piątek, 19 lipca 2013

4. "Zwycięzca bierze wszystko" - Aneta Jadowska



Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

Oficjalnie ogłaszam, że książka jest: superekstrafantastycznaboskaiwóglecudowna, a Mirona, Joshuę i Baala kocham, wielbię na kolanach, czczę i oddaję im pokłony.



Na tę pozycję czekałam z niesamowitym zniecierpliwieniem i z jeszcze większym czekam na kolejną część przygód Dory i jej kulawych kaczuszek. Nim zabrałam się do pisania recenzji, musiałam nieco ochłonąć, by napisać coś oprócz powyższych peanów oraz przeżyć kaca książkowego. Uff, było (i nadal jest) ciężko!

 Książkę przeczytałam błyskawicznie. Przy okazji śmiałam się w głos, podskakiwałam w fotelu, popiskiwałam, rumieniłam się z emocji oraz wzdychałam do moich narzeczonych, w poczet których dołączył Baal. Będąc przy Karmazynowym Księciu, muszę napomknąć o kilku stronach poświęconych jemu, Dorze i... sypialnianym igraszkom. Ten rozdział dodał książce pikanterii, sprawił, że spojrzałyśmy (ja i Dora) na Księcia z innej perspektywy. Ach, jaka była moja radość, kiedy natrafiałam na kolejną scenę z nim! Czytając tę recenzję pamiętajcie o jednym: w "Zwycięzca bierze wszystko" nic nie jest oczywiste, pozory mylą, rzeczywistość zaskakuje...

 Ktoś kiedyś nazwał Anetę Jadowską królową polskiego urban fantasy. Każda jej książka jest lepsza od poprzedniej i udowadnia, że tytuł nie został nadany bezpodstawnie. Autorka tworzy niezwykle realistyczne światy i postacie. Każda z nich ma swoją niepowtarzalną historię, cechy, jest w jakiś sposób związana z Teodorą (a czy ma zamiar wziąć z nią ślub, zwyczajnie zaciągnąć ją do łóżka albo wbić jej sztylet w oko to już inna sprawa) i każda zajmuje jakieś miejsce w sercu czytelnika, zmuszając go do przystanięcia na moment i zastanowienia się nad daną osobą. 
(Arcy)dzieła pani Anety obfitują w akcję, tryskają humorem i wciągają czytelnika w swój świat, nie pozwalając mu odłożyć lektury na miejsce, dopóki jej nie dokończy. 

 "Zwycięzca..." zmierza od sytuacji, które można, za przeproszeniem, określić mianem kupy gówna po happy end. Ha,ha,ha. Naprawdę uwierzyliście? Takie rzeczy to nie u Dory! Ostatnia strona sprawia, że uczucie szczęścia ulatuje, zastępuje je niepokój i wieeelkaaa chęć capnięcia kolejnej części. Mam nadzieję, że nastąpi to jak najprędzej, inaczej w kraju może niebezpiecznie wzrosnąć liczna depresji i samobójstw :P


Moja ocena: 7 (wybitna)


1 komentarz:

  1. Cieszę się, ze nie tylko ja zachowywałam się dziwnie czytająć tę genialną książkę ;D

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)