czwartek, 26 czerwca 2014

88. "Drzewo migdałowe" - Michelle Cohen Corasanti


Opis: Młody Palestyńczyk – Ahmad – żyje ze świadomością, że nie jest w stanie wygrać z logiką okrutnej wojny. Dorasta w środowisku przesiąkniętym strachem przed utratą domu, pracy albo życia. Najgorsza jest jednak obawa o bliskich. Nie wiadomo, co przyniesie jutro. W dwunaste urodziny Ahmad staje twarzą w twarz z najgorszymi widmami. Siostra traci życie, ojciec z jego winy trafia do więzienia, izraelskie wojsko konfiskuje dom, a ukochany brat pała żądzą zemsty, która może go doprowadzić tylko do zguby. Ahmad musi się zaopiekować skrzywdzoną rodziną i odnaleźć lepszą przyszłość dla siebie. Obdarowany cudownym umysłem, zdolnym przełamać wszelkie matematyczne granice, chce dać nadzieję sobie, swoim bliskim i udręczonej ojczyźnie.


 Istnieje wiele książek i wiele historii. Wielu pisarzy, którzy dzięki swej wyobraźni tworzą naprawdę niesamowite powieści. Jednakże najpiękniejsze opowiadania pisze życie, czego najlepszym przykładem jest Drzewo migdałowe Michelle Cohen Corasanti. Sięgając po nie, trzeba przygotować się mentalnie na spotkanie ze światem brudnym, odartym nie tylko z wszelkich dostępnych nam na co dzień luksusów, ale też z jakiejkolwiek godności. 

 Przyznaję szczerze, że po pierwszych paru stronach zaczęłam obawiać się, iż to jednak nie jest książka dla mnie. Że podróż przez życie Ahmada będzie dla mnie męką. I, prawdę mówiąc, była to droga przez mękę. Przez mękę, upokorzenie, strach, poczucie winy oraz wszystkie inne emocje, które towarzyszyły głównemu bohaterowi. Przez te kilkaset stron, na których zawarto kilkadziesiąt lat jego życia, byłam nim. Tak po prostu, ponieważ przy lekturze Drzewa migdałowego nie da się inaczej. Pani Corasanti ma prawdziwy dar malowania słowami. Czarowania słowami. Uzależniania słowami. W sposób naturalny i niewymuszony. Ona porywa czytelnika i nie wypuszcza, gdyż nawet po przeczytaniu ostatniej strony i zamknięciu książki, czytelnik ma poczucie, że historia Ahmada wcale się nie skończyła. Żyje on w sercu czytelnika, zmieniwszy jego spojrzenie na wiele spraw, uświadomiwszy go w wielu kwestiach. Tak było ze mną i za to właśnie dziękuję Michelle.

 Patrząc na wszystkie wypisane na okładce pochwały, nastawiłam się sceptycznie. Tak już na mnie działa takie nachalne wychwalanie danej pozycji. Byłam ciekawa, czy zawartość chociaż w połowie będzie tak dobra, jak to sugerują te piękne, wielkie słowa, którymi osoby znane opisują Drzewo migdałowe. Rzeczywistość przeszła moje najśmielsze oczekiwania, gdyż okazało się, że to, co zafundowało nam Wydawnictwo, jest tak naprawdę niczym. Żadne wyrazy, choćby i najpiękniejsze, w pełni nie oddadzą uczuć towarzyszącym przy czytaniu. Tej książki się nie czyta, ją się przeżywa. Została napisana emocjami i sercem należy ją odbierać, wyłączając chłodność umysłu.

Czytałam o egzystencji biednego arabskiego chłopca, który - choć nieprzeciętnie uzdolniony - musiał zrezygnować z nauki, by móc utrzymywać bliskich po tym, jak z jego winy aresztowano głowę rodziny. Czytałam o jego dorastaniu, o tym jak nie rezygnował z marzeń, ponieważ znalazły się oosby, które go wspierały. W końcu czytałam o tym, jak stał się człowiekiem znanym, wpływającym na losy ludzkości. Fantastyka? Nie! Siła charakteru i dobroć. Talent. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że o zwyczajnym-niezwyczajnym życiu czyta się z wypiekami na twarzy, mocno bijącym sercem i w tempie, które byłoby właściwsze pochłanianiu powieści sensacyjnej. 

 Michelle Cohen Corasanti w sposób piękny i niezwykły zaznajamia czytelników na całym świecie z nad wyraz brutalnym i przykrym faktem: największym wrogiem człowieka jest drugi człowiek. Ale jest też druga strona medalu: to drugi człowiek może nam pomóc w osiągnięciu wielkości, wzbiciu się ponad doczesne słabości. Rasizm, uprzedzenia kulturowe i religijne... To wszystko nie ma znaczenia w obliczu przyjaźni i miłości. Dajmy szansę wrogowi, bo kiedyś może stać się naszym największym sprzymierzeńcem... Odnajdźmy własne drzewo migdałowe, które będzie nas chronić przez całe życie.

Drzewo migdałowe polecam każdemu.
Tak zwyczajnie i od serca.

Za egzemplarz recenzencki/konkursowy dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non!


Moja ocena: 10/10 (arcydzieło)

3 komentarze:

  1. Nigdy ne słyszałam o tej książce, ale po Twojej recenzji wiem, że naprawdę warto się z nią zapoznać. Boję się, że może okazać się trochę zbyt... drastyczna? mocna? wstrząsająca? Nie wiem. Ale i tak ją przeczytam. Na pewno :)

    http://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm..kiedyś przeczytam :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzuciła mi się w oczy ta pozycja, a Twoja recenzja jak najbardziej utrzymała mnie w przekonaniu, że warto się z tą książką zapoznać. Dawniej poleciłabym ją tylko mojej mamie, ale teraz (kiedy otworzyłam się na inne gatunki) też jestem nią zainteresowana :)

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)