piątek, 13 lutego 2015

123. "Zac & Mia" - A.J. Betts

Opis: 17-letni Zac jest chory na raka. W zasadzie mieszka w szpitalu i z pełnym rezygnacji optymizmem znosi wszystkie niewygody takiego życia. Coś się zmienia, gdy do pokoju obok wprowadza się Mia – zadziorna, wściekła na cały świat fanka Lady Gagi. Bardzo wiele ich dzieli – w prawdziwym świecie pewnie nigdy by się nie spotkali. Tu jednak obowiązują inne reguły, więc ich relacja, rozpoczęta stuknięciem w ścianę, staje się coraz silniejsza. Pobyt w szpitalu wymaga odwagi, ale żeby z niego wyjść, potrzeba jej jeszcze więcej. Czy Zac i Mia spotkają się poza szpitalem – i już razem pozostaną?
Bardzo emocjonalna, pełna humoru, realna opowieść o relacji dwojga nastolatków w obliczu groźnej choroby.







 Byłam pełna wątpliwości, kiedy sięgałam po tę książkę, nie oczekiwałam wielkich fajerwerków, wręcz przeciwnie. Dlaczego? Opis trochę trąci typową młodzieżówką: jedno z pary zbuntowane, drugie cacy, nieprawdopodobnie cudowny zbieg okoliczności łączy ich wielkim uczuciem, a do tego tysiąc przeciwności losu (im bardziej dramatyczne czy zagrażające życiu bohaterów, tym lepiej!). Brzmi znajomo? Jeszcze jak...

 Zac&Mia to książka, którą pochłania się w błyskawicznym tempie, choć zdarzały się momenty, kiedy tuż za rogiem czekała prawdziwa bomba, a autorka postanowiła w tym momencie pisać o rzeczach tak nieistotnych, że aż chciało się pominąć dany fragment tekstu, by dotrzeć do tego, co naprawdę ważne i emocjonujące. A emocje z kart tej powieści aż się wylewały. Nie może być inaczej, kiedy w jednym pakiecie serwuje się dwoje nastolatków chorych na raka.

 Zac i Mia to bohaterowie zestawieni na podstawie kontrastu: on spokojny, rozważny, pełen sił i woli walki z chorobą, podczas gdy ona walczy z całym światem, niepoprawna buntowniczka, która ucieka na koniec globu i jeszcze dalej przed problemami życia codziennego. W tym momencie mamy do czynienia z przewidywalnością, schematycznością - wielkie uczucie, które rodzi się w bólu i łzach, wewnętrzna przemiana obojga... Cud, miód i orzeszki. Wyrzucić chorobę, a będzie różowo! Jednakże nie są oni postaciami wyidealizowanymi, każde ma wady i zalety, słabości oraz źródła, z których czerpią szczęście. Są... Tacy jak my. Zwyczajni, choć postawieni przed bardzo trudna życiową próbą.

 Mimo pozornego realizmu ta powieść jest nieco oderwana od rzeczywistości. Nie będę szczegółowo rozwodzić się nad tym, dlaczego tak uważam, ponieważ musiałabym zasypać Was spoilerami, jednak pełno w niej sytuacji, które w codziennym życiu nie mają racji bytu. Bo przecież... Kto normalny dopuściłby do tego, by jego dziecko chore na raka uciekło i włóczyło się od znajomego do znajomego? Nikt... Zatem zaserwowano nam pewną dawkę absurdu, jednak jest możliwa do przełknięcia.

 Z kolei fabuła zaskakuje i to jak najbardziej pozytywnie. Nie spodziewałabym się takiej ilości akcji po powieści, w której główną rolę odgrywają śmierć oraz umieranie. Jest zaskakująco... żywotna. Miejscami czułam się jak przy dobrej sensacji, innym razie jak podczas czytania romansu, a czasami
byłam po prostu wzruszona. Ale najpiękniejsze jest to, że autorka niczego w kwestii chorób nie upiękniała. Były wypadające włosy, bezlitosne statystyki, dzieci, dorośli, skutki chemioterapii, jeszcze więcej śmierci do pary z wolą przeżycia. Rak nie jest igraszką, rak to mnóstwo bólu, łez, wyrzeczeń, co A.J. Betts nad wyraz skutecznie prezentuje.

 Ostatecznie, kiedy ochłonęłam po skończeniu tej książki, zrozumiałam prostą rzecz: należy traktować ją jako motywator, który pozwoli nam docenić, to, co mamy i cieszyć się z rzeczy oczywistych: że mamy obie nogi, że możemy biegać, nawet, że możemy chodzić do szkoły i martwić się zadaniami oraz nawałem nauki. Zdarza się, że przypomnę sobie o Mii i uśmiecham się, bo może nie jestem idealna, ale mam sprawne ciało i umysł, co dla wielu już na zawsze pozostanie poza zasięgiem. Zatem w ten piątek 13 pomyślcie o swoim wielkim szczęściu: żyjecie! Czy może być piękniej? :)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Feeria!

Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra)

4 komentarze:

  1. Mam chęć przeczytać, ale najwcześniej wiosną, bo do końca zimy już mam zaplanowany stosik :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zakończenie :)
    Pisanie recenzji tej książki dla mnie też było trudne. Nie wiedziałem, jak zacząć, co pisać, ale Tobie wyszło bardzo dobrze. Ciekawa recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam ją, bardzo mi się podobała. Były chwilę kiedy myślałam, że jest nawet lepsza od "GNW" :) W tej powieści bardzo polubiłam Zaca.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie czytałam "GNW", więc nie mam porównania, ale faktycznie, dobra i też go lubię :)

      Usuń

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)