sobota, 9 sierpnia 2014

98. "Być kimś, być sobą. Pierwsze 7 dni" - Jarosław Podsiadlik


Opis: Krzysiek to zwykły chłopak w wieku gimnazjalnym żyjący w rodzinie bez wsparcia i wzorca. Trudna sytuacja, problemy alkoholowe i przemoc to podstawowe elementy jego życia, z którymi zdążył się już pogodzić. Jedynym miejscem w którym odnajduje spokój jest jego własny pokój. Z czasem jednak i on staje się więzieniem, gdzie monotonia i pytania bez odpowiedzi coraz mocniej oddziałują na chęć zmian. Alternatywą staje się muzyka.


 Kiedy pierwszy raz usłyszałam utwór Być kimś, być sobą promujący książkę o tym samym tytule, stało się dla mnie jasne: muszę to przeczytać! Po prostu muszę. I tak też się stało dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res. Z entuzjazmem zabrałam się za dzieło pana Podsiadlika. Nie jest długie, zaledwie 177 stron, skończyłam je w parę godzin mimo wielkiego bólu głowy. Jak widać, bibliofilowi ogarniętemu szałem czytania nic nie stanie na drodze! Zwłaszcza kiedy dopadnie on coś intrygującego...

...a takim mianem można określić ww. książkę. Prawdę mówiąc, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Podejrzewałam, że będzie to coś na luzie, choć... pewności nigdy nie ma, prawda? Jak to się miało do rzeczywistości? Otóż powieść napisano dziwną mieszanką języka potocznego i bardziej oficjalnego. Krzysiek to gimnazjalista, jego przyjaciel także, a więc klną. Nieustannie. Na szczęście nie przeszkadza to szczególnie, gdyż bluzgi zostały idealnie wpasowane w patologiczne klimaty. Dodają postaciom realizmu, w przeciwieństwie do głębokich, inteligentnych rozmów, w których używano słów, jakich ludzie młodociani nie używają w potocznych konwersacjach. Dziki misz-masz stylów, który ostatecznie jest całkiem lekkostrawny i przyjemny w odbiorze.

 Książka opowiada o wspomnianym już Krzyśku wychowującym się z ojcem pijakiem, ale też o jego przyjacielu Marcinie będącym w podobnej sytuacji, o Michale, który wyrwał się rodzinnej patologii i spełnia swoje marzenia, o Monice, której idealny świat okazał się tak samo dramatyczny jak ten chłopaków. Książka w ostatecznym rozrachunku opowiada o każdym z nas z osobna, nawet jeśli żyjemy w lepszych warunkach. Wszyscy pragniemy zmian w szarej codzienności, chcemy uniknąć monotonii i spełniać marzenia, bez względu na to, jaki start zapewnią nam rodzice. Być kimś, być sobą motywuje i daje nadzieję. Uczy. Uczy, że nie ocenia się ludzi ze względu na błędy ich rodziny, ze względu na to jak wyglądają. Nie ocenia się ich, jeśli się ich nie zna, gdyż każdy ma za sobą własne doświadczenia, o których niewiele - jeśli w ogóle coś -  wiemy.

 Jeśli brać tę pozycję całkiem dosłownie, należałoby ocenić ją nisko. Ja jednak odbieram ją jako jedną wielką metaforę, motywator. Spójrzmy prawdzie w oczy i przyznajmy, że szanse, iż nagle ktoś pomoże nam zupełnie bezinteresownie spełniać marzenia lub że pijak z dnia na dzień pijakiem być przestanie, bo na niego nakrzyczeliśmy, są... zerowe. Jednakże traktuję książkę pana Jarosława jako coś, co ma zmotywować i przywrócić wiarę w lepsze jutro, w drugiego człowieka, a pod tym kątem historia Krzysia sprawdza się idealnie. Jest uniwersalna i pasuje do każdego, każdy może odnieść ją do własnych doświadczeń czy pragnień. 

 Warto, ba, trzeba!, wspomnieć o płycie dołączonej do książki. Znajduje się na niej 20 utworów, które w taki czy inny sposób odnoszą się do powieści, do historii głównego bohatera i naszej własnej. Jest to rap, hip-hop, ale nie zrażajcie się, jeśli nie lubicie tego gatunku muzycznego. Wiem, co mówię - sama kiedyś słuchałam, teraz z tego wyrosłam, ale z przyjemnością zagłębiłam się w teksty piosenek. Niosą one ze sobą przesłanie, które jest doskonałym uzupełnieniem dzieła Posiadlika. Przesłanie, którego w coraz to nowszych komercyjnych piosenkach już nie uświadczymy...

Być Kimś, być sobą Nie jest arcydziełem literatury, ale ja już zawsze będę odnosić się do niego z sympatią i sentymentem, bo w Krzyśku, tym sfrustrowanym nastolatku, odnalazłam kawałek siebie.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy pragną zatrzymać się choć na chwilę i zastanowić nas swoim życiem.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Novae Res!

Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra)

1 komentarz:

  1. Nie wszystkie książki trzeba traktować poważnie. Coraz częściej spotykam się z tym, że do książek załączona jest lista piosenek. Jest to dla mnie coś zupełnie nowego :)
    Zainteresowałaś mnie, chociaż na razie nie znajdę czasu dla tej książki. Ale w przyszłości - kto wie :)

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)