sobota, 21 września 2013

31. "Kocham cię prawie aż po śmierć" - Tate Hallaway



Skala ocen :
1 - beznadziejna
2- słaba
3 - przeciętna
4 - dobra
5 - bardzo dobra
6 - rewelacyjna
*7 - wybitna

 Naprawdę długo polowałam na tę książkę, zaintrygowana tajemniczym tytułem i ciekawym opisem z okładki. Z jakiegoś powodu spodziewałam się naprawdę dobrej powieści. Dlaczego? Prawdę powiedziawszy nie mam pojęcia. Chyba właśnie dlatego, że pomysł ma fabułę wydał mi się ciekawy. Wyobraźcie sobie moje rozczarowanie, kiedy już od pierwszych stron okazało się... że to nic nadzwyczajnego.

 Swego czasu w Ameryce panowała moda na pisanie książek o nastolatkach, które w swoje 16 urodziny odkryły w sobie magię, bądź też wydarzyło się coś innego, ale równie fantastycznego (w znaczeniu jednorożce, pegazy i diabelskie pomioty). Zdążyłam już o tym zapomnieć, a tu nagle bam! - właśnie na taką powieść trafiłam. Co prawda główna bohaterka, Anastasija, od urodzenia wie, że jest wiedźmą, ale w 16 urodziny miała przejść Inicjację, kiedy to stałaby się pełnoprawną Prawdziwą Czarownicą. A tu klapa, bo ona czarować nie potrafi! No i jeszcze ten blady pan, który kilka godzin wcześniej powiedział, że jest jej ojcem...

  Jeśli tak się temu przyjrzeć, to absurd goni absurd: wiedźma nie wie, że tuż obok istnieją wampiry (zwłaszcza, że część sabatu na nie poluje), przez 16 lat nikt nie zorientował się, że nie potrafi używać magii, a co najwyżej ją wyczuwać. No i oczywiście, kiedy przychodzi do niej obcy człowiek i podaje się za jej ojca, ona nie woła mamy (w końcu tak postąpiłby każdy normalny człowiek; skonfrontowałby to z drugim rodzicem) , tylko uprzejmie z nim konwersuje. 

 Narratorem książki jest właśnie Ana. I choć już na pierwszej stronie mamy podane, że kończy tego dnia 16 lat, to ja nie mogłam pozbyć się wrażenia, że przez ten magiczny świat prowadzi mnie trzynastolatka... Powiedzmy sobie wprost: główna bohaterka jest zwyczajnie dziecinna, co też przełożyło się na styl książki. Nie ma jakiegoś młodzieżowego slangu, ale czyta się nadzwyczaj lekko i szybko. Jedyne, co mnie irytowało to to, że autorka ni stąd ni zowąd postanawiała pokazać jaka to Ana jest dorosła i mądra, wtrącając do powieści dziwne słowa, których znaczenia nie znałam nawet ja (a zasób słownictwa mam bogaty). 

 Czarownik - rockman... Powiedzmy, że obecny, choć nieco dziwny. Zapałałam do niego sympatią, która później znacznie osłabła. Melancholijny wampir - buntownik? Że melancholijny jest, to się zgodzę. Ale buntownika w nim tyle, co we mnie syrenki. Jest staroświecki, ale bardzo go lubię. Może właśnie z tego powodu? Ma w sobie to coś. Autorka w gruncie rzeczy nie błysnęła niczym szczególnym. Nawet w sprawie akcji. Tylko jeden wątek mnie zainteresował, a ten akurat pozostał nietknięty aż do końca... Mimo to przeczytałabym kolejną część.

 Książka jest dobra na zabicie nudy w autobusie czy pociągu. Nadaje się do chwilowej rozrywki, kiedy nie mamy pod ręką nic lepszego. Takie... milutko-głupiutkie czytadło.


Moja ocena: 3 - (przeciętna minus)

7 komentarzy:

  1. Chociaż przyznaję, że potrzebne są takie lekkie, głupiutkie książki (idealne na odmóżdżenie po sesji - jak to mówi moja koleżanka), to chyba jednak po tą nie sięgnę. Twoja recenzja jest dobra, ale sama książka już mnie nie zaciekawiła. Ale okładka jest ładna, chociaż wolę te bez ludzi, ich zbliżeń itd. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpuszczę sobie, jest wiele ciekawszych pozycji :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzieś ją widziałam, chyba nad morzem, ale nie zainteresowałam się tą lekturą... :)
    Pozdrawiam!

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak reszta - też sobie odpuszczę, za dużo jest książek tego pokroju, dobrze wiedzieć, czego unikać :)

    http://wsrod-szumu-kartek.blogspot.com/
    (Już więcej nie będę się reklamować, tylko ten jeden raz ;P )

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam daaaawno temu i strasznie mi się nie podobała. Myślę, że gdybym sięgnęła po nią teraz, moja ocena byłaby jeszcze gorsza niż wtedy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam okazję przeczytać tę książkę, ale to było już tak dawno... nawet nie pamiętam dokładnie o co się rozchodziło. Nie wywarła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, dlatego nie będę do niej wracać. :)

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy! Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza - każdy jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję :)

Podzielcie się również linkami do własnych blogów, chętnie tam zajrzę :)