1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna
Wiedziona wieloma pozytywnymi recenzjami tej książki, pragnęłam jak najszybciej ją kupić. Niestety, jak większość bibliofilów wzywały mnie inne pozycje. Wcześniej. Więc kaska wyszła. Po przeczytaniu "Wybranych" przestałam jednak żałować, że nie wydałam pieniędzy na tę powieść, mimo wszystko dziękuję mojej dilerce Antosi za pożyczenie swojego egzemplarza :)
Powiedzmy sobie szczerze: w opisie nie ma niczego szczególnego. Zaginięcia, zbuntowane bohaterki, mroczne sekrety, dziwne Akademie i trójkąty miłosne - to wszystko już było, co tu ma zachęcać? Ano raczej niewiele. Tłumaczenie tytułu w ogóle zwala z nóg. W oryginale brzmi on "Night School", a po polsku "Wybrani"... Na szczęście jest jeszcze okładka - wyrazista, współczesna, a jednocześnie... klimatyczna i mroczna. Strzał w dziesiątkę! W dodatku dziewczyna z dwoma obliczami widniejąca na owej okładce - po prostu coś świetnego!
Powieść nie wciągnęła mnie od pierwszych stron, czytałam raczej z umiarkowanym zainteresowaniem, ale nie narzekałam - ileż to świetnych powieści nudziło czytelnika na początku? Tak więc leżałam w łóżku schorowana i czytałam - 100 stron, 200 stron, 300 stron... A tu nadal nic. Ot, czyta się bez większego trudu, ale też bez większego zainteresowania. Styl, którym "Wybranych" napisano bardzo przypominał mi "Delirium" : akcji jak na lekarstwo, takie opowiadanie o wszystkim i o niczym. Ot, lanie wody, powiedziałabym.
Wzamyśle autorki
przeróżne wzmianki miały być chyba tajemnicze, ale skończyło się na tym, że po przeczytaniu linijki o nich zapominałam. Tak więc pani C.J. chciała stworzyć książkę owianą tajemnicą, a... wyszło, jak wyszło. Problemy głównej bohaterki, dziwność szkoły, napady paniki i dwaj seksowni faceci - raczej schematyczne, no nie? Akcja (kiedy już jakaś była), wzbudzała emocje przez kilka linijek. Później wszystko wracało na utarte tory. Dopiero na sam koniec zrobiło się ciekawie, a i to nie na tyle, żebym koniecznie chciała sięgnąć po kolejną część. Jeśli nadarzy się okazja, to sięgnę. Jeśli nie - płakać nie będę.
Bohaterzy...
Główna bohaterka, Allie, nie irytuje, ale też nie wybija się jakoś specjalnie z szeregów innych głównych bohaterów. Po prostu sobie jest. Za to pewien Francuz o imieniu Sylvain został świetnie wykreowany. Niby taki słodki i poukładany, aż tu nagle... bam! Za to z Carterem, drugim facetem Allie, było na odwrót - tajemniczy outsider nagle staje się uległy i nijaki. Wszystkie postacie wypowiadały się w podobnym, poważnym i wyważonym stylu. Chodziłam i wciąż chodzę do szkoły, więc wiem, jak wysławia się młodzież, więc było to dla mnie nieco sztuczne.Nie odradzam, ale też nie polecam. Jeżeli nie macie zbyt wysokich wymagań, to sięgnijcie po tę książkę. Jeżeli jednak macie, to... dopowiedzcie sobie sami.
Moja ocena: 4 (dobra)
Arcydzieła się nie spodziewam po twoim tekście, ale i tak chętnie przeczytam ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc - nie sięgnę po tą książkę. Jakoś nie przekonała mnie i szkoda mi wydawać na nią pieniądze. No chyba, że ktoś da mi ją za darmo :) Ale nawet wtedy musiałabym nie mieć nic innego pod ręką :)
OdpowiedzUsuńI tak przeczytam :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tek książce i jakoś nic mnie do niej nie zachęca. Może kiedyś to przeczytam, ale jak na razie pasuje.
OdpowiedzUsuńRecenzja napisana jak zwykle cudownie <3
Pozdrawiam *.*