piątek, 18 października 2013

42. "Kochali się, że strach" - praca zbiorowa



Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

W antologii:
  1. Aleksandra Janusz - Imponderabilia
  2. Daniel Greps - Głóg
  3. Andrzej W. Sawicki - Na końcu świata
  4. Rafał W. Orkan - Miód z moich żył
  5. Martyna Raduchowska - Cała prawda o PPM
  6. Aleksandra Zielińska - A imię jej Grace
  7. Karol Makawczyk - Detox
  8. Paweł Grochowalski - Serce na dłoni
  9. Krzysztof Skolim - Wielbłądy za Annę
  10. Karolina Majcher - Fantastyczna miłość
  11. Marta Kisiel - Dożywocie
  12. Konrad Romańczuk - Wielkie, magiczne... hm...
  13. Wiktoria Semrau - Tylko mnie kochaj
 Miłość nie jest tematem łatwym, jednak ludzkość upodobała go sobie nadzwyczajnie. O tym niezrozumiałym uczuciu pisali mistrzowie, pisały mistrzynie. Powstawały piosenki, wiersze, powieści i opowiadania. Z tymi ostatnimi mamy do czynienia w "Kochali się, że strach". Trzynastu początkujących pisarzy zebrało się w sobie i naskrobało coś o owym zagadkowym zjawisku znanym ludzkości o tysiącleci. Jedni z lepszym efektem, drudzy z gorszym...

Każde opowiadanie budziło we mnie inne emocje, choć przecież każde zostało napisane na jeden temat: miłość. To zadziwiające ile rodzajów miłości istnieje, ile sposobów jej okazywania, jak wiele człowiek potrafi dla niej poświęcić. Tak więc zostałam zaskoczona trzynastoma skrajnie różnymi pomysłami.

Zwykle nie oceniam każdego opowiadania po kolei, ale tutaj były takie różnice w umiejętnościach, takie rozbieżności, że po prostu musiałam. 

Impoderabilia - opowiadanie fantastyczne. Nijakie.

Głóg - intryguje na początku i w środku, koniec trochę kuleje.


"Musi być jakaś możliwość, by go zmylić, zbić z tropu (...) Wszystko, co ma świadomość, można okłamać, nawet sukinsyna wielkiego jak słońce. Mówi ci to zawodowy oszust."

Na końcu świata - zdecydowanie mój ulubiony twór tej antologii. Rzecz dzieje się w przyszłości, więc mamy tu raczej do czynienia z s-f. Mogłoby się wydawać, że świat, w którym dominuje technika będzie zimny i pusty. A tu niespodzianka : maszyny odegrały wielką rolę, wzruszając mnie prawie do łez. Pragnę podziękować panu Andrzejowi za emocje, jakie we mnie wywołał. To było świetne.

Miód z moich żył - na początku mnie lekko nudziło. Ostatecznie opowiadanie ścisnęło mi gardło, a to dzięki tajemniczemu otoczeniu, w którym przyszło żyć głównym bohaterom: Gebnehowi, który raczej nie wzbudził we mnie pozytywnych emocji i cudownej Tane-tani. Fakt, że nie jest to historia ociekająca lukrem i szczęściem dodatkowo mnie urzekł.

Cała prawda o PPM - powiem krótko, ale na temat: głupie i naiwne. Nie podobało mi się.

A imię jej Grace - szału nie ma, tarara nie urywa, ale nie jest źle. Pomysł podobny do tego w Tylko mnie kochaj, jednak wykonanie słabsze.

Detox - skrajnie dziwne.


" (...) na tym świecie nie ma miejsca na piękno i miłość.
 Istnieje tylko powierzchowna uroda rzeczy i żądza, by owe rzeczy posiąść."


Serce na dłoni - liczy sobie 4 strony, jest lekko przewidywalne, ale mimo wszystko ciekawe.

Wielbłądy za Annę - kolejne opowiadanie, które wywarło na mnie wrażenie. Jedno z najlepszych w książce. Gdybym miała kiedykolwiek szansę sięgnąć po inną książkę autora - zrobiłabym to, ponieważ dobrze rokuje na przyszłość.

Fantastyczna miłość - ciekawy pomysł, wykonanie również nie najgorsze. Zasługuje na uwagę. Wcześniej wspomniałam o świecie pełnym maszyn, w którym było mnóstwo uczuć. Tutaj miłość była wręcz obowiązkowa, a wprost wiało chłodem. Bardzo sugestywne. 


" - My tu mamy jedną, jedyną porę roku. Wiesz jaką? (...)
- Jaką?
- Chujową! Jedną chujową, zafajdaną porę roku!"

Dożywocie - LUBIĘ. Świetnie się przy tym opowiadaniu bawiłam i sądzę, że gdybym kiedyś trafiła na rozwinięcie w postaci całej powieści, to bym po nie sięgnęła. 

Wielkie magiczne... hm... - wywołało we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony miejscami nudziłam się, a z drugiej śmiałam, przykuwając zdziwione spojrzenia kolegów i koleżanek. Choć akcja kręci się wokół miasta, w którym pełno burdeli (jak mówi sam Abecedyx) to jednak wszystko zostało opisane ze smakiem, nie wprost, ale prosto. Zwłaszcza Asystent maga zasługuje na uwagę. Niby krasnolud, niby tylko nosi skrzynię za Mistrzem, ale jest w nim to coś... I chuj, jak powiada. 

Tylko mnie kochaj - na pierwszy rzut oka w tytule nie ma nic zachęcającego (przynajmniej nie dla mnie), teraz jednak, po przeczytaniu opowiadania, nabrał on dla mnie nowego znaczenia. Sedno pomysłu to samo, co w A imię jej Grace, jednak wykonanie o kilka klas lepsze. Bardzo mi się podobało.

Generalnie książka zasługuje na uwagę i myślę, że nie popełnię jakiejś wielkiej zbrodni, polecając Wam ją. Więc bierzcie i czytajcie wszyscy!

Moja ocena: 4+ (dobra plus)

6 komentarzy:

  1. Interesujące, jeśli kiedykolwiek trafię na tą pozycję w bibliotece - już zapisuje na liście - to chętnie przeczytam. Szczerze mówiąc rzadko kiedy sięgam po krótkie opowiadania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zamiast opowiadań wolę raczej długie powieści, ale kiedy nadejdą te chłodne zimowe wieczory, które bibliofile tak uwielbiają to kto wie? Może się skuszę. Na razie jestem więcej niż zaintrygowana ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szybko przeczytałaś :D Książka jest istnym eksperymentem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo oceny niskiej chętniebym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka raczej nie dla mnie. Nie przepadam za tematyką miłosną. No i Twoja niska ocena też mnie nie zachęca, a utwierdza mnie w przekonaniu, żeby po nią nie sięgać :)

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)