poniedziałek, 20 kwietnia 2015

129. Przedpremierowo: "Sztywny" - Michał Gołkowski


PREMIERA: 29 kwietnia 2015 r.

[fragment]

Opis: Michał Gołkowski to już w świecie postapo uznana marka. 
Nie byłby jednak sobą, gdyby nie spróbował namieszać w swoim ulubionym gatunku.
Jego bohater to nie bohater, to zwykły żul i łajdak bez skrupułów, a przy okazji Stalker.
Sztywny jest bandytą, chociaż sam za takiego się nie uważa.
Gdyby spytać jego samego, to jest po prostu jednym z lokalnych ziomali, robiących różne rzeczy żeby przeżyć – najprostszą z nich jest wejście do Zony i przyniesienie stamtąd tego, co zażyczy sobie zamawiający.
Bez zadawania pytań.
A to, że czasem wejdzie się we trzech, a wyjdzie samemu... No cóż, gówno chodzi po ludziach.


 Obok książek Gołkowskiego nie przechodzi się obojętnie, brutalnie się o tym przekonałam przy okazji czytania Stalowych Szczurów. Błoto [recenzja], które wpadły w moje ręce nie do końca planowo. Usłyszawszy, że niedługo premierę będzie miała kolejna książka tegoż autora, postanowiłam, że muszę ją mieć. Zwłaszcza, że jest to pozycja z uniwersum S.T.A.L.K.E.R., do którego zapałałam uczuciem, odkąd przeczytałam pierwszą książkę w tym klimacie.

 Opis mówi: Sztywny to żul. A ja się z opisem zgadzam. Sztywny to bohater, który do grona pozytywnych nie należy, tego możecie być pewni. To widać od pierwszych stron, tak jak widać, że mamy do czynienia z czymś kompletnie odrębnym od tego, co serwuje przy stalkerze np. Noczkin. Nie jest zabawnie, lekko czy sympatycznie. Jest męsko, brutalnie i cynicznie. Należy przygotować się na dużo wulgarnych słów czy zachowań; jeśli ktoś lubi takie mocne klimaty, to poczuje się jak w raju.

 Sztywny przywodzi mi na myśl Nekrofikcje, chociaż to zupełnie odrębne kategorie literackie. Skąd takie skojarzenia? Ano stąd, że jest bez zahamowań, bez cenzury, surowo, po słowiańsku, a w dodatku oglądamy świat oczami ostatniej szumowiny. Nie jest łatwo zrobić tak, żeby postać, która winna wzbudzać niechęć - a nawet wzbudza - była lubiana przez czytelnika na tyle, by ten chciał  pod jej narracją przeżyć całą zaserwowaną historię. Gołkowskiemu się to udało. Tak jak udało mu się stworzyć całą ekipę podobnych, choć różnych typków spod ciemnej gwiazdy, którym do porządnych stalkerów daleko. Każdy ma cechy charakterystyczne, jest mniejszym bądź większym zdrajcą i szują, a czytelnik nie ma problemów z ich odróżnieniem, jak zdarza się to, kiedy dostaje wielu miałkich, nijakich bohaterów.

 Najnowszą książkę Michała Gołkowskiego pochłania się błyskawicznie - radzę zacząć czytać wtedy, gdy będziecie mieli tyle czasu, by odłożyć ją dopiero po skończeniu. Wcześniej nie da rady, mówię z autopsji. Dlaczego? Ponieważ kolejne strony znikają w mgnieniu oka - autor używa potocznego języka, w którym, co tu kryć, królują brzydkie słowa. Nie mierziło mnie to specjalnie gdyż charakter postaci tego wymagał, a i sama na co dzień słyszę nie mniej niewybredne określenia i zwroty. Uroki polskiego społeczeństwa. Zatem jest swobodny styl wypowiedzi postaci, charakterystyczny dla każdej z osobna. Ponadto akcja goni akcję, napięcie nie opuszcza, nic nie jest biało-czarne, raczej... Szaro-czarno-sztywne. W dosłownym i metaforycznym znaczeniu.

 Pewnej osobie streściłam Sztywnego w ten sposób: najpierw może się wydawać, że to trochę na zasadzie poruchać-poćpać-poruchać-zarobić kasę, ale ostatecznie zmienia się zdanie. Warto dodać, że "zarobić kasę" to szeroko pojęte poczynania - od chadzania do Zony, poprzez zabijanie... I parę innych zajęć, których Wam nie zdradzę, byście nie stracili żadnej przyjemności z czytania. Tak samo jak nie powiem, co konkretnie spowodowało moją zmianę zdania, gdyż byłby to iście karygodny spoiler, a tego nie lubi nikt. Mogę jednak zdradzić, że zakończenie kompletnie zmieniło moje spojrzenie na całokształt, na Sztywnego, nawet na resztę bohaterów. Wtedy zrozumiałam, że Sztywny pustym czytadłem nie jest, że to jedna z tych rzadkich książek, po skończeniu których człowiek wciąż zastanawia się nad zakończeniem, a historia jeszcze na długo pozostaje w pamięci i nie pozwala rozpocząć nowej książki. Skończyłam i nie wiem, co dalej zrobić ze swoim życiem - tak podsumowałam najnowszą powieść Gołkowskiego i mam nadzieję, że na Was wywrze równie piorunujące wrażenie. 


Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi papierowypies.pl!


Moja ocena: 9,5/10 

Logo Prawilności.
Musiałam, fanpage autora niszczy mi psychikę.

2 komentarze:

  1. W momencie porównania do "Nekrofikcji", byłam już pewna, że będę musiała się z nią zapoznać! O autorze jakoś wcześniej nie słyszałam, ale zdecydowanie zapisuję nazwisko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak to tak... O Pierwszym Stalkerze RP nie słyszeć?! Nadrabiaj zaległości, i to prędko! ;)

      Usuń

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)