Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna
Zanim sięgnęłam po "Córkę burzy", miałam za sobą już drugą część: "Królową Cierni". Nie przeszkadzało mi to w czytaniu, choć wpłynęło na moją ocenę, ponieważ spodziewałam się czegoś lepszego w porównaniu z tamtą książką. Najwidoczniej autorka postanowiła stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej, każdą część robić lepszą... Czy jej się udało? Nie mam pojęcia, ponieważ szanowne Wydawnictwo nie raczyło kontynuować serii i jedyne, co mi pozostało to nauka angielskiego, żeby móc czytać w oryginale...
Eugenie Markham jest szamanką do wynajęcia. Przez całe życie wypędza różne szumowiny z Tamtego Świata, uważa je za zło konieczne, kreatury pozbawione uczuć. Jednak kiedy przychodzi do niej zdesperowany chłopak proszący, by odnaleźć jego siostrę uprowadzoną przez szlachtę (tamtoświatowe ścierwo) zgadza się na niebezpieczną podróż do drugiego wymiaru. Jednak akcja nie jest tak prosta, jak zakładała i aby osiągnąć cel, Eugenie sprzymierzy się z Królem Dębów. Po drodze trafi się również pewien kitsune,dla którego straci głowę.
Powieść, jak to u pani Mead bywa, wciąga od pierwszych stron i nie pozwala czytelnikowi odłożyć książki, dopóki jej nie skończy. Autorka ma naturalny dar, dzięki któremu tworzy historie lekkie, zabawne, emocjonujące,tryskające seksem, z interesującymi postaciami, które mają wiele różnych problemów.
Eugenie jest postacią silną, wyrazistą, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Jednocześnie nie należy do dusz towarzystwa, przez co czuje się samotna. No i wiadomo - codzienne zabijanie elfów czy innego magicznego tatałajstwa też nie pomaga w nawiązywaniu poprawnych relacji z otoczeniem. Ale czy problem aby na pewno leży tylko tutaj? Może to jednak coś więcej? Przekonajcie się sami, nie będę Wam odbierać tej przyjemności ;)
"Jestem Timothy Czerwony Koń. Niech spłynie na was uśmiech Wielkiego Ducha."
W tej serii pani Richelle znalazła miejsce nawet dla Polaka (!) ; jest on współlokatorem głównej bohaterki. Uczyniła z niego postać miłą, ale i tak nie do końca przedstawioną w dobrym świetle - lokum otrzymał za to, że utrzymuje w nim porządek i gotuje Eugenie. Poza tym udaje Indianina, nabierając tym samym turystów...
Skoro już jesteśmy przy mężczyznach - nie lubię Kiyo (kitsune), za to Eugenie oszalała na jego punkcie. Pomimo pewnego sporego mankamentu, który wiele związków rozbiłby na stałe. Za to za Królem Dębów poszłabym na koniec świata! Jest niezwykłą postacią. Mamy przystojnych facetów, śliczną bohaterkę, więc było również sporo scen erotycznych. Na szczęście nic w stylu "50 twarzy...".
Mogłabym jeszcze długo wymieniać zalety powieści, prześwietnie skonstruowane postacie, ale odpuszczę Wam. Sami je poznacie, jeśli przeczytacie "Córkę burzy". Teraz pora na wady, za które autorka nie odpowiada: znowu czepiam się osób pracujących nad polskim wydaniem. Ludzie, ile literówek można zrobić w jednej książce?! Nawet ja tylu błędów w wypracowaniach nie robię... Tak więc w pewnym momencie nie mieliśmy spotkania z Królem Dębów, lecz z "Królem Dąbów". I wiele innych w tym guście.
Moja ocena: 5,5 (bardzo dobra z PLUSEM)
Sympatyczna historyjka:) Lubię tę autorkę. I zgadzam się z Tobą, też nie lubię Kiyo :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam!!! :D
OdpowiedzUsuńLubię R.Mead, jej książki zawsze trafiają w mój gust. Nie martw się, Wydawnictwo A. już tak ma, że nie wydaje kontynuacji książek, które pewnie źle się sprzedawają. Trudno się mówi, żyje dalej. Jest motywacja by uczyć się angielskiego. :)
OdpowiedzUsuńTeż mam jedną taką serię, gdzie po dwóch tomach, trzeci od jakichś 6 lat nie został przetłumaczony na polski. A niestety podobała mi się historia :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie swoją opinią, dlatego postaram się kiedyś sięgnąć po tą książkę :) Nigdy nie czytałam nic tej autorki, tym chętniej zapoznam się z jej twórczością. Zawsze to coś nowego, poszerzanie horyzontów :)