Opis: Najnowsza książka Cassandry Clare ze świata Nocnych Łowców.
Zbiór opowiadań jak nigdy przedtem przybliża wielbicielom „Darów Anioła” i „Diabelskich Maszyn” postać czarownika Magnusa Bane’a, którego uwodzicielska osobowość, ekstrawagancki styl i cięty dowcip oczarowały fanów bestsellerowych cykli.
Dary Anioła to jedna z moich ulubionych serii. Nie potrafię oprzeć się czarowi Jace'a czy urokowi Simona, dlatego też po tę pozycję sięgnąć musiałam obowiązkowo. Jakże bym mogła przepuścić możliwość czytania o tak ekstrawertycznej, ba, kontrowersyjnej wręcz postaci jak Magnus Bane? Nie mogłam, zatem z ekscytacją i oczekiwaniem kolejnej świetnej powieści zaczęłam czytać.
Zaczęłam i... Rozczarowałam się już po pierwszych stronach. To... To kompletnie przeciętne coś miała napisać tak lubiana przeze mnie (i rzesze fanów na całym świecie) Cassandra Clare?! Wolne żarty. Najwyraźniej pisanie z dwiema wymienionymi na okładce paniami autorce nie posłużyło... Nie poddałam się jednak i stwierdziłam, że będę brnąć w te głupoty dalej. Brnęłam bez wielkiego bólu, ale też i bez wielkiej radości. Dlaczego bez bólu? Ano dlatego, że owszem, czytało się szybko i przyjemnie, ponieważ zaserwowano nam niemalże potoczny język. A dlaczego bez wielkiej radości? Bo było nieco... idiotycznie. Zabawnie, ale nazbyt często zbyt absurdalnie, bez klasy właściwej poprzednim książkom Clare.
Przyznaję jednak, że w miarę zagłębiania się w kolejne opowiadania, było coraz lepiej. Dowcipnie, jednak z pewną dozą melancholii. Akcja wciągała, bo budziła grozę, a nie politowanie. Z biegiem stron książka stylem coraz bardziej przypominała rzeczone już Dary.... a tym samym podróżowanie z Banem przez kolejne wieki stało się prawdziwą przyjemnością. Kiedy widoku nie przysłaniała mi uprzednia infantylność, mogłam docenić, jak wymagającym zadaniem było opisanie historii maga przy jednoczesnym zachowaniu jego beztrosko-ekscentrycznego stylu bycia.
Autorka serwuje czytelnikom prawdziwe misz-masz czasu, miejsca oraz akcji. I tylko niektóre postacie - równie nieśmiertelne jak główny bohater, co i rusz wypływają z odmętów upływających lat, by o sobie przypomnieć. I choć są ważne, bo trwają niczym skała, kiedy wszystko inne przemija, to ważniejsi są bohaterowie, których żywot jest krótki. Na ich przykładzie Cassandra Clare ukazuje bolączki wiecznej młodości - owszem, przeżywasz mnóstwo przygód, bierzesz udział w historycznych wydarzeniach i na przestrzeni wieków nieskończenie wiele razy możesz być ikoną mody, ale cóż Ci po tym, skoro Twoi bliscy odchodzą? I to prędzej niż później. Raz za razem. Zwariować można, prawda?
Ostatecznie Clare pokazała klasę, którą zasłużyła na całkiem wysoką notę. Znalazłam w Kronikach Bane'a to, czym urzekły mnie także Dary Anioła - pod płaszczykiem nadprzyrodzonej walki dobra ze złem, magii oraz intryg iście bajkowych postaci ukryła typowo ludzkie problemy, które dotykają każdego z nas. Czyż wszyscy, w głębi duszy, nie pragniemy bliskości drugiego człowieka? Miłości, przyjaźni, zrozumienia? I nawet mając do dyspozycji życie wieczne, pieniądze, a także magię, najważniejsze wartości pozostają takie same.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi papierowypies.pl!
Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Nie miałam styczności z twórczością autorki, ale bardzo chciałabym to zmienić.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto, choć polecam zacząć od "Darów Anioła" :)
UsuńTa domieszka "idiotyczności" mogłaby mnie zirytować, a że za autorką niestety nie przepadam, dlatego też po "Kroniki Bane'a" nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)