sobota, 1 listopada 2014

111. "Bóg, honor, trucizna" - Robert Foryś


Opis: Nade wszystko pragną władzy. Gotowe są za nią zapłacić złotem, krwią, a nawet swoim ciałem. Wiedzą, że rządzą nie koronowane głowy, lecz szyje, które tymi głowami kręcą.
Gambit hetmański opowiada o rozgrywce między kobietami. Mężczyźni są tylko figurami rozstawianymi na szachownicy. Cztery diabelnie inteligentne, bezwzględne i zdeterminowane w dążeniu do celu kobiety ponad trzysta lat temu rozegrały miedzy sobą partię – stawką była korona największego mocarstwa ówczesnej Europy, Rzeczypospolitej.

Rok 1671, Francja. Marysieńka Sobieska spotyka się z kardynałem de Bonzim, ministrem spraw zagranicznych Ludwika XIV i jednocześnie jej „oficerem prowadzącym”. Żona hetmana wielkiego koronnego jest francuskim szpiegiem i prowadzi w Polsce operację mającą na celu detronizację Michała Korybuta Wiśniowieckiego…

 Bóg, honor, trucizna nie mogło mnie nie zainteresować. No przecież jest polska historia, są intrygi, wojenki w tle, znane nam z lekcji historii postacie, a i wydawnictwo dobre. Więc nic, tylko czytać! Ale czy aby na pewno? Przyznaję, że kiedy przeczytałam opis i nazwisko autora, przeżyłam wielką chwilę zwątpienia. Otóż Foryś już kiedyś powieść historyczną napisał [recenzja] i była ona pozbawiona jakichkolwiek zalet intelektualnych. Zasłużyła na recenzję zjadliwą, na ocenę niewysoką. A jak było z tą książką? Było...

Chciwość to cecha, na którą zawsze można liczyć.

 Zaskakująco! Co prawda do pierwszych stron podchodziłam ostrożnie, oczekując nagonki na polską kulturę i nieustannego seksu, ale, ku chwale autora, nic takiego nie było. Zostałam zaskoczona kawałem naprawdę dobrej powieści. Co prawda opierała się na faktach historycznych i bez nich nie byłoby tej książki, ale one jakoś ginęły w fabule. Nie wybijały się na pierwszy plan jak w czytanych wcześniej Lisowczykach [recenzja], zabrakło też tej pięknej staropolszczyzny, ale nie narzekam. Po tym, co Robert Foryś zafundował mi poprzednim razem i tak byłam oczarowana.
Trzech spiskowców może bez trudu dochować tajemnicy tylko wtedy, gdy dwóch z nich nie żyje (...)
 Opis mówi o czterech kobietach. Jeno których, ja się pytam? Bo tam praktycznie każda osobniczka płci żeńskiej okazywała się wyrachowanym tworem dworskim, który manipulował mężczyznami, dążąc do zaspokojenia swoich politycznych ambicji. I tak oto żona Sobieskiego, sławetna Marysieńka, której chyba żaden polski autor nie opisał pochlebnie, jest... hm... Najlepiej zacytować Piekarę: francuską murwą. Fałszywa, żądna władzy i bogactw tak bardzo, że zaprzeda własne ciało mimo wielkiej miłości do swego męża. Z kolei służąca przyszłej królowej, Charlotta, jest fantastycznie wykreowaną postacią. Pokuszę się o stwierdzenie, że lepszej w powieści nie znajdziemy. Autor stworzył pełny portret psychologiczny tejże kobiety, od czasu do czasu podążając ku granicy zgorszenia. Ale nie oczekujmy po ówczesnych Francuzach przyzwoitości. Żona i matka Michała Korybuta Wiśniowieckiego także są bardzo dobrze wykreowane. Pierwsza z nich, Eleonora, jest zimna i dumna, ale pod tą piękną lodową fasadą skrywają się gorące uczucia. Znowuż Gryzelda to typowa wilczyca, która zrobi wszystko, by chronić swe szczenię. Nie pałam do niej sympatią, ale wzbudza mimowolny szacunek. Odnośnie samego Korybuta... Szkoda słów. Maminsynek i pantoflarz, chimeryczny homoseksualista, niezdolny do rządzenia krajem.

Jesteś tym, kim widzą cię inni. Odbiciem ich własnych lęków i nadziei.

 Fabuła sama w sobie nie jest zła, wręcz przeciwnie: wzbudza w czytelniku zainteresowanie i nie pozwala odłożyć książki na bok, póki nie poznamy dalszych losów jej bohaterów. Także od strony kulturalno-intelektualnej nie można powieści nic zarzucić: autor nieźle oddał niezrozumienie cudzoziemców w stosunku do polskiej wolności szlacheckiej, wielkie dumę i honor polskich panów braci, których postronni nie pojmowali. Foryś nie potraktował też czytelnika, jak wcześniej, niczym idiotę, który nie pragnie czytać niczego prócz kiepskich opisów seksu. Za to wielki plus.

Bóg, honor, trucizna to pozycja, którą mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, kto szuka chwili zapomnienia w jesienny wieczór.
Nie zawiedziecie się i sądzę, że - jak ja - będzie czekać na kolejne części.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Otwarte!


Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra)

4 komentarze:

  1. Hmmm... W tym momencie czeka na mnie tyle książek, że na kolejną chyba się nie skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie podobny problem - tyle tego, że nie ma czasu na kolejne :(

      Usuń
  2. Nie przepadam za powieściami historycznymi, ale na tę książkę chyba się skuszę. Intryguje mnie ta kreacja bohaterów. Może być ciekawie ;)

    http://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam, że było ciekawie. Chętnie zapoznam się z Twoją recenzją tej książki :)

      Usuń

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)