czwartek, 6 marca 2014

70. "Angelus" - Anna Gręda


Opis: Gdy jesteś siedemnastolatką po przejściach, nagłe zmiany to ostatnie, czego potrzebujesz. Tak myślą przygotowujące się do szkolnego apelu Anka i Monika z katowickiego liceum. Gdy w ich klasie pojawi się nowy uczeń, oficjalnie syn producenta muzycznego, wszystko ulegnie zmianie. I ruszy lawina nadprzyrodzonych zdarzeń, tajemnic oraz zaskoczeń. Czy to, co wydarzyło się kilka stuleci temu, naprawdę wpływa na życie grupy nastolatków z dwudziestego pierwszego wieku? I co ma z tym wspólnego tajemniczy... kruk?

 Okładka i opis widniejący na jej tyle to połowa sukcesu książki. W tym przypadku... Wyszło, jak wyszło. Z jednej strony jest niezwykle intrygująco, z drugiej trochę schematycznie: nastolatka, nowy chłopak w szkole, oczywiście przystojny i bogaty... Bla,bla,bla... Ale jest też tajemnica z dalekiej przeszłości oraz kruk, czyli jedno z najchętniej branych na warsztat zwierząt w szeroko pojętej fantastyce. Czy opis oddał wnętrze powieści? Przekonajmy się...

 Pierwsze strony zdecydowanie mnie nie porwały, ale też jakoś niespecjalnie zraziły, choć czułam, że ze stylem autorki mogę mieć problem. No i się nie pomyliłam... Dlaczego? Ponieważ odniosłam wrażenie, że nie czytam książki, ale co najwyżej szkolne wypracowanie, ewentualnie opowiadanie wstawiane na bloga, który nie posiada nawet własnej bety. Pani Anna wydała Angelusa, mając lat 16, co w żaden sposób jej nie usprawiedliwa. Aktualnie sama jestem w tym samym wieku, co ona wtedy, i jej styl, nieścisłości, brak logiczności po prostu mnie rażą.

 O jakich nieścisłościach, o jakim braku logiki mowa? Weźmy prosty przykład: główna bohaterka, Anka, urodziła się i wychowała w Polsce. Nie ma ani słowa o tym, że kiedykolwiek zetknęła się z językiem rosyjskim, a tu nagle bez problemu odczytuje rosyjski akt urodzenia. Znacznie później wyszło na jaw, że Angelus mówią różnymi językami, ale efekt nieścisłości pozostał. Idąc za ciosem: akt urodzenia z XVII wieku? Sprawa do dyskusji... Podobnie jak sami Angelus, którzy są pół-Upadłymi i pół-ludźmi, ale absolutnie nie mają nic wspólnego z Nefilim, gdyż ci ostatni to dzieci ludzi i aniołów. W fantastyce utarło się, używać pewnego cytatu z Biblii, który rzekomo świadczy o istnieniu Nefilim (z czystej ciekawości kiedyś to sprawdziłam, cytat faktycznie istnieje, nie jest wymyślony), a który jasno mówi, że Synowie Boży, którzy zeszli na ziemię i związali się z ludzkimi kobietami, upadli. Tak więc biorąc to czysto na logikę: anioł (taki, który nie upadł) dziecka mieć nie może. Niektórych rzeczy należy trzymać się nawet w fantastyce, a jeśli już się je zmienia, to należy robić to umiejętnie.

 Sama główna bohaterka była opisywana z pewną uporczywą, w końcu aż irytującą, manią. Mianowicie autorka ciągle rozwodziła się nad spokojem Anki. Anka miała wszystko spokojne: wyraz twarzy, spojrzenie... A potem nagle wydzierała się i przeklinała kompletnie bez powodu. Do chwili obecnej jej zachowanie pozostaje dla mnie zagadką. Prawdę powiedziawszy, nie sądzę, by udało mi się je kiedykolwiek pojąć.

 Kruk. Myślałam, że będzie czymś ciekawym, podczas gdy właściwie nie odegrał żadnej znaczącej roli w powieści. Ot, można powiedzieć, że taki dodatek ściągnięty od amerykańskich pisarzy. Generalnie całokształt nieudolnie imituje amerykańską powieść dla nastolatek. Choć to co najgorsze, zostało zachowanie: brak logiki i irytujący bohaterzy...

Nie mogę Wam polecić tej książki z czystym sumieniem, ponieważ kłóciłoby się to z moją opinią o niej, ale też nie odradzam sięgnięcia po nią: a nuż komuś z Was się spodoba i będziecie mieli całkiem odmienne zdanie od mojego?

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Autorce!

Moja ocena: 3/10 (słaba)

4 komentarze:

  1. Jeju, widziałam wczoraj tę książkę w bibliotece i zastanawiałam się, czy to jest ta, o której mi mówiłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dlaczego, ale na ogół jeśli pisarze wymyślają jakieś "tajemnicze" zwierze jest to... kruk. Bo co? Bo jest czarny? ;) Faktycznie, nieścisłości, o których napisałaś są męczące. Jak można bez styczności z rosyjskim cokolwiek w tym języku przeczytać? Bohaterka powinna czuć się przynajmniej dziwnie czy obco czytając cyrylicę. Sama mam z tym problem, a uczę się już drugi rok tego "wspaniałego" języka. :)

    Po książkę raczej nie sięgnę, szukam literatury, która na pewno mi się spodoba, a bohaterowie nie będą dostarczać mi złych emocji :P


    Pozdrawiam, Czarny Kapturek

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie irytowala nadmierna ilosc powtarzania tych imion i nazwisk, dosc spora ilosc bledow a dodatkowo blad na okladce..

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czuję się zainteresowana tym tytułem, ponieważ wierzę w Twój gust. Fajnie jednak, że autorka postanowiła pisać o bohaterce, która mieszka w Polsce, to jest plus.

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)