poniedziałek, 13 stycznia 2014

60. "Samozwaniec tom II" - Jacek Komuda


Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 Komuda zabiera nas w ciąg dalszy straceńczej wyprawy na Kreml. Pędzimy po koronę carów wśród białej śmierci, wśród kwiku umierających koni, przy akompaniamencie armat. W towarzystwie horyłki, dziewek i szlacheckich zwad. Panowie bracia, choć noszą skrzydła, to święci nie są. Oj, nie. W kilkuset roznoszą wielotysięczne armie Godunowa. Drżą przed nimi wszyscy żołnierze. A nawet Samozwaniec. Bo Dymitr nie spodziewał się, że fantazja polskich szlachciców może obrócić się przeciw niemu...

 Autor tym razem nieco zmienił ton książki - w miejscu dowcipu pojawił się dramat. W pierwszym tomie było wesoło, miejscami poważnie. Teraz jest na odwrót. Dlaczego? Bo marzenia o moskiewskich bogactwach pryskają niczym bańka mydlana. Husaria to skrzydlata jazda. Ale nawet ona nie da rady w kilkuset jeźdźców rozgromić dziesiątek tysięcy Moskali. Za to rosyjskie mrozy wykańczają wszystkich: Polaków, bojarów, konie... Każdego.

 Pierwszy raz przy książce pana Komudy płakałam. A stało się właśnie z powodu koni. Z powodu wiernych husarskich towarzyszy, o których wrogie wojska mówiły, że są piekielnymi stworzeniami. Bo nawet po salwie z pistoletów, husarze wciąż pędzili w niezmąconym szyku. Ranione wierzchowce padały dopiero po szarży... Więź szlachciców z ich końmi była niesamowicie silna. Końska krew znaczyła więcej niż ludzka. Autor doskonale oddał to przywiązanie pana i zwierzęcia. Żołnierze płakali, gdy dobijali swe rumaki, a ja płakałam z nimi. Na ten fragment nie sposób pozostać obojętnym.

 Muszę też wspomnieć o intrydze. Intrydze zaczętej w pierwszym tomie, kontynuowanej w drugim. Raz wybijała się na pierwszy plan, raz ginęła zmieszana z błotem i śniegiem... Ale zawsze była obecna. Albo w postaci niedźwiedziego chrestu (krzyża), albo w postaci Borysa. Sługi Dydyńskiego, Moskala, którego ja uwielbiam, a którego Jacek [Dydyński, nie mylimy z autorem] nie znosi i traktuje jak śmiecia. Zawsze w takich momentach kraje mi się serce.

 Podsumowując: powieść lepsza od pierwszej części, zdecydowanie godna polecenia; pełna walki, potu i krwi. Intryg, niebezpieczeństw, a co za tym idzie: silnych emocji. Doskonale oddaje realia XVII - wiecznej Korony Polskiej. Polecam ją każdemu, kto pragnie książki porządnej, przemyślanej, słowiańskiej: surowej, realistycznej.

Moja ocena: 6 (rewelacyjna)

3 komentarze:

  1. Czyli warto sięgnąć po I tom, aby przeczytać kontynuacje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Idealnie, czyli warto zapoznać się z tym cyklem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten cykl mam już za uwadze, jednak braki czasowe nie pozwalają mi się zapoznać z lekturą.

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)