czwartek, 8 stycznia 2015

119. "Na wojnie nie ma niewinnych" - Aneta Jadowska


Opis: Nucąc "Burn, burn, burn" Dora podpali świat, by przysmażyć tych, którzy zasłużyli na poznanie ciemnej strony panny Wilk Gdy dawni sprzymierzeńcy pokazują prawdziwą twarz, liczyć można tylko na aroganckiego księcia wampirów... Dora Wilk robi co może, by przestrzegać zasad.

Jednak kiedy ktoś uderza w to, co dla niej najcenniejsze, wówczas zapomina o regułach i odbezpiecza broń. Bo tylko idiota nie wie, że dla przyjaciół Dora jest w stanie zrobić wszystko. Varg w niewoli, Fany w tarapatach, a Bruno dostanie to, na co zasłużył. Naprawdę gorący finał przebojowej serii.

 Na tę recenzję musieli naczekać się wszyscy: Wy, ja, mój przełożony z Papierowego Psa, dzięki któremu książka trafiła do mnie... Nie będę mówić, ile razy mi przypominał, ile razy obiecywałam, że tak, jutro zbiorę się w sobie i napiszę na 100 %. Nie wspomnę także, ilu moich przyjaciół nasłuchało się, że oto świat się skończył, a moje życie straciło sens, bo skończyła się Dora! Bo jak to tak... Nie będzie więcej Mirona? Baala? Varga? Romana? I wszystkich innych, których kochałam, lubiłam, nienawidziłam? Serce kroi się na samą myśl.

 Na wojnie nie ma niewinnych to - jak obiecuje opis - naprawdę gorący finał Heksalogii. Porywa już od pierwszej strony i trzyma w napięciu aż do ostatniej. Ale... Cóż to za nowina? Każda kolejna powieść Jadowskiej taka jest! Autorka z właściwym sobie wyczuciem łączy swobodny styl wypowiedzi, cięty dowcip, lojalność wobec przyjaciół i miłość. Dorzućmy do tego nieustanne zwroty akcji, napięcie, tajemnice wyskakujące z szafy i gryzące w dupę (parafrazując mojego ulubionego diabła), a mamy historię o Dorze Wilk.

 Ileż ja się nawzdychałam przy tej serii! A to do Mirona, a to do Baala, Varga... Ileż nagryzłam warg, stresując się wraz z Teodorą, a gdybym choć chwilę dłużej wstrzymywała oddech, to na bank bym się udusiła. Wtedy nadzieja w Witkacym czy Katii, że sprowadzą mnie z powrotem. Tak, różnorodność postaci nie zmniejszyła się ani trochę, ba, dołączyły kolejne! Ale nie musimy martwić się, że autorka zginie pod ich natłokiem, bo, tradycyjnie już, każda cechowała się indywidualnym charakterkiem, przeszłością, nie zlewała się z innymi bohaterami. Owacje na stojąco za ten wyczyn!

 A wyczynów było niemało. Karkołomnych, śmiertelnie niebezpiecznych, takich, których podjęliby się tylko wariaci, desperaci i ludzie zakochani (co niejako wiąże się z pierwszym przymiotnikiem). Tym razem główną bohaterkę można było określić wszystkimi ww. cechami. Jak już wspomniałam, akcja zapierała dech w piersiach, odniosłam jednak wrażenie, że tym razem miejscami czytam po prostu streszczenia wydarzeń zanotowane gdzieś na brudno. Opisy były zbyt skąpe, zbyt szybko wrzucano nas w kolejny wir wydarzeń. Przymknęłabym na to oko, gdyby nie powtarzało się to zbyt często. Na wojnie... okazało się inne niż poprzednie części i to w niekoniecznie pozytywnym znaczeniu. Zabrakło w nim czegoś. Autorka za bardzo skupiła się na paru postaciach, pozostałe spychając na ubocze, racząc nas jakimiś ochłapami informacji o ich poczynaniach. Mowa tu o bohaterach, którzy dotychczas byli postaciami głównymi. Kiedy sięgniecie po tę powieść, zrozumiecie, co mam na myśli. Nie mogę rozwodzić się dłużej nad tym tematem, by przypadkiem czegoś Wam nie zdradzić.

 Jestem wielką fanką przygód panny Wilk i byłam zachwycona tą książką, co jednak nie sprawiło, że zignorowałam jakieś drobne zgrzyty. Nie, one były i uczciwie o nich piszę. Ten tom mógł być odrobinę lepszy. Odrobinę, bo i tak przecież był świetny. Tuziny świetnych pomysłów połączone w jeden, naprawdę fantastyczny nie mogą być niezadowalające. Ale... Na wojnie nie ma niewinnych nie sprawia wrażenia zakończenia serii. Przypomina tylko coś na kształt tymczasowego zawieszenia. Tak już jest ze świetnymi seriami - koniec nie zawsze jest w pełni satysfakcjonujący. Miejmy nadzieję, że jeszcze będzie nam dane czytać o naszej rudej wiedźmie!

Na wojnie nie ma niewinnych wywoła w fanach Dory wiele skrajnych emocji i nie zawiedzie ich, pomimo tych drobnych niedociągnięć.
A Ci, którzy z panną Wilk do czynienia jeszcze nie mieli, powinni koniecznie sięgnąć po Złodzieja Dusz!

Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi PapierowyPies.pl!

Moja ocena: 9/10 (wybitna)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)