liczeniem :D Bynajmniej nie dlatego, że było nudno. Mimo wszystko początek okazał się ciekawy, jednak akcja naprawdę rozkręciła się, gdy Ren zawitał do drzwi Kellsey. Rozpoczęła się wojna o jej serce, którą... jak myślicie, kto wygrał? 


 Ren zostaje porwany przez Lokesha, a klątwy nie złamano. Kellsey wyrusza więc w podróż na Mount Everest u boku czarnego tygrysa. Autorka znowu zgrzeszyła przydługimi opisami życia codziennego i jazdy do Tybetu, jednak można jej to wybaczyć, bo później akcja znowu toczy się niczym lawina. Bardzo podoba mi się wątek zadań, które Kells i tygrysy muszą wykonać w magicznych krainach. Na początku jest różowo, dosłownie rajsko, a później coraz bardziej niebezpiecznie. No i dary, które zdobywają, również zasługują na uwagę, ponieważ każdy ma swoje miejsce w kolejnej wyprawie. 


 Jedyne, czego nie mogę przeboleć to fakt, iż bohaterka stale odtrąca Kishana, zachwycając się idealnym Renem. Młodszy z braci ma w sobie tę realność i jakąś żywiołowość, spontaniczność, której brakuje starszemu księciu.



 Po powrocie z wyprawy, kiedy to tygrysy zyskują dodatkowe 6 godzin w ludzkiej formie, Kellsey wymyśla plan odbicia Dhirena. I tutaj autorka znowu zaskakuje nietuzinkowymi pomysłami, jednak prawdziwą bombę zostawia na sam koniec; maska Rena jako mężczyzny idealnego znika.  Dlaczego? Przekonajcie się sami, sięgając po tę książkę!


Moja ocena: 6 (rewelacyjna)


piątek, 19 lipca 2013

4. "Zwycięzca bierze wszystko" - Aneta Jadowska



Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

Oficjalnie ogłaszam, że książka jest: superekstrafantastycznaboskaiwóglecudowna, a Mirona, Joshuę i Baala kocham, wielbię na kolanach, czczę i oddaję im pokłony.



Na tę pozycję czekałam z niesamowitym zniecierpliwieniem i z jeszcze większym czekam na kolejną część przygód Dory i jej kulawych kaczuszek. Nim zabrałam się do pisania recenzji, musiałam nieco ochłonąć, by napisać coś oprócz powyższych peanów oraz przeżyć kaca książkowego. Uff, było (i nadal jest) ciężko!

 Książkę przeczytałam błyskawicznie. Przy okazji śmiałam się w głos, podskakiwałam w fotelu, popiskiwałam, rumieniłam się z emocji oraz wzdychałam do moich narzeczonych, w poczet których dołączył Baal. Będąc przy Karmazynowym Księciu, muszę napomknąć o kilku stronach poświęconych jemu, Dorze i... sypialnianym igraszkom. Ten rozdział dodał książce pikanterii, sprawił, że spojrzałyśmy (ja i Dora) na Księcia z innej perspektywy. Ach, jaka była moja radość, kiedy natrafiałam na kolejną scenę z nim! Czytając tę recenzję pamiętajcie o jednym: w "Zwycięzca bierze wszystko" nic nie jest oczywiste, pozory mylą, rzeczywistość zaskakuje...

 Ktoś kiedyś nazwał Anetę Jadowską królową polskiego urban fantasy. Każda jej książka jest lepsza od poprzedniej i udowadnia, że tytuł nie został nadany bezpodstawnie. Autorka tworzy niezwykle realistyczne światy i postacie. Każda z nich ma swoją niepowtarzalną historię, cechy, jest w jakiś sposób związana z Teodorą (a czy ma zamiar wziąć z nią ślub, zwyczajnie zaciągnąć ją do łóżka albo wbić jej sztylet w oko to już inna sprawa) i każda zajmuje jakieś miejsce w sercu czytelnika, zmuszając go do przystanięcia na moment i zastanowienia się nad daną osobą. 
(Arcy)dzieła pani Anety obfitują w akcję, tryskają humorem i wciągają czytelnika w swój świat, nie pozwalając mu odłożyć lektury na miejsce, dopóki jej nie dokończy. 

 "Zwycięzca..." zmierza od sytuacji, które można, za przeproszeniem, określić mianem kupy gówna po happy end. Ha,ha,ha. Naprawdę uwierzyliście? Takie rzeczy to nie u Dory! Ostatnia strona sprawia, że uczucie szczęścia ulatuje, zastępuje je niepokój i wieeelkaaa chęć capnięcia kolejnej części. Mam nadzieję, że nastąpi to jak najprędzej, inaczej w kraju może niebezpiecznie wzrosnąć liczna depresji i samobójstw :P


Moja ocena: 7 (wybitna)


poniedziałek, 15 lipca 2013

3. "Klątwa Tygrysa" - Colleen Houck



Skala ocen   :         
1 - beznadziejna     
2 - słaba                
3 - przeciętna        
4 - dobra              
5 - bardzo dobra  
6 - rewelacyjna    
*7 - wybitna        



 Opis książki nieszczególnie mnie zachwycił - klątwa, niebezpieczeństwo, miłość?  Ot, kolejna powieść, jakich wiele! - pomyślałam, ale książkę kupiłam. Mamie na urodziny, ponieważ wiedziałam, że ją zainteresowała. Zanim zdążyłam lekturę dokończyć, na półce stały kolejne części; dzieło mojej rodzicielki. Jestem jej wdzięczna, bo powieść okazała się naprawdę interesująca, ekscytująca i wprost ją pochłaniałam. 

 Zdarzały się momenty, gdy opisy były nieco przydługie i człowiek niecierpliwił się, oczekując akcji. Chwała autorce, że owa akcja następowała!


 Główna bohaterka okazała się tak normalna, jak to tylko możliwe, wprost czuło się, że ma z naszym zwyczajnym życiem po drodze. Nie zmieniło się to ani na jotę, gdy okazało się, że jest wybranką hinduskiej bogini, mającą... do wykonania pewne zadanie.  Byłam w stanie doskonale ją zrozumieć, nawet kiedy powstrzymywała się od miłości do faceta idealnego. Jest naprawdę dobrze wykreowaną postacią, podobnie zresztą jak i pozostałe. 


 Pomysł na powieść jest oryginalny, nie spotkałam się jeszcze z czymś podobnym. Mimo wszystko od chwili, gdy Kelsey poznaje Dhirena (naszego tygrysa, którego imię postanowiła uporczywie zdrabniać do formy Ren, co mnie lekko zirytowało) czytelnik po prostu podskórnie czuje, że ten tygrys okaże się wyjątkowy i zapewne to on będzie obciążony ową klątwą. No i się nie myli... Ale tu domysły się kończą, ponieważ dalej akcja zostaje poprowadzona niezwykle sprawnie, z ekspresją, zaskakują zwroty akcji i nowe wątki. Po drodze zostajemy uraczeni lekcjami na temat indyjskiej kultury, religii i historii. Proszę się nie obawiać, wszystko podano w jak najbardziej przystępny i lekko strawny sposób, jakby mimochodem.


 Nie mam ani grama wątpliwości, dlaczego "Klątwa Tygrysa" stała się bestsellerem, co często zdarzało mi się w przypadku innych książek. Epilog rozbudza kolejną falę ciekawości, sprawiając, że uśpiony wątek z pierwszej strony zapala w naszej głowie czerwoną lampkę i z jeszcze większą niecierpliwością siegamy po kolejną część. Ba, tutaj nawet wątek miłosny nie przeszkadza - Ren jest mężczyzną niezwykle interesującym, ale jego brat skutecznie robi mu konkurencję w bitwie na najlepszą postać męską. Czy ją wygrywa? To już musicie ocenić sami, przeczytawszy tę książkę. 

To idealna wakacyjna lektura!


Moja ocena: 6 (rewelacyjna)



niedziela, 14 lipca 2013

2. "Paranormalność" - Kiersten White


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

Biorąc książkę do ręki, byłam przede wszystkim zauroczona okładką i wizją czytania o moich ulubieńcach - elfach. Zapowiadało się ciekawie, choć zachwyty z tylnej okładki nad normalnością bohaterki trochę... mnie zaniepokoiły. Jak się okazało słusznie, gdyż 16-letnia Evie wcale nie była normalna, choć autorka na siłę starała się ją taką uczynić. W efekcie otrzymaliśmy naiwną dziewczynkę wierzącą w serialowe życie, miejscami wręcz irytującą. Mimo wszystko nie można całkiem spisać jej na straty, da się lubić. W okładkowym opisie pojawiają się kolejne przekłamania (m.in. że bohaterka wśród paranormali czuje się znakomicie), ale jest to raczej nieistotny szczegół. 

MANIP (Międzynarodowa Agencja Nadzoru nad Istotami Paranormalnymi) została utworzona z powodu Evelyn, która jako jedyna na świecie posiada dar widzenia przez iluzję. Nikt jej nie oszuka. Muszę przyznać, że w pewnym momencie zirytował mnie amerykański narcyzm autorki, kiedy to stwierdziła, że USA znowu ma najlepszą technologię i inne kraje są zazdrosne. Mowa tu o Evie, nie inaczej. Później złe wrażenie się zatarło, umiejętnie prowadzona intryga, w którą wplątane były elfy i główna bohaterka, pochłonęła mnie totalnie. Kilka pozornie różnych problemów okazało się elementami jednego, wielkiego. W międzyczasie czytelnik zostaje uraczony kilkoma ciekawostkami na temat paranormalnego świata. Jakimi? Przekonajcie się i sięgnijcie po książkę ;)

Elfy. Nie mogę ich pominąć, muszę poświęcić im osobny akapit. Autorka nie wymyśliła tutaj niczego nowego - uszaci są piękni, długowieczni, diabelnie inteligentni, piekielnie przebiegli i bawią się ludźmi, a ponadto dzielą się tradycyjnie na dwa dwory: Seelie (dobry) i Unseelie (zły). Trzymanie się schematu w tym wypadku było niezwykle korzystne, podobało mi się. Reth, elf nagabujący Evie, strasznie ją denerwuje. Mnie osobiście zauroczył, mam do niego słabość. Jest chyba moją ulubioną postacią, choć pod koniec to wrażenie eteryczności, tajemnicy, trochę się popsuło. Sprawa z elfami okazuje się dużo bardziej złożona, niż można by przypuszczać na początku. Emocjonujące zakończenie, które wiele wyjaśnia, a jeszcze wiecej niedopowiedzeń pozostawia, sprawia, że czuję silną chęć sięgnięcia po kolejną część. Na pewno to zrobię.

Polecam książkę każdemu, kto chce się rozerwać jakimś miłym, ciekawym czytadłem. Czyta się ją szybko, lekko i przyjemnie.


Moja ocena: 5 (bardzo dobra)


sobota, 13 lipca 2013

1. "Sługa Boży" - Jacek Piekara


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

Kiedy do akcji wkracza Piekara, wiadomo, że człowiek nie będzie nudzić się ani przez chwilę. Zwłaszcza, gdy tryumfy święci nasz uniżony sługa, Mordimer Madderdin. 

Autor stworzył bluźnierczy świat? Nic bardziej mylnego! On umiejętnie balansuje na granicy, od czasu do czasu jedynie wystawiając za nią duży palec. Robi to z wyczuciem, fantazją i jednocześnie zdumiewającą realnością. Okazuje się, że miłością do bliźniego można uzasadnić ciągnące się w nieskończoność tortury i 
śmierć na stosie. Tak, tak, Piekarze się to udało. 

Sześć opowiadań, w których Mordimer jak zwykle wplątuje się w cudaczne wydarzenia i wyplątuje się z nich obronną ręką. W każdej opowieści nasz bohater znajduje czas na podziwianie piękna kobiecego 
ciała i skrzętne z niego korzystanie, ubolewanie nad tym, że czasami musi ono zniknąć w płomieniach rozpalonego jego ręką stosu czy też w zimnych lochach, a także na gorliwe niesienie heretykom wszelkiej maści możliwości pojednania się z Bogiem poprzez ból i cierpienie, które pozwolą im szczerze żałować swoich grzechów przed wydaniem ostatniego tchnienia. 

Madderdin jest postacią, która zyskuje sympatię czytelnika torturując i zabijając, służąc w imię Boga i w imię równie wszechobecnego pieniądza. Piekara za jego pośrednictwem bez wahania, jednak z niesamowitym wdziękiem, wytyka ludzkie słabości, obnaża świat takim, jaki jest w rzeczywistości. I to zarówno tamtej, gdzie Chrystus zszedł z krzyża i razem z apostołami wyciął w pień pół Jerozolimy, jak i naszej, gdzie religia powoli zajmuje drugie miejsce. 

"Cudze chwalicie, swego nie znacie" - tak mogę podsumować tę recenzję. Sięgamy po tytuły amerykańskich pisarzy, podczas gdy taka perełka jak "Sługa Boży" cierpliwie czeka na swoją kolej. I doczeka się, ponieważ jest pozycją obowiązkową dla każdego fana polskiej 
fantastyki. Jeśli lubisz Sapkowskiego, Piekarę pokochasz. Od pierwszej strony. 

Niech zapłoną stosy!

Moja ocena: 6 (rewelacyjna)


Prolog

 Pochwalony, towarzysze bibliofile!

Na początek parę słów o mnie i o tym, dlaczego zdecydowałam się założyć tego bloga - KOCHAM CZYTAĆ. Książki pochłaniam rano, w południe i wieczorem, a ostatnio także nocami. Głównie jest to fantastyka. Są wakacje, jest czas, więc można realizować swoje zamiary. Doszłam do wniosku, że skoro już tak namiętnie molestuję książki, to niech będzie to z pożytkiem dla innych; podzielę się z Wami moją opinią na temat danej książki, abyście wiedzieli, czy warto w ogóle zawracać sobie głowę ową pozycją. :) Oczywiście decyzja o zakupie/wypożyczeniu i tak należy do Was, bo odbiór książki często jest bardzo subiektywny i pewnie niejednokrotnie będziecie mieli inne zdanie niż ja. :P
Jestem bibliofilem i dobrze mi z tym.
 Moją przygodę z książkami w Internecie zaczęłam od założenia książkowego fanpage'a na facebooku ponad rok temu, tuż przed ubiegłorocznymi wakacjami. Dzisiaj zorientowałam się, że przegapiłam jego pierwsze urodzinki. Takie rzeczy to tylko u mnie... 
 Gdyby ktoś był zainteresowany, to odsyłam do drugiej prowadzonej przeze mnie stronki (oczywiście z pomocą innych administratorów :))
I love books more than people.

Zapraszam do lektury pierwszej recenzji, która już niedługo powinna pojawić się na blogu.

Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)