wtorek, 4 lutego 2014

66. "Miłość z jasnego nieba" - Krystyna Mirek


Opis: Poruszająca opowieść o spotkaniu dwojga ludzi, których pozornie nic nie jest w stanie połączyć…

Daniel i Angelika to ludzie, którzy już od dawna mają w życiu jasno sprecyzowane cele i są w stanie zrobić wiele, by je osiągnąć. Teraz los zetknął ich ze sobą w sytuacji, z której tylko jedno z nich może wyjść zwycięsko.

Ona chce zmusić go, by podpisał niekorzystną dla siebie umowę. On za wszelką cenę pragnie zmienić warunki tego kontraktu, a przy tym, jako niepoprawny uwodziciel, chce uczynić z niej kolejną zdobycz do swojej „kolekcji”. Okoliczności zdają się nie sprzyjać porozumieniu, a tym bardziej – narodzinom uczucia. Jednak w mroźny dzień św. Walentego wiele się może wydarzyć…

Ta książka to opowieść o kiełkującym uczuciu, budującym się zaufaniu, dokonywaniu trudnych wyborów, godzeniu się z przeszłością i… opadających maskach.

Uwielbiam fantastykę i wiedzą o tym wszyscy, którzy choć odrobinę mnie znają. Mimo to, kierując się bliżej niesprecyzowanym impulsem, poprosiłam wydawnictwo o Miłość z jasnego nieba. Romans, co do którego miałam niezwykle dobre przeczucia. Chyba z powodu świetnego opisu... A może to było coś więcej? Czy mój bibliofilski instynkt mnie nie zawiódł? Czy moje niespodziewanie dobre przeczucia okazały się słuszne? Przekonajcie się...


"Miłość wymaga zaufania. Jeżeli ma być prawdziwa, trzeba się otworzyć i wpuścić drugą osobę bardzo głęboko we własne życie. Można dzięki temu bardzo wiele zyskać, ale też tyle samo stracić. Dlatego ludzie, którzy się boją, nie potrafią naprawdę kochać."

 Na pierwszy ogień poszła okładka. Bo choć wszędzie mówi się o tym, że nie jest najważniejsza, to doświadczenie nauczyło mnie, że jednak odgrywa ważną rolę. W końcu przyjemniej czyta się powieść ładnie wydaną, prawda? A i miło nacieszyć takową oko. Tak więc... Oprawa podbiła moje serce już na samym początku. Stonowana, subtelna... Tylko po to, by z tyłu przejść w krzykliwy róż. Jeśli po tych słowach pomyśleliście sobie, że owe cechy niezmiernie się kłócą, to... nic bardziej mylnego! Grafik wykonał kawał dobrej roboty, tworząc okładkę prostą, kobiecą i jednocześnie nawiązującą do treści książki. 

 Po okładce nastąpiły, tradycyjnie, pierwsze strony tekstu. Jak myślicie, były ciekawe? Ano... były. Od razu mnie wciągnęły, zaintrygowały. Pani Krystyna ma to do siebie, że choć pisze nad wyraz lekkim stylem, dzięki czemu jej powieść czyta się szybko i przyjemnie, to nie odkrywa przed czytelnikiem wszystkich kart. Tak więc im dalej brnęłam w tekst, tym więcej niewiadomych się pojawiało. I tym bardziej chciałam poznać zakończenie tej historii... Autorka stopniowo wyjaśniała zawiłości z życia przeszłego i teraźniejszego głównych bohaterów. Bo tych było dwóch.

 Daniel i Angelika. Postacie z jednej strony bardzo realistyczne, a z drugiej... jakoś tak nie do końca prawdziwe. Okej. Trudna sytuacja, takie czy siakie problemy. Ale że wszystko po wielkich perypetiach nagle zaczęło się układać... No, to już raczej nie jest tak bardzo realne. Co nie zmienia faktu, że bardzo mi się podobał wybieg autorki: raz opisywała świat oczyma Daniela, a raz Angeli. Było to interesujące doświadczenie. Najciekawszą z postaci jest jednak Mateusz, wspólnik Daniela. Jego sytuacja życiowa i poglądy okazały się najbardziej niecodziennie, choć jednocześnie tak zwyczajne... Głębia psychologiczna tego bohatera oraz jego książkowych przyjaciół to coś niesamowitego.

 W ostatecznym rozrachunku mogę z czystym sumieniem polecić Wam tę książkę. Być może nie wyniosłam z niej jakichś głębokich przemyśleń, ale jest naprawdę miłą, zajmującą pozycją, idealnie wpisującą się w nadchodzące walentynkowe realia. Tak więc... Drogie panie, poproście ukochanego o tę powieść jako dodatek do bukietu albo same ją sobie zafundujcie, bo naprawdę warto!


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Feeria!


Moja ocena: 7,5/10 (bardzo dobra)

2 komentarze:

  1. Opis też mnie zaciekawił, ale do romansów podchodzę z dystansem :) Na razie się wstrzymam, ale kto wie, może kiedyś zabiorę się za tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tą Panią również nie miałam styczności, widać wiele jeszcze przede mną !

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)