środa, 21 sierpnia 2013

21. "Klątwa Tygrysa. Przeznaczenie" - Colleen Houck


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

Uwaga! Achtung! Recenzja będzie zawierała śladowe ilości podsumowania serii i może być przydługa!

 Kiedy sięgnęłam po pierwszą część przygód Kelsey i tygrysów, byłam oczarowana. Później, im dalej się w to wszystko zagłębiałam, odnosiłam coraz silniejsze uczucie, że seria z każdą częścią upada coraz niżej. Kiedy już na samym początku postawi się wysoko poprzeczkę, potem może być trudno utrzymać poziom, ale wielu się to udaje. Ba, niektórzy autorzy z każdej kolejnej powieści czynią sobie wyzwanie: napisać jeszcze lepszą od poprzedniej. I przy którymś tam z kolei tomie wciąż się tego trzymają. 

 Początki z "Przeznaczeniem" były dla mnie istną katorgą - nuda, nuda, o, jest coś ciekawego! (w tym momencie uroniłam naprawdę wiele łez), nuda, nuda, nuda... I choć w każdej książce pani Houck robiła tak, że było ciekawie, nudno, a potem znowu tak ciekawie, że się nie można oderwać, to tu przeszła samą siebie w obu przypadkach. Żeby przeczytać pół powieści i wciąż być  niezadowolonym? Przy czym tylko dwa czy trzy rozdziały były interesujące, to już o czymś świadczy. 

 Nie odpuściłam, bo jak to tak - zacząć serię i przy finale się poddać? Nie ma mowy! Tak więc uparcie brnęłam dalej, wierząc w panią Colleen, że jednak mnie nie zawiedzie i jak przyjdzie co do czego, to znowu wykaże się pomysłowością, wiedzą o Indiach, a także że na nowo wciągnie mnie w tę historię. Nie spodziewałam się jednego: że najzwyczajniej w świecie mnie oczaruje. Że nie tylko będę się złościć i wykrzywiać razem z Kells, ale też będę płakać razem z nią, co naprawdę rzadko mi się zdarza. 

 Choć może się wydawać, że kiedy czwarty raz z rzędu ma się do dyspozycji tych samych bohaterów, to nic nowego się z nich nie wyciągnie. A tu bam! - Kishan dorośleje, Ren w pewnym momencie (na chwilę, ale jednak) przestaje zgrywać obrońcę uciśnionych i męczennika, a Kelsey... Tu niewiele się zmieniło, bo już wiele razy ktoś kazał jej odkrywać, jak bardzo kocha Rena i jak bardzo nie daje rady odwzajemnić uczuć młodszego z braci. Lokesh jest tak samo zły jak wcześniej, tylko brzydszy.

 Był taki moment, że autentycznie się zezłościłam na pewną bohaterkę. Na samą boginię Durgę... To zdecydowanie jedna z moich najmniej ulubionych postaci w "Przeznaczeniu". Jak dla mnie to bije na głowę nawet Lokesha, ale może to dlatego, że on jest do szczętu zły, a ona... Jak to napisać, żeby nie zrobić spoileru? Chyba się nie da, więc okroję: robi maślane oczy do Rena, uważa się za nie wiadomo co, a na koniec zabiera ze sobą jednego bohatera. Dokąd? Po co? Przekonajcie się sami, naprawdę warto! 

 Zakończenie było sporym zaskoczeniem, autorka kolejny raz pokazała, że potrafi dać z siebie wszystko. Wbrew  wszystkiemu okazało się nawet zadowalające, mocno wzruszające i przemyślane. Takich zakończeń; emocjonujących jak diabli; powinno być więcej. Pomimo trudnych początków z tą częścią, za najsłabszą uznaję trzecią: "Klątwę Tygrysa. Wyzwanie".


Moja ocena: 6- (rewelacyjna z dużym MINUSEM za początek)

wtorek, 20 sierpnia 2013

20. "Przynieście mi głowę wiedźmy" - Kim Harrison


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 Piach, słońce, szum morza i stoisko z książkami. Czego chcieć więcej? W takich właśnie okolicznościach zdobyłam "Przynieście mi głowę wiedźmy". Kiedy tylko wróciłam do domu, w ekspresowym tempie nabyłam kolejne części. I tu znowu żal do wydawcy - części w oryginale jest około 10, a w Polsce tylko 3 przetłumaczono i wydano... No cóż, bynajmniej mam motywację do nauki angielskiego. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

 Rachel Morgan jest agentką pracującą w ISB - Inderlandzkiej Służbie Bezpieczeństwa. Kiedy kolejny raz przekonuje się, że jej praca, w której nie odnosi spektakularnych sukcesów (jak się później okazuje, nie z jej winy) jest dla niej niezadowalająca, składa wymówienie i odchodzi. Ale od ISB nie jest łatwo się uwolnić - nie spłacisz kontraktu, nie dasz szefowi w łapę - nie ma cię. I to całkiem dosłownie. 

"Niech zgwałci ci nogę pies samego diabła."

 Kim Harrison stworzyła zaskakująco realistyczny świat, gdzie paranormalni żyją obok ludzi. Ci drudzy starają się nie wchodzić w drogę tym pierwszym, ale wiadomo - czarcie pomioty znają swoją siłę, są przebiegłe, i niejednokrotnie nawet ustawy prawne nie powstrzymają ich od przestępstw. Zwłaszcza tyczy się to wampirów, które raczej nie mają nic wspólnego z tymi ze "Zmierzchu" - te są niebezpiecznymi drapieżnikami, które bez skrupułów wykorzystują ludzi jako jedzenie i zabawki seksualne w jednym. Oczywiście zdarzają się wyjątki, chcące żyć w miarę poprawnie. Takim właśnie indywiduum jest Ivy - pedantyczna współlokatorka Rachel, koleżanka po fachu.

 Główna bohaterka jest postacią... pocieszną. Ciągle pakuje się w tarapaty, w jej życiu panuje chaos i pomimo wyroku wiszącego nad tytułową głową, nie traci wdzięku oraz poczucia humoru. Książka liczy sobie około 600 stron i czytelnik nie ma czasu na nudę, gdyż autorka ciągle wymyśla nowe zwroty akcji, ciągle wikła pannę Morgan w coraz to głupsze czy groźniejsze sytuacje, z których ratuje się z pomocą wampirzej przyjaciółki lub upartego pixy. 

  Powieść została napisana lekkim, przystępnym językiem, postacie są niezwykle realistyczne (pomijając wysysanie krwi, upijanie się słodyczami [pixy] czy warzenie eliksirów). Każda z nich ma własną historię, problemy, przyzwyczajenia, upodobania i przeróżne cechy charakteru. Tak więc podczas gdy Rachel bez zastanowienia rusza w bój, Ivy tworzy setki planów potencjalnych sytuacji. Ponadto mamy tajemniczego staruszka, człowieka zajmującego się czarną magią i młodego milionera, który nie przyznaje się ani do bycia człowiekiem, ani Inderlanderem. Czy Morgan rozgryzie tego ostatniego? Przekonajcie się i sięgnijcie po książkę!


Moja ocena: 5 (bardzo dobra)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

19. "Córka burzy" - Richelle Mead


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 Zanim sięgnęłam po "Córkę burzy", miałam za sobą już drugą część: "Królową Cierni". Nie przeszkadzało mi to w czytaniu, choć wpłynęło na moją ocenę, ponieważ spodziewałam się czegoś lepszego w porównaniu z tamtą książką. Najwidoczniej autorka postanowiła stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej, każdą część robić lepszą... Czy jej się udało? Nie mam pojęcia, ponieważ szanowne Wydawnictwo nie raczyło kontynuować serii i jedyne, co mi pozostało to nauka angielskiego, żeby móc czytać w oryginale... 

  Eugenie Markham jest szamanką do wynajęcia. Przez całe życie wypędza różne szumowiny z Tamtego Świata, uważa je za zło konieczne, kreatury pozbawione uczuć. Jednak kiedy przychodzi do niej zdesperowany chłopak proszący, by odnaleźć jego siostrę uprowadzoną przez szlachtę (tamtoświatowe ścierwo) zgadza się na niebezpieczną podróż do drugiego wymiaru. Jednak akcja nie jest tak prosta, jak zakładała i aby osiągnąć cel, Eugenie sprzymierzy się z Królem Dębów. Po drodze trafi się również pewien kitsune,dla którego straci głowę.

  Powieść, jak to u pani Mead bywa, wciąga od pierwszych stron i nie pozwala czytelnikowi odłożyć książki, dopóki jej nie skończy. Autorka ma naturalny dar, dzięki któremu tworzy historie lekkie, zabawne, emocjonujące,tryskające seksem, z interesującymi postaciami, które mają wiele różnych problemów. 

 Eugenie jest postacią silną, wyrazistą, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Jednocześnie nie należy do dusz towarzystwa, przez co czuje się samotna. No i wiadomo - codzienne zabijanie elfów czy innego magicznego tatałajstwa też nie pomaga w nawiązywaniu poprawnych relacji z otoczeniem. Ale czy problem aby na pewno leży tylko tutaj? Może to jednak coś więcej? Przekonajcie się sami, nie będę Wam odbierać tej przyjemności ;)

 "Jestem Timothy Czerwony Koń. Niech spłynie na was uśmiech Wielkiego Ducha."

 W tej serii pani Richelle znalazła miejsce nawet dla Polaka (!) ; jest on współlokatorem głównej bohaterki. Uczyniła z niego postać miłą, ale i tak nie do końca przedstawioną w dobrym świetle - lokum otrzymał za to, że utrzymuje w nim porządek i gotuje Eugenie. Poza tym udaje Indianina, nabierając tym samym turystów...

 Skoro już jesteśmy przy mężczyznach - nie lubię Kiyo (kitsune), za to Eugenie oszalała na jego punkcie. Pomimo pewnego sporego mankamentu, który wiele związków rozbiłby na stałe. Za to za Królem Dębów poszłabym na koniec świata! Jest niezwykłą postacią. Mamy przystojnych facetów, śliczną bohaterkę, więc było również sporo scen erotycznych. Na szczęście nic w stylu "50 twarzy...".

 Mogłabym jeszcze długo wymieniać zalety powieści, prześwietnie skonstruowane postacie, ale odpuszczę Wam. Sami je poznacie, jeśli przeczytacie "Córkę burzy". Teraz pora na wady, za które autorka nie odpowiada: znowu czepiam się osób pracujących nad polskim wydaniem. Ludzie, ile literówek można zrobić w jednej książce?! Nawet ja tylu błędów w wypracowaniach nie robię... Tak więc w pewnym momencie nie mieliśmy spotkania z Królem Dębów, lecz z "Królem Dąbów". I wiele innych w tym guście. 


Moja ocena: 5,5 (bardzo dobra z PLUSEM)

piątek, 16 sierpnia 2013

Stosik 1. :)


 Dzisiaj mam dla Was pierwszy stosik! Recenzji owych książek możecie spodziewać się w najbliższym czasie, a niektóre są już gotowe i czekają na blogu, aż je przeczytacie :)
 W tle bałagan na biurku i nawet kawałek mojej skromnej biblioteczki się załapał. :D Nie przejmujcie się - jestem człowiekiem chaotycznym, co boleśnie odbija się na wyglądzie mojego pokoju. :P

 "Kitty i Nocny Waszyngton" - C. Vaughn - efekt wyprawy do Auchana. Mają tam naprawdę niezłe pozycje w ofercie "tania książka", choć najczęściej nie ma pierwszych części. Mimo to polecam! [Recenzja]

 "Nieumarła i bezrobotna" - M.J. Davidson - jak wyżej. Recenzja za jakiś czas - dopiero czeka w kolejce, aż po nią sięgnę. :)

 "Córka burzy" - R. Mead - wyprzedaż w Matrasie. Kupiona za 9,90. Właśnie skończyłam i niedługo możecie spodziewać się opinii.

 "Ukryta" - P.C. i K. Cast - X część serii "Dom Nocy"; czeka na mnie od czasu czerwcowej wycieczki do Krakowa. W końcu się doczeka ;)

 "Klątwa Tygrysa. Przeznaczenie" - C. Houck - zakup mojej mamy. Zakochała się w "Klątwie Tygrysa", którą dostała ode mnie na urodziny i natychmiast dołączyła do kolekcji pozostałe części, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna. :D

 Mam koszmarny dylemat i nie bardzo wiem, którą książkę teraz przeczytać. Może czytaliście już którąś i chcecie mi ją polecić albo po prostu chcielibyście jak najprędzej poznać moje zdanie na temat danej pozycji?
Zapraszam do komentowania! :)

środa, 14 sierpnia 2013

18. "Delirium" - Lauren Oliver



Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

„Miłość - jedno słowo, niby nic, nieznaczne jak ostrze noża. Właśnie tym jest: ostrzem, krawędzią. Przechodzi przez środek twojego życia, dzieląc wszystko na pół. Przed i po. Cały świat spada na którąś ze stron. Przed i po. I w trakcie - moment na krawędzi.”

  Każdy człowiek przynajmniej raz w życiu marzył o tym, żeby móc nic nie czuć. Żeby mieć magiczny guziczek albo cudowną tabletkę, która wyłączy nasze uczucia. Było to w różnych momentach życia: kiedy odchodziła bliska nam osoba, kiedy pokłóciliśmy się z przyjacielem, kiedy gorycz rozczarowania sączyła jad w nasze serce. Kiedy nieszczęśliwie się zakochiwaliśmy... W świecie stworzonym przez panią Oliver ludzie nie cierpią z powodu miłości - oni po prostu nie kochają. Nie mogą, ponieważ takie są regulacje prawne. Ponieważ ktoś kiedyś wynalazł lekarstwo na miłość...

  "Czy gdyby miłość była chorobą, chciałabyś się wyleczyć?"

 Główna bohaterka, Lena, z niecierpliwością odlicza dni do swoich urodzin. I do zabiegu, po którym nie będzie zdolna do zakochania się w kimkolwiek. Stale usiłuje dusić w sobie obawy, że amor deliria nervosa dopadnie ją, nim specjaliści temu zapobiegną. Tak właśnie było z jej matką, a potem także z siostrą. Lena nie chce kochać, chce po prostu jak najlepiej wypaść przed komisją ewaluacyjną, która wybierze dla najlepszego kandydata na męża i ojca jej dzieci. Jedna osoba - Alex - zaprzepaszcza wszystko. 

 Nie przepadam za książkami o miłości, chyba najzwyczajniej w świecie należę do osób, które wolą coś spod znaku szabelki i ciętej riposty, ale na książkę się skusiłam, gdyż pomysł autorki naprawdę okazał się niekonwencjonalny. Gorzej z wykonaniem. Powieść sama w sobie nie jest zła, ale... brakuje jej polotu, akcji, lekkości w czytaniu. Czegoś, co nie pozwoli czytelnikowi zasnąć, zanim nie dotrze do ostatniej strony. "Delirium" mimo wszystko ma w sobie coś, co nie pozwoliło mi odłożyć książki na bok i kazało mi mozolnie przeć naprzód. Tego czegoś jednak nie wystarczyło, abym z niecierpliwością usiłowała dorwać kolejną część.Może to dlatego, że najwięcej akcji było pod koniec? Ot, było miło, ale się skończyło. Jak nadarzy się okazja, to jeszcze się spotkamy, jak nie to nie. 

 Lena na pozór jest idealną panienką, grzeczną, uczynną, cichą i tak dalej. Pozory mylą; gdy przychodzi co do czego, potrafi się zbuntować, potrafi nie tylko pójść na koncert nieocenzurowanej przez państwo muzyki, ale także walczyć o miłość i przeciwstawić się wszechobecnemu systemowi. 

„Mary, Mary weź parasol,
 niech nie zmylą cię żywioły,
 Choć deszcz z nieba dziś nie spadnie,
 Będą lecieć wciąż popioły.
 Mary, Mary wiosłuj szybko,
 takie dziwne przyszły dni,
 Morze burzy się bez sztormu,
 I ma przy tym kolor krwi.”

 Bardzo podobały mi się przeróżne rymowanki czy pseudonaukowe teksty o amor deliria nervosa wymyślone przez autorkę, które pojawiały się przed każdym rozdziałem. Było to naprawdę interesujące urozmaicenie, świetny dodatek.

 Książka nie jest zła, ale nie jest też jakimś wybitnym arcydziełem. Powiem tak: jeżeli interesuje was, to po nią sięgnijcie, jeżeli nie, to nie - obejdziecie się bez niej. Na pewno daleko jej do "Igrzysk Śmierci", wbrew temu, co ubzdurał sobie ktoś, kto miał wpływ na treść znajdującą się na okładce. 


Moja ocena: 4 (dobra)

17. "Kitty i nocny Waszyngton" - Carrie Vaughn


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 Czytając opis książki, spodziewałam się czegoś zgoła innego. Co prawda program radiowy był jakimś urozmaiceniem - jeszcze nie spotkałam się z czymś takim. Ale wampirza królowa miasta chcąca kontrolować każdy krok bohaterki na swoim terenie, seksowny paranormalny facet i wróg, który pragnie posłać główną postać do piekła to raczej nic nowego, prawda? Tak więc sądziłam, że będzie to książka kompletnie schematyczna, na szczęście pomyliłam się. 

 "Kitty i nocny Waszyngton" to druga część przygód Kitty Norville, wilczycy prowadzącej własną audycję radiową, w czasie której  usiłuje przekonać obywateli USA, że istoty paranormalne istnieją naprawdę. Główna bohaterka należy do grona tych postaci, które nie irytują, są dobrze skonstruowane, bawią czytelnika i zabierają go w naprawdę świetną podróż, ale o których nie można powiedzieć, że są wytworem pisarza wybitnego. W rezultacie otrzymujemy miłą osóbkę, nie wystającą przed szereg. 

 Miało być spokojnie: komisja senacka zaprosiła pannę Norville do Waszyngtonu, żeby poznać jej zdanie na temat przydatności Centrum Biologii Paranaturalnej. A wyszło, jak wyszło...  Akcja nie nuży, ciągle coś się dzieje. Kiedy Kitty nie gania za wampirami, likantropami, nie umawia się z pewnym przystojnym Brazylijczykiem przybierającym postać jaguara, to prowadzi interesujące audycje i namawia ciekawych (nie)ludzi do uczestniczenia w nich. Ewentualnie to wilkołaki ganiają za nią, a wampiry ją porywają, żeby cały świat mógł na żywo zobaczyć jej przemianę podczas pełni, naziści dzwonią, żeby opowiedzieć swoje historie, nerwowi naukowcy świetnie posługują się kołkiem. 

 Powieść jest lekka i przyjemna, postacie zróżnicowane (od fanatycznego senatora próbującego doprowadzić do polowania na czarownice, poprzez cynicznego płatnego zabójcę, aż po ułożonego prawnika Bena). Książka stanowi bardzo przyjemną i rozrywkową lekturę, ale nie jest dziełem najwyższych lotów. W dodatku wydawnictwo wyjątkowo się nie spisało, bo literówek było naprawdę wiele, choć błędów ortograficznych na szczęście nie zrobili, jak to bywa  w książkach Wydawnictwa Jaguar... Naprawdę trudno uwierzyć, że płacą całemu sztabowi pracującemu nad książką. 

 Bez wahania polecam Wam tę książkę, bo ufam, że również spędzicie z nią wiele przyjemnych chwil. Jeżeli oczekujecie jakichś głębokich przesłań, to nie szukajcie ich u Carrie Vaughn. "Kitty i..." to świetne wakacyjne czytadło!


Moja ocena: 5 (bardzo dobra)

wtorek, 13 sierpnia 2013

16. "Przenajświętsza Rzeczpospolita" - Jacek Piekara


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 Piekara w pełnej krasie: jest brutalna wizja otaczającego nas świata, są sceny, które oburzają i szokują swoją dosadnością. Ba, już sama okładka może wywoływać niekoniecznie pozytywne emocje: orzeł z obciętą głową? Niedbale dorysowana korona?  No, no, no... Nieładnie. Jednak, co tu ukrywać, dobra okładka to połowa sukcesu, a ta na pewno czytelnika zaintryguje. 

 Muszę przyznać, że początki z tą książką były dla mnie trudne, być może ze względu na fakt, iż każda strona ociekała cynizmem. Nie mówiąc już o brutalności. A może powinnam powiedzieć: realnością, którą media ukrywają i z jedynie małą szczyptą cynizmu oraz literackiej fikcji? To już czytelnik sam oceni. Była chwila, że jakiś wredny głosik nieśmiało popiskiwał, żebym odłożyła tę pozycję z powrotem na półkę. Jak dobrze, że cię nie posłuchałam, Głosiku! Coś, jakaś chora ciekawość, kazała czytać mi dalej, brnąć przez kolejne rozdziały. Z czasem przyzwyczaiłam się do stylu tej książki i czytanie szło mi mniej opornie. 

 "Przenajświętsza Rzeczpospolita" na pierwszy rzut oka mogłaby się wydawać lekturą dla mas, prostą, nie wymagającą zastanawiania się nad podtekstami, aluzjami i tymi podobnymi. W miarę zagłębiania się w tekst, w miarę życia życiem jego bohaterów, okazuje się, że byłoby to wrażenie absolutnie niewłaściwe. Autor mistrzowsko łączył wątki różnych postaci, każda przekazywała nam coś innego. Pan Jacek ma dar czynienia zalet z wad . I tak cechy charakteru czy decyzje, które powinniśmy potępiać jako przykładni obywatele, sprawiają, że w naszym umyśle kiełkuje pokrętna sympatia dla danej postaci. Powiedzcie w końcu sami: każdy potępi mężczyznę opuszczającego żonę i dzieci dla innej; młodszej, ładniejszej... Prawda? Jednak Piekara przedstawia to w sposób, dzięki któremu uznajemy takową decyzję za zupełnie zrozumiałą, ba!, naturalną. Jakby tego było mało, my po prostu uznajemy to za oczywistą oczywistość tak samo jak masło jest maślane. 

 W wielu książkach zakończenie czy zachowania bohaterów można przewidzieć już w połowie. Tutaj absolutnie nie ma takiej opcji, ponieważ nikt nie wie, co roi się w głowie wariata. Bo czyż każdy naprawdę dobry pisarz nie jest w jakimś stopniu takim właśnie wariatem? Jacek Piekara jest i daje nam zakończenie zaskakujące, rzucające nowe światło na całą powieść, łagodzące jej wydźwięk. 

 Polecam tę powieść ludziom o mocnych nerwach, z otwartym umysłem, który dopuszcza do siebie myśl, że świat za drzwiami naszych mieszkań jest w gruncie rzeczy dżunglą, gdzie przetrwają osobniki nie najsilniejsze, lecz najbardziej wyrachowane i bezwzględne. Jeżeli ktoś lubi lekkie powieści z czystą i niewinną miłością, z pięknymi i młodymi bohaterami, niech nawet nie zerka w stronę tej książki.

Moja ocena: 5 (bardzo dobra) 


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

15. "Klątwa tygrysa. Wyprawa" - Colleen Houck


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

„Mądrzy ludzie traktują swoje życie jak kamienie, po których można przejść przez szeroką rzekę , każdy z nas od czasu do czasu ześliźnie się i wpadnie do wody. Nikt nie jest w stanie przekroczyć rzeki suchą nogą. Sukces polega na dotarciu na drugi brzeg, niezależnie od ilości błota w butach. Żal odczuwają ci którzy nie rozumieją po co żyją. Są tak rozczarowani że stoją w miejscu bojąc się wykonać następny krok.”

 "Klątwa tygrysa. Wyprawa" to moje trzecie spotkanie z Kellsey i tygrysami. Czy było równie udane jak poprzednie? Niekoniecznie, choć można by sądzić, że będzie ciekawie teraz, kiedy Ren stracił pamięć, a tuż obok czai się Kishan chętny zająć jego miejsce. W moim odczuciu autorka bardziej skupiła się na rozterkach sercowych głównej bohaterki niż na zdjęciu klątwy, co zdecydowanie nie wyszło książce na dobre.  

  "Trzecia część bestsellerowej sagi „Klątwa tygrysa” łączy zawrotne tempo przygodowej powieści, nieprzewidywalność gatunku fantasy i emocje godne romansu wszech czasów."

 Jak zwykle osoba przygotowująca opis na tylną okładkę pojechała po bandzie, że się tak wyrażę. To zawrotne tempo było tak zawrotne, że miejscami aż sapałam z irytacji i czytałam co drugie słowo albo co drugą linijkę, a nawet zdarzyło mi się ominąć stronę czy dwie, czego jeszcze nigdy żadnej książce nie zrobiłam. W tej części pani Houck przeszła samą siebie z przydługimi i nudnawymi opisami. Z ręką na sercu przyznaję, że nadeszła chwila, kiedy zwątpiłam, czy w ogóle dotrę do końca książki. 

 Nieprzewidywalność gatunku fantasy - obecna! Tutaj zwracam autorce honor, ponieważ akcja naprawdę była nieprzewidywalna i zaskakiwały mnie nietuzinkowe rozwiązania. Zwłaszcza emocjonująca była rozgrywka z jednym ze smoków, który postanowił - mini SPOILER! - zapolować sobie na tygrysy. Ponadto wielkie meduzy, w których wnętrzu można pływać. Naprawdę nie spodziewalam się takich atrakcji.

 Emocje godne romansu wszech czasów - ten nieszczęsny romans i nieszczęsne emocje, i nieszczęsna Kells oraz jej nieszczęsne tygrysy (zwłaszcza biały) były powodem mojej irytacji, zniesmaczenia, a także tego, że niejednokrotnie podczas czytania książki wykrzykiwałam, cytuję: "To żałosne!". O ile wcześniej intencje bohaterki były jasne i bez problemu rozumiałam jej wybory, o tyle teraz miałam ochotę udusić ją razem z tym białym kiciusiem. Najpierw starała się o Rena, a on jej nie chciał, potem byli cudowną parą, znowu ją rzucał i wpychał w ramiona Kishana, Kells była z czarnym tygrysem, a po kątach obściskiwała się z Dhirenem, choć rzekomo wolała jego brata. W dodatku starszy z braci okazał się nie dżentelmenem, lecz despotą dostającym szału, kiedy kobieta go nie słucha. A wybranka bogini Durgi oczywiście potulnie go słuchała. Gdzie jej charakter, ja się pytam?!

 Gdyby pominąć cały zniechęcający wątek miłosny, zdecydowanie za długie opisy, a wziąć pod uwagę piękno Indii, cudowne legendy, które poznajemy, emocje związane z przygodami i magią, pana Kadama, Kishana - książka jest w stanie dorównać dwóm poprzednim i mogę Wam ją polecić.  No i Lokesh! Czarownik znowu dał się we znaki bohaterom. Na pewno sięgnę po kolejną część, gdyż jestem ciekawa, jak Kellsey poradzi sobie z awansami psychopaty. Mam nadzieję, że będzie to miła odmiana po zafundowanych mi słodkościach... 


Moja ocena: 5- (bardzo dobra MINUS)

piątek, 9 sierpnia 2013

14. "Cel snajpera" - Chris Kyle

Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 Chris Kyle oficjalnie został mianowany najskuteczniejszym snajperem amerykańskiej armii. Ma na koncie najwięcej potwierdzonych trafień w historii. Jego książka to bestseller. Dlaczego? Ponieważ zabiera nas, czytelników, nie tylko na  wycieczkę na front, nie tylko pokazuje, jak wygląda wojna z perspektywy strzelca wyborowego, ale również ukazuje nam siebie jako człowieka. Człowieka, który ma kochającą żonę, dwójkę dzieci i ludzkie problemy.

 "W ciągu niecałej godziny strzelaliśmy do gościa, który chciał nas wysadzić w powietrze, potem próbowaliśmy uratować mu życie, a na koniec zbezcześciliśmy jego zwłoki.
 Pole bitwy to dziwaczne miejsce."

 "Cel snajpera" jest pozycją, która czytelnika niejednokrotnie rozbawi, wzruszy, każe mu się zastanawiać, co zrobiłby na miejscu jej bohaterów. Pan Kyle nie tylko przedstawia nam wojnę taką, jaka jest: czasami zamiast biegać i strzelać, nie robiło się zgoła nic. On ukazuje nam kulisy wojennej polityki - wypełniając absurdalnie szczegółowe formularze na temat każdego trafionego obiektu, chroni tyłek swoich zwierzchników. Oficerowie mają mniejsze doświadczenie niż ich podwładni...

 Autor jest brutalnie szczery i nie kryje się z faktem, iż żałuje, że nie zabił więcej wrogów - w końcu do tego go wyszkolono, poza tym rebelianci zagrażają niewinnym ludziom. Jest żołnierzem z krwi i kości; uwielbia wojaczkę, uczy syna strzelać od najmłodszych lat. Oprócz tego to bardzo religijny człowiek, pokłada ufność w Bogu i bynajmniej nie boi się, że na Sądzie Ostatecznym Pan ukaże go za zabijanie. W końcu nie zabił ani jednego niewinnego człowieka, czyż nie? 

 Tanya - żona Chrisa - również wypowiada się w "Celu snajpera". Te fragmenty, kiedy poznajemy jej punkt widzenia, wiele wnoszą do książki. Nie tylko wiemy, co czuł Kyle, lecz także mamy wgląd w to jak jego pracę, wybory i wiele innych rzeczy odbierała Tanya, jego bliscy oraz otaczający ich cywile. Ponadto wszystko zostało podane przystępnym językiem, a to duży plus. 

 Chris Kyle po zakończeniu kakriery wojskowej, rozkręcił własną firmę (oczywiście związaną z wojennym rzemiosłem) i zaangażował się w pomaganie weteranom wojennym. Jest charakterny, twardy, ale uczciwy i honorowy. To bardzo dobry człowiek. A przynajmniej był nim, zanim zabił go jakiś szaleniec w lutym tego roku. Kiedy się o tym dowiedziałam, łzy stanęły mi w oczach. Czułam się, jakbym straciła przyjaciela. Myślę, że moja reakcja jest najlepszym świadectwem jakości książki i nie muszę zachęcać was do jej przeczytania.


Moja ocena: 6 (rewelacyjna)


wtorek, 6 sierpnia 2013

13. "Bogini Ciemności" - Sarwat Chadda


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 To moje drugie spotkanie z Billi SanGreal  - jedyną kobietą, która została przyjęta w poczet templariuszy. Organizacja przetrwała do naszych czasów zdziesiątkowana, a jej priorytety nieco się zmieniły - teraz walczy z istotami nadnaturalnymi; z Bezbożnymi. Pierwsza powieść była bardzo ciekawa, teraz liczyłam więc na coś podobnego. 

 "Bogini Ciemności" od samego początku czytało mi się dziwnie opornie, miejscami miałam wątpliwości, czy w ogóle uda mi się ją dokończyć. Choć zawierała naprawdę wiele akcji, to jednak niejednokrotnie z niecierpliwością przewracałam kartki, by sprawdzić, ile jeszcze się wynudzę, nim do niej dotrę. Kiedy już odnajdywałam mojego Świętego Graala Akcji, czytałam książkę z mocno bijącym sercem. Sarwat Chadda potrafi zaskakiwać!

Autor zabiera nas z Londynu do Rosji, gdzie poznajemy starszych "braci" templariuszy - bogatyrów, którymi dowodzi Kościej; opiekun nieletniego carewicza Iwana Aleksiejewicza Romanowa. Bardzo podobało mi się nawiązanie do rosyjskich podań o rodzinie królewskiej. A mianowicie mam tu na myśli jedną z córek ostatniego cara Rosji: Anastazję, która rzekomo miała przeżyć zamach i zostać babką Iwana. No i Baba Jaga... Po tej lekturze już nigdy nie będzie dla mnie tylko złośliwą staruszką. Oj nie!

 " - Jesteś pijany!
 - Jestem Rosjaninem."

 Billi jest dobrze skonstruowaną postacią, nie irytuje, doskonale możemy zrozumieć motywy jej postępowania. Mimo iż należy do elitarnego grona templariuszy i została wychowana w żelaznej dyscyplinie oraz surowości, ma takie same problemy jak wszystkie inne nastolatki i myślę, że każda z nas odnajdzie w niej echo samej siebie. Panów również się to tyczy ;) Zakochałam się w Iwanie Aleksiejewiczu nie tylko dlatego, że jest reliktem mojej ulubionej epoki, lecz dlatego, że okazał się zabawny, mądry i dzielny pomimo swojego młodego wieku. Praktycznie przyćmiewał inne postacie i okazał się jednym z najciekawszych bohaterów. Trochę przypominał mi Adriana Iwaszkowa z "Akademii Wampirów". Ci Rosjanie, to jednak mają w sobie to coś!

 W "Bogini Ciemności" nie brakowało naprawdę zabawnych momentów, jednak w ostatecznym rozrachunku książka okazuje się pozycją nieco brutalną, surową jak syberyjskie zimy, spowitą mrokiem. Tam, wbrew pozorom, nic nie jest ani czarne, ani białe. Myślę, że mogę polecić ją osobom, które nie oczekują uroczego romansu z happy endem na końcu.


Moja ocena: 4,5

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

12. "Gone. Zniknęli. Faza pierwsza: Niepokój" - Michael Grant


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

"(...) inni nie mogą cię usidlić, usidlić może cię tylko własny strach. Sprzeciwisz się, to wygrasz."

  Powieść zainteresowała mnie już samym opisem - w końcu kto z nas nie marzył chociaż raz w życiu o tym, żeby nie było dorosłych? W Perdido Beach to marzenie się spełniło, ale nic nie wyglądało tak, jak powinno; szok po utracie rodziców mieszał się z uciechą swawolenia - nastolatki bawiły się, dzieci płakały. Czy ktoś w końcu zorientował się, że trzeba zaprowadzić porządek? Oczywiście. Nawet kilka osób...

 Powieść wciąga od pierwszych stron, wszystko jest uporządkowane i jak najbardziej logiczne. Michael Grant ma naturalny dar tworzenia stopniowego napięcia, łączenia fantastyki z naukowymi wyjaśnieniami. Wielu autorów w końcu pogubiłoby się i zrobiło błąd, ale nie on. "Gone..." jest dopracowane i dopieszczone w najmniejszym nawet calu.

 Po początkowym oszołomieniu przychodzi czas na walkę o władzę. Czy to możliwe, żeby dzieci (w ETAP-ie, jak nazwano Perdido Beach, nie został nikt powyżej 15 roku życia) były zdolne do czegoś więcej niż słownych przepychanek i kilku kuksańców? Otóż tak. Prędko przekonujemy się, że kiedy pozbawić człowieka zakazów i postawić w nieznanej sytuacji, staje się on niczym innym jak zwierzęciem nastawionym na przetrwanie. Najsilniejsze osobniki zaczną walkę o dominację, a słabsze podzielą się na wrogie obozy w tej bitwie.

"- Nadal śni ci się, że dręczysz zwierzęta?
- Nie, doktorze, śni mi się, że dręczę pana."

 Autor stworzył gamę przeróżnych postaci połączonych jednym: wszystkie są zmuszone do przedwczesnego dorastania. Jednak na tym ich podobieństwa się kończą, ponieważ każda z nich inaczej radzi sobie z trudną sytuacją. Główny bohater, Sam, zostaje uznany za przywódcę, chociaż wcale tego nie chce. Pomagają mu Astrid, która jest obciążona opieką nad autystycznym braciszkiem, i Quinn, który z każdą stroną coraz gorzej sobie radzi. Jest też tępy osiłek torujący sobie drogę do władzy pięściami - Orc, jest i Cain przejmujący władzę przy pomocy osobistego wdzięku. Jego pomocnicy - Diana i Drake - to niezwykle ciekawe postacie. Drake jest sadystą i psychopatą (patrz cytat na górze), a Diana... stanowi zagadkę. Wykorzystuje wszystkich bez skrupułów, jednak można odnieść wrażenie, że potrafi kochać. 

 Polecam tę powieść każdemu, kto lubi mocne wrażenia i książki, które dają do myślenia, bowiem przy czytaniu "Gone..." nie sposób nie zastanawiać się, co byśmy uczynili na miejscu bohaterów. Gorąco zachęcam was do zapoznania się z twórczością pana Granta. Tworzy naprawdę niesamowite, a jednocześnie realne światy.


Moja ocena: 6 (rewelacyjna)

Versatile Blogger

 Do The Versatile Blogger nominowała mnie ZŁODZIEJKA KSIĄŻEK, za co bardzo, ale to bardzo jej dziękuję! Wiedz, że Cię uwielbiam! :D

ZASADY:

1. Podziękować nominującemu na swoim, tudzież jej/jego blogu.
2. Ujawnić siedem faktów o sobie.
3. Nominować siedem blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują.
4. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.


7 FAKTÓW O MNIE:

1. Nazwałam swojego psa imieniem diabła z książki "Ja, diablica" [Azazel]
2. Skończyło mi się miejsce na regale z książkami i muszę znaleźć nowe. Trudno mi się do tego zabrać.
3. Uwielbiam pisać opowiadania i w przyszłości chciałabym zostać pisarką.
4. Kocham Rosję (nie tylko za czasów cara).  Marzę o zamieszkaniu w tym kraju.
5. Uwielbiam motocykle, wojsko i tym podobne mało dziewczęce sprawy.
6. Będąc dzieckiem, nie pragnęłam zostać księżniczką, lecz zawodowym żołnierzem. 
7. Z całego serca nie znoszę letnich upałów; najbardziej odpowiadają mi syberyjskie mrozy. 


NOMINUJĘ:

Ponoć zasady są po to, żeby je łamać, więc ja nominuję tylko dwa blogi. Ach, jaka ja zbuntowana! :P

Smell of Books
Recenzje dobrych książek

sobota, 3 sierpnia 2013

11. "Wilcze gniazdo" - Jacek Komuda


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 Sięgając po tę książkę, byłam przekonana, że będzie podobna do wielu innych, które Komuda napisał - ukazująca problemy i codzienne życie polskiej szlachty, nieco brutalna, ale zabawna. Właściwie to im dalej czytałam, tym bardziej się w tym przekonaniu utwierdzałam. A potem stało się takie coś, że... No właśnie: że co?

 „-Panie Boże Wszechmogący, czy jak ci tam... - zaczął. - Odpuść mi niegodnemu, a i racz przyjąć do piekła dusze tych oto hultajów. Sam widzisz, żem nie ze złej woli, jeno w obronie koniecznej to uczynił. Zresztą, szelmy to byli i ladaca. Niewiele, Panie, miałbyś z nich pociechy.”

 Na początku poznajemy głównego bohatera - Gedeona Sienieńskiego (tak, bratanka Janusza Sienieńskiego, który urzekł nas w "Opowieściach z Dzikich Pól"). Młody już na starcie nie ma lekko, gdyż przejęcie spadku po zmarłym wuju nie będzie łatwe. Dlaczego? Primo: Niewiele z tego spadku zostało. Duo: Starego Sienieńskiego nikt nie lubił. Tertio: Z tego samego powodu Gedeona również nikt nie lubi. Zresztą "nie lubi" to eufemizm... 

 Akcji jest tyle, że można by i kilka książek obdzielić. W końcu w XVII wieku panowie szlachta co i rusz siekli się szablami, prawda? Bardzo podobało mi się, kiedy Gedeon błysnął nieprzeciętną inteligencją - trzej mężczyźni zmówili się, by go zabić - i pokazał, kto tu rządzi w świetnym stylu. Przy okazji uświadomił ich, że nie jest taki jak swój zmarły krewny. 

 "Wilcze gniazdo" jest jedną z tych powieści, gdzie wątek miłosny nie wysuwa się na pierwszy plan, ale zmienia bardzo wiele. Niekoniecznie na lepsze dla naszego bohatera. Tak więc nastąpił moment, kiedy chciałam odłożyć książkę, bo po prostu miałam problem, żeby czytać dalej. Przeskok między lekką, zabawną opowiastką a okrutną opowieścią z wojny okazał się bardzo duży, dzieląc tę książkę na dwie wyraźne części. Kartki tej "drugiej" części , kiedy serce się kraje, patrząc na Gedeona, wprost spływały krwią, brutalnością, dziką przemocą. 

 Bardzo podobało mi się, że pan Jacek wyjaśnił, co się stało z poszczególnymi towarzyszami Gedeona, nie pozostawiając czytelnika w niewiedzy. Szkoda tylko, że nie wiem, jak dalej potoczyło się życie Gedeona...

 "Wilcze gniazdo" wbrew pozorom jest książką dla ludzi o mocnych nerwach. Niech nie zmylą was urocze opisy dzikiej Ukrainy czy schadzek z ukochaną dziewczyną. Polecam ją każdemu, kto chce przeżyć coś niesamowitego - ta książka nie chce wyjść z głowy, pozostawia czytelnika roztrzęsionego, z głową pełną huczących myśli. Jest jedną z tych powieści, która skłania do refleksji nad życiem. Życiem naszym i naszych przodków.


Moja ocena: *7 (wybitna)